menu

Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Koroną: liderzy tym razem zawiedli

16 września 2014, 03:18 | Przemysław Drewniak

Po wygranym meczu Podbeskidzia z warszawską Legią stwierdziliśmy, że w szeregach „Górali” nie było ani jednego słabego punktu. Po spotkaniu z Koroną możemy napisać odwrotnie – wśród bielszczan zabrakło tym razem choć jednego zawodnika, który swoją grą zasłużyłby na pochwałę. Zobacz, jak oceniliśmy podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego za występ w Kielcach.

Michal Pesković – 5: Nie można winić go za żadną z utraconych bramek, choć wydaje się, że przy drugim trafieniu kielczan mógł się zachować nieco lepiej. Musi szlifować dokładność gry nogami, bo w tym elemencie nie czuje się najmocniej.

Tomasz Górkiewicz – 4: Na początku spotkania dobrze podłączał się do akcji ofensywnych „Górali”, ale później już tego zabrakło. Nie ustrzegł się błędów w kryciu rywali – chociażby przy akcji bramkowej na 2:1, gdy powinien był zrobić więcej, by zatrzymać szarżującego w polu karnym Trytkę.

Bartłomiej Konieczny – 4: W kilku sytuacjach mógł się zachować zdecydowanie lepiej. W swoich interwencjach nie jest tak skuteczny jak chociażby w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu, ale ciężko powiedzieć, czy jest to efekt słabszej dyspozycji czy braku zrozumienia z partnerami.

Pavol Stano – 4: Strzelił bramkę, w pierwszej połowie wygrywał pojedynki z byłymi kolegami z drużyny, ale potem zatarł dobre wrażenie. Przede wszystkim zawalił przy zwycięskim golu dla Korony, gdy zbyt łatwo dał się ograć Trytce, a potem otrzymał czerwoną kartkę za próbę ratowania zespołu przed utratą gola. Czy to był słuszny wybór? „Górale” i tak przegrali, a jeśli do meczu z Górnikiem nie zdąży się wyleczyć Pietrasiak, Ojrzyński będzie miał kłopot z zestawieniem środka obrony.

Adam Pazio – 4: Grał bardzo ambitnie, ale nie zawsze nadążał nad rywalami i choć chętnie włączał się do akcji ofensywnych, to raczej z kiepskim skutkiem. Tak jak w 66. minucie, gdy to od jego straty rozpoczęła się akcja bramkowa kielczan.

Marek Sokołowski – 4: W starciach z rywalami nie odstawiał nogi, dużo pomagał w defensywie, ale już w ataku był niemal kompletnie niewidoczny. Jako kapitan nie potrafił poderwać drużyny do lepszej gry w drugiej połowie.

Anton Sloboda – 4: Początek miał bardzo dobry, a dzięki agresywnej grze w środku pola do 20. minuty Podbeskidzie miało inicjatywę. Później jednak Słowak wtopił się w przeciętną grę swojej drużyny. W dodatku zmarnował doskonałą okazję na gola, gdy na dziesiątym metrze od bramki rywala zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału.

Maciej Iwański – 4: Także on miał w tym meczu lepsze i gorsze momenty. Niefortunnym podbiciem piłki sprawił, że Sylwestrzak strzelił pierwszego gola, ale później zrehabilitował się asystą przy bramce Stano. Z pewnością trzeba jednak wymagać od niego zdecydowanie więcej.

Damian Chmiel – 3: Po ostatnich znakomitych występach niektórzy już widzieli go w reprezentacji, ale po meczu z Koroną mogą zejść na ziemię. Chmiel przez całe spotkanie był niemal zupełnie niewidoczny i rozegrał zdecydowanie najsłabsze 90 minut w tym sezonie. No ale cóż, w końcu musiał się mu zdarzyć gorszy dzień.

Sylwester Patejuk – 4: W pierwszej połowie starał się być aktywny, oddał dwa strzały na bramkę Cerniauskasa, popisał się też bardzo ładnym podaniem do Korzyma, który powinien był zamienić go na gola. Później jednak już niczym się wyróżnił i opuścił boisko przed czasem.

Maciej Korzym – 3: To również nie był jego dzień. Rozpoczął od zmarnowania niezłej sytuacji po podaniu Patejuka, później bardzo rzadko otrzymywał podania od kolegów i praktycznie nie zagrażał bramkarzowi Korony. W końcówce brakowało mu już sił, przez co zszedł z murawy przed ostatnim kwadransem.

Artur Lenartowski – 4: Tak jak Stano mógł strzelić gola swojemu byłemu klubowi, ale przy stanie 1:2 główkował minimalnie nad poprzeczką. Po wejściu na boisko nie wniósł do gry „Górali” nowej jakości.

Robert Demjan – 4: Kiedy w narożniku boiska wygrał przebitkę z Dejmkiem, po czym wszedł w pole karne i oszukał obrońców, przekładając sobie piłkę na lewą nogę, kibice Podbeskidzia mogli pomyśleć, że wrócił stary, dobry Demjan. Czar prysł, gdy Słowak oddał zbyt lekki strzał, który nie sprawił bramkarzowi Korony żadnych problemów. Szkoda, bo to mogła być akcja na przełamanie byłego króla strzelców Ekstraklasy.

Piotr Malinowski – 4: Tak jak Demjan pojawił się na boisku na ostatni kwadrans, ale gdy Korona cofnęła się na własną połowę, nie miał okazji do rozpędzenia się i wykorzystania swoich atutów.


Polecamy