Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Koroną: „Klepali” tylko na swojej połowie
Jednym z priorytetów Roberta Podolińskiego w poprawie gry Podbeskidzia jest zwiększenie posiadania piłki. Efekt ten udało się osiągnąć w Kielcach, gdzie bielszczanie wymienili więcej podań niż Korona, ale statystyki są w tym przypadku złudne. „Górale” robili to głównie na własnej połowie, a w ofensywie grali zbyt chaotycznie, by zaskoczyć rywali. Oceny za ich występ nie mogą być zatem wysokie, a na najwyższą notę już niemal tradycyjnie zasłużył Emilijus Zubas.
fot. DAWID ŁUKASIK/POLSKA PRESS
Emilijus Zubas – 6: Długo nie musiał się zbytnio wysilać, bo piłkarze Korony rzadko trafiali w bramkę, a jeśli już to robili, to strzelali prosto w niego. Popisał się jednak znakomitą paradą po strzale Sierpiny w samej końcówce, dzięki czemu Podbeskidzie wywiozło z Kielc jeden punkt.
Adam Pazio – 3: Zaczął dobrze, bo od ofensywnego wejścia i groźnego dośrodkowania w kierunku Demjana. Później było już jednak tylko gorzej. Miał wyraźne kłopoty z powstrzymywaniem ataków Sierpiny, źle wprowadzał piłkę do gry, a jego zagrania w ofensywie były niedokładne.
Krystian Nowak – 4: Miewał momenty zawahania zwłaszcza na początku meczu, gdy dwa razy zbyt łatwo dał się ograć Cebuli i o mały włos nie sprokurował rzutu karnego po ataku na Cabrerę. Napastnik Korony nie stanowił jednak dla niego większego zagrożenia, bo przewaga wzrostu często robiła swoje. Rozegranie piłki od tyłu zdecydowanie do poprawy.
Kristian Kolcak – 5: Zaliczył raczej spokojny występ i nie dopuścił się żadnych poważnych wpadek. Zasługuje to na uznanie zwłaszcza dlatego, że niemal całe spotkanie grał z żółtą kartką na koncie. Nie zagra przez nią w następnej kolejce.
Adam Mójta – 5: Na tle Pazia wypadł znacznie lepiej zarówno w defensywie, jak i na połowie rywala. Kilkoma dośrodkowaniami sprawił kłopoty obrońcom Korony. Pod własnym polem karnym nie ustrzegł się błędów, ale na ogół dobrze się ustawiał i powstrzymał kilka groźnie zapowiadających się akcji.
Marek Sokołowski – 3: Skrzydła Podbeskidzia w Kielcach istniały tylko teoretycznie. Kapitan „Górali” nie wyróżnił się żadną akcją ofensywną i nie potrafił skutecznie pomóc Paziowi w defensywie. Skrzydłowi Korony byli dla niego zbyt szybcy.
Kohei Kato – 5: Spośród zawodników z pola wyglądał w szeregach Podbeskidzia najsolidniej, ale co z tego, skoro przy sposobie gry całego zespołu nie mógł się wykazać. Piłka często latała mu nad głową, a nieco aktywniejszy w rozegraniu był wtedy, gdy po wejściu Dei mógł przesunąć się wyżej. Wtedy też znacznej poprawie uległa gra bielszczan. W defensywie spisywał się jak zwykle solidnie, tylko raz dał się poważnie ograć Pawłowskiemu.
Mateusz Możdżeń – 3: Wciąż nie może zaliczyć występu, po którym kibice Podbeskidzia mogliby go wychwalać. W meczu z Koroną nie miał łatwo, bo gdy był przy piłce, momentalnie otaczało go kilku rywali, a koledzy nie wykazywali inicjatywy, by mu pomóc. Z drugiej strony, jeśli miał więcej miejsca, to grał na ogół niedokładnie i tracił zbyt dużo piłek.
Jakub Kowalski – 3: Podobnie jak Sokołowski, niczym nie zaznaczył swojej obecności na boisku. Okazji, by się rozpędzić na skrzydle nie stwarzali mu ani rywale, ani koledzy z boiska.
Mateusz Szczepaniak – 4: Ostatnio w każdym meczu widać u niego nieco wyższą klasę niż u pozostałych piłkarzy Podbeskidzia, ale tym razem na nic się to nie zdało. Doszedł do dwóch dogodnych sytuacji, ale za pierwszym razem minimalnie spalił, a za drugim po świetnym przyjęciu piłki w polu karnym skiksował z woleja.
Robert Demjan – 3: Bezbarwny występ. Gry nie ułatwiali mu momentami topornie grający koledzy, ale on sam także nie utrzymywał piłki na połowie Korony, zbyt mało się ruszał i źle rozgrywał akcje Podbeskidzia. Po dobrym początku sezonu wyraźnie stracił formę i być może w następnym meczu powinien usiąść na ławce rezerwowych. Zwłaszcza, że po jego zejściu z boiska bielszczanie wzmocnili środek pola (na „szpicę” przesunął się Szczepaniak) i zaliczyli swój najlepszy okres gry w całym spotkaniu.
Rezerwowi:
Adam Deja – 4: Dzięki jego wejściu na boisko Podbeskidzie upłynniło grę w drugiej linii, choć było to spowodowane bardziej zmianą ustawienia zespołu, niż dobrą grą Dei. Wyróżnił się głównie tym, że zaliczył poważną stratę na własnej połowie, której na szczęście dla „Górali” nie wykorzystał Cebula.
Frank Kwame Adu i Dariusz Kołodziej grali zbyt krótko, by ich ocenić.