menu

Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Łęczną: Konieczny bohaterem pod obiema bramkami

3 czerwca 2015, 01:35 | Przemysław Drewniak

W wygranym meczu z Górnikiem Łęczna najważniejszą postacią w zespole Podbeskidzia był bez wątpienia Bartłomiej Konieczny. Nie dość, że doświadczony stoper bielskiej drużyny skutecznie interweniował pod własną bramką, to w 93. minucie strzelił gola na wagę utrzymania w Ekstraklasie.

Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Górnikiem Łęczna
Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Górnikiem Łęczna
fot. Lukasz Kaczanowski / Polska Press

Richard Zajac – 6: W tym sezonie wiodło mu się różnie, ale podobno prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy. W najważniejszym meczu sezonu Słowak był mocnym punktem swojego zespołu, i choć rywale rzadko oddawali celne strzały, to w istotnych momentach utrzymał koncentrację, popisując się kilkoma dobrymi interwencjami na przedpolu.

Marek Sokołowski – 5: Kibice Podbeskidzia obawiali się przed meczem o to, jak 37-letni kapitan poradzi sobie w defensywie. Na tej pozycji nie występował od dawna, ale ze swoich zadań wywiązał się poprawnie. Na ogół dobrze zabezpieczał swoją stronę boiska i starał się aktywnie podłączać do akcji ofensywnych.

Kristian Kolcak – 6: Zaliczył bardzo solidny występ. Dobrze się ustawiał, przewidywał zagrania rywali i dzięki temu zatrzymał kilka akcji rywali. Działacze Podbeskidzia będą mieli zagwozdkę – początkowo nie zamierzali pozyskiwać go na stałe ze Slovana Bratysława, ale dobrymi meczami w rundzie finałowej pokazał, że można na niego liczyć.

Bartłomiej Konieczny – 8: Już w 90. minucie przyznalibyśmy mu miano piłkarza meczu, bo w defensywie był niemal bezbłędny. Równie dobrze poradził sobie w ataku, gdzie został przesunięty w doliczonym czasie gry. Jego bramkę na wagę zwycięstwa kibice Podbeskidzia zapamiętają na wiele lat. Kto wie, czy nie uchronił "Górali" od spadku.

Piotr Tomasik – 6: Rozegrał jeden z najlepszych meczów w barwach bielskiej drużyny. Skoncentrowany, zdeterminowany w defensywie i aktywny w ofensywie. Swoimi wejściami na połowę Górnika zagrażał zwłaszcza w pierwszej połowie. Jeśli w następnych rozgrywkach ustabilizuje formę, będzie miał pewne miejsce na lewej obronie.

Damian Chmiel – 6: Serce i płuca Podbeskidzia. Przez cały mecz grał ambitnie i agresywnie – nawet w drugiej połowie, gdy wyraźnie brakowało mu już sił. Potrafił wypracować kolegom dobre sytuacje strzeleckie i zaliczyłby asystę, gdyby w pierwszej połowie nie skiksował Adu.

Adam Deja – 5: Mało widoczny w poczynaniach ofensywnych, ale solidnie zabezpieczający przestrzeń przed obrońcami. Tylko w nielicznych przypadkach zostawiał Tomaszowi Nowakowi dużo miejsca do rozegrania piłki i skutecznie asekurował swoich kolegów z defensywy.

Maciej Iwański – 5: Zostawił na boisku dużo zdrowia, sporo nabiegał się w obronie, ale poza tym nie wyróżnił się niczym szczególnym. Wydaje się, że zbyt często podnosił piłkę, choć z drugiej strony w takim meczu trudno było oczekiwać od niego finezyjnej gry. W końcówce "ładował" piłkę w pole karne na potęgę i to w końcowym rozrachunku przyniosło zamierzony skutek.

Bartosz Śpiączka – 4: Trener długo trzymał go na murawie, licząc na jakąś błyskotliwą akcję, którymi Śpiączka zapewnił Podbeskidziu kilka punktów w ważnych meczach. Nic takiego nie miało miejsca, bo były zawodnik Floty Świnoujście niezbyt dobrze czuje się w roli pomocnika podwieszonego pod Demjana. Między nim a Słowakiem ewidentnie brakowało nici porozumienia, przez co trudno mu było rozwinąć skrzydła.

Frank Kwame Adu – 5: Zwłaszcza w pierwszej połowie był bardzo aktywny. Pokazał, że świetnie potrafi utrzymać się przy piłce nawet pod presją kilku rywali, ale w jego poczynaniach brakowało konkretów. A zabrakło mu niewiele, bo po podaniu Chmiela miał stuprocentową sytuację do zdobycia bramki.

Robert Demjan – 5: Jak zwykle odegrał ważną rolę w ofensywie Podbeskidzia, dobrze utrzymując piłkę na połowie rywala. Brakowało mu jednak precyzji w podaniach, bo kilkoma zagraniami zepsuł dobrze zapowiadające się akcje swojego zespołu.

Rezerwowi:

Adam Pazio – 4: Po wejściu na boisko wniósł sporo energii, ale chyba za bardzo chciał, bo w krótkim odstępie czasu zaliczył kilka strat. Pięknie wykończył akcję w doliczonym czasie gry, ale nie miało to żadnego znaczenia, bo w momencie podania był na spalonym.

Dariusz Kołodziej i Idrissa Cisse grali zbyt krótko, by ich ocenić.


Polecamy