Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Lechem: magiczny Zubas znów uratował "Górali"
Na terenie mistrza Polski Podbeskidzie Bielsko-Biała niespodziewanie sięgnęło po swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Największą zasługę w trumfie "Górali" miał Emilijus Zubas, który między słupkami wyczyniał cuda po strzałach lechitów. To do niego wędruje najwyższa ocena za spotkanie w stolicy Wielkopolski.
fot. Waldemar Wylegalski
Emilijus Zubas – 8: Tym występem prawdopodobnie zagwarantował sobie obecność w naszej jedenastce kolejki. Kolejny raz potwierdziło się, że Litwin ma dużo szczęścia, któremu jednak sam pomaga doskonałą formą. Po wielu strzałach lechitów imponował refleksem. To dzięki niemu, mimo bardzo przeciętnej postawy w obronie, Podbeskidzie wyjechało z Poznania z kompletem punktów.
Adam Pazio – 6: Wrócił do gry w Ekstraklasie po kontuzji i od razu przyszło mu wystąpić przeciwko mistrzom Polski. Z trudnego zadania wywiązał się bardzo dobrze, bo na ogół dobrze interweniował w defensywie, a w dodatku zaliczył około 50-metrowy rajd, po którym bielszczanie zdobyli bramkę.
Krystian Nowak – 5: Na początku meczu dosyć często gubił pozycję, stwarzając Lechowi groźne sytuacje podbramkowe. Znacznie lepiej wyglądał po zmianie stron, gdy zaliczył sporo dobrych interwencji i ofiarnych bloków.
Gracjan Horoszkiewicz – 5: Aż trudno w to uwierzyć, ale był to dla niego dopiero… drugi występ w Ekstraklasie. Poprzedni zaliczył także przy Bułgarskiej i od tamtej pory czekał na kolejną szansę 10 miesięcy. I choć nie ustrzegł się błędów, to powinien dostawać kolejne szanse. Kilka akcji w defensywie w jego wykonaniu mogło się podobać.
Adam Mójta – 5: Występ solidny, bez fajerwerków. Skupił się przede wszystkim na uważnej grze w obronie i nie dał się rozkręcić skrzydłowym Lecha.
Damian Chmiel grał zbyt krótko, by go ocenić.
Kohei Kato – 6: Wykonał mnóstwo pracy w środku pola, czym utrudnił rozgrywanie piłki Lechowi. Zaliczył sporo odbiorów, niejednokrotnie wyłuskując piłkę na granicy faulu. Poznaniacy dłużej utrzymywali się przy piłce, ale walki o środek pola nie wygrali.
Mateusz Możdżeń – 5: Skupił się głównie na przeszkadzaniu przeciwnikom, w czym był skuteczny, ale od niego należy wymagać nieco większej aktywności i dokładności w rozgrywaniu piłki. Częstsze niż dotąd występy powinny mu w tym tylko pomóc.
Mateusz Szczepaniak – 6: Choć to dla niego dopiero początek gry w Ekstraklasie, imponuje powtarzalnością w każdym kolejnym meczu. Jest aktywny, pokazuje się do gry, mądrze porusza się także bez piłki i na dziś naprawdę trudno wyobrazić sobie ofensywę „Górali” bez niego. Nie ma też problemów ze skutecznością – jedyną stuprocentową sytuację wykończył po profesorsku.
Frank Kwame Adu – 5: Wyróżniał się ambicją, ale przez cały wieczór w Poznaniu niewiele mu wychodziło. Niedokładnymi zagraniami psuł akcje „Górali”, jego rajdy lewym skrzydłem nie dawały wiele drużynie, ale asysta przy golu Szczepaniaka – palce lizać. Po raz kolejny pokazał, że jest absolutnie nieprzewidywalny, i właśnie to kibice Podbeskidzia lubią w nim najbardziej.
Robert Demjan – 5: Stoczył wiele twardych pojedynków z Arajuurim, w których potwierdził, że trudno zabrać mu piłkę. Brakowało mu jednak podejmowania lepszych decyzji – przez to zepsuł w drugiej połowie dwie bardzo dobrze zapowiadające się akcje, którymi Podbeskidzie mogło dobić Lecha. Miał jednak dobre momenty, co daje bielskim kibicom nadzieję, że Słowak wraca do wysokiej formy.
Rezerwowi:
Jakub Kowalski – 5: Nie wyróżnił się niczym szczególnym w ofensywie, ale grał ofiarnie w defensywie i wykazał się dużą ambicją. Godnie zastąpił Chmiela, który z powodu kontuzji barku musiał udać się na badania do szpitala.
Lukas Janić i Kamil Jonkisz grali zbyt krótko, by ich ocenić.