Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Lechią: Słowacy ponieśli bielszczan do zwycięstwa
Sobotnie zwycięstwo 1:0 nad gdańską Lechią Podbeskidzie zawdzięcza ogromnemu wysiłkowi całego zespołu, ale naszym zdaniem w zespole „Górali” na najwyższe noty zasłużyli Słowacy: Michal Pesković, Pavol Stano i Anton Sloboda. W dużej mierze to dzięki ich postawie bielszczanie zdołali przezwyciężyć przewagę liczebną rywali i zainkasować komplet punktów.
Oceny w skali 1-10:
Michal Pesković – 8: W meczu z Lechią Podbeskidzie mogło liczyć na kilku bohaterów, ale to wkład Słowaka był najistotniejszy dla końcowego wyniku. Bramkarz „Górali” miał dzień konia i wychodziła mu każda interwencja. Wrażenie zrobiły szczególnie te z końcówki spotkania, gdy popisywał się czujnością i dużym refleksem. Z pewnością łapał strzały, przy których niejeden golkiper nie podjąłby ryzyka i zdecydowałby się na piąstkowanie.
Tomasz Górkiewicz – 5: Wrócił do wyjściowego składu Podbeskidzia po dwóch meczach przerwy i nie zawiódł oczekiwań. Po tym, jak czerwoną kartkę otrzymał Adu Kwame, przeniósł się na lewą stronę defensywy, gdzie na ogół udanie powstrzymywał ataki rywali. Pokazał, że trener Ojrzyński może liczyć na jego uniwersalność. Gorzej było ze skutecznością – w drugiej połowie „Górek” zmarnował stuprocentową sytuację na podwyższenie prowadzenia, pudłując z czterech metrów od bramki.
Dariusz Pietrasiak – 5: Wobec jego występu kibice mieli najwięcej obaw, bo w ostatnich spotkaniach prezentował się słabo. Podobnie jak Górkiewicz wrócił do składu i również jemu przerwa chyba wyszła na dobre. Dobrze się ustawiał, był agresywny w odbiorze i wygrywał pojedynki główkowe. W pierwszej połowie nie do końca radził sobie z szybkim Colakiem, a w drugiej dopuścił się niebezpiecznego, bo zbyt krótkiego podania do Peskovicia, ale generalnie swój występ może zaliczyć do udanych.
Pavol Stano – 7: Obok bramkarza kolejny główny bohater Podbeskidzia. Zwłaszcza w drugiej połowie błyszczał na środku obrony, gdy rozbijał ataki rywali i ofiarnie blokował ich strzały. Zdobywając bramkę potwierdził, że przy stałych fragmentach gry nadal stanowi ogromne zagrożenie dla defensywy rywali.
Frank Adu Kwame – 2: Jedyny piłkarz Podbeskidzia, który po sobotnim meczu zasługuje na naganę. Nie za swoją grę, a bezmyślny sposób, w jaki osłabił swój zespół. Dwukrotnie ostro i niepotrzebnie sfaulował Macieja Makuszewskiego, za co sędzia słusznie wyrzucił go z boiska. Po ostatnich występach obrońca z Ghany chwalony był za pewność w defensywie i chłodną głowę, więc tym bardziej dziwi jego zachowanie.
Marek Sokołowski – 6: Gdy Podbeskidzie grało w dziesięciu, musiał cofnąć się do obrony, co ograniczyło jego poczynania ofensywne. Kapitan „Górali” uwijał się jednak jak w ukropie i stanowił dla swoich kolegów przykład waleczności i zaangażowania. Choć w końcówce brakowało mu już sił, to zaliczył kilka ważnych przechwytów, bez których bielszczanie mogliby nie dowieźć do końca korzystnego rezultatu.
Anton Sloboda – 7: Najlepszy od dłuższego czasu mecz słowackiego pomocnika Podbeskidzia. Starał się kreować grę, a krótkimi kontaktami z piłką i dokładnymi podaniami do przodu pozwalał swojej drużynie na szybkie przechodzenie z obrony do ataku. W drugiej połowie, co oczywiste, udzielał się już głównie w defensywie, bardzo dobrze asekurując kolegów i blokując możliwość rozegrania piłki środkiem boiska.
Maciej Iwański – 6: Gdy w dobrej formie jest Sloboda, Iwański może w pełni skupić się na zadaniach typowej „szóstki”, z których w meczu przeciwko Lechii świetnie się wywiązywał. Bezbłędny w destrukcji, agresywny w pressingu, często dokładnie przewidywał zamiary rywali i przechwytywał ich podania. Gdy stracił przytomność po starciu z Colakiem, chciał jeszcze wrócić na boisko. Byłaby to z jego strony głupota i ogromna nierozważność, ale takim zachowaniem Iwański tylko podbudował swoich kolegów.
Damian Chmiel – 5: Tym razem nie był widoczny tak, jak do tego przyzwyczaił, co ze względu na defensywny sposób gry Podbeskidzia było jednak zrozumiałe. W swoim stylu biegał po całym boisku i nie odpuszczał żadnej piłki, uprzykrzając życie rywalom. W drugiej połowie to on najczęściej wychodził z próbami kontrataków, w których brakowało mu jednak finalizacji i większego wsparcia od partnerów.
Sylwester Patejuk – 6: Widać, że pod koniec rundy wrócił do dobrej formy. W pierwszej połowie był w ofensywie najgroźniejszym zawodnikiem Podbeskidzia i gdyby lepiej pilnował linii spalonego, to już w 18. minucie dałby swojej drużynie prowadzenie. Ambitnie wracał się także do defensywy, dzięki czemu jeszcze przy stanie 0:0 zatrzymał przed polem karnym groźną kontrę Colaka.
Robert Demjan – 5: Nieefektowny, ale znów pożyteczny. Kilka miesięcy temu w wywiadzie dla naszego serwisu powiedział, że korona króla strzelców już go nie interesuje. I nie były to słowa rzucone na wiatr, bo widać, że Słowak gra altruistycznie, bierze się za rozgrywanie, a dzięki umiejętności zastawienia się z piłką na połowie rywala ułatwia grę swoim partnerom.
Adam Deja – 5: Wszedł na boisko w trudnym momencie, bo po bardzo krótkiej rozgrzewce, przy narastającym naporze ofensywy Lechii. Skupił się przede wszystkim na defensywie i był pewnym punktem „Górali”. Ostatnio doszedł do niezłej dyspozycji i jeśli podobnie będzie wiosną, powinien otrzymywać więcej szans na grę.
Krzysztof Chrapek – 4: Zastąpił Demjana, by ruszać do długich podań posyłanych od obrońców, ale nie miał wielu okazji do rozwinięcia skrzydeł. Raz postraszył Bąka, gdy ten poślizgnął się będąc przy piłce, ale skończyło się tylko na strachu dla bramkarza Lechii.
Bartosz Śpiączka grał zbyt krótko, by go ocenić.