menu

Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Koroną: "Górale" nie wyciągnęli wniosków z Poznania

12 maja 2014, 15:31 | Przemysław Drewniak

Do niedzieli jedyną porażką poniesioną w tym roku był dla Podbeskidzia mecz w Poznaniu, gdzie bielszczanie stracili decydującego gola w doliczonym czasie gry. Jak się okazało, po dwóch miesiącach podopieczni Leszka Ojrzyńskiego nie wyciągnęli wniosków z tamtego niepowodzenia.

Richard Zajac - 7: Może "podziękować" kolegom z zespołu za odebranie mu miana bohatera meczu. W pierwszej połowie nie miał zbyt wiele pracy, ale potem aż do 86. minuty kilka razy ratował "Górali", m.in. wygrywając pojedynki sam na sam z Korzymem i Kiełbem. Przy kolejnych błędach obrońców był już jednak bezradny.

Tomasz Górkiewicz - 4: Bardzo dobrze rozpoczął mecz, często włączając się w akcje ofensywne swojej drużyny. To właśnie dzięki temu Podbeskidzie tak często atakowało w pierwszej połowie prawą stroną, a Górkiewicz miał też udział w akcji bramkowej na 1:0. Co z tego, skoro w końcówce meczu popełniał kardynalne błędy w kryciu rywali i przyczynił się do porażki bielszczan.

Błażej Telichowski - 4: Do pewnego momentu wydawało się, że zgarnie za występ w Kielcach bardzo wysoką notę. W pierwszej połowie był nieomylny w defensywie, w dodatku stwarzał zagrożenie przy stałych fragmentach gry pod bramką rywala. Popisał się także kluczowym podaniem z głębi pola przy golu Stąporskiego. W końcówce przydarzyło mu się jednak kilka błędów, a tym najpoważniejszym były niekontrolowanie linii spalonego i uchylenie się przed piłką tuż przed bramką na 2:2.

Bartłomiej Konieczny - 4
: To on miał najwięcej pretensji do partnerów z zespołu po bramkach Korony. Trudno znaleźć moment, w którym Konieczny ewidentnie zawalił, ale nie można też doszukać się czegoś, czym wyróżniłby się na tle całej drużyny. Stoper Podbeskidzia obejrzał w dodatku czwartą żółtą kartkę i nie zagra w meczu ze Śląskiem Wrocław.

Frank Adu Kwame - 4:
W pierwszej połowie imponował spokojem w grze obronnej, ale zdecydowanie za mało było go w akcjach ofensywnych. To zaś wprowadzało do poczynań Podbeskidzia element przewidywalności, bo bielszczanie atakowali tylko prawą stroną lub środkiem boiska. Na dziś włączanie się do ataku to ten element, nad którym Adu najwięcej musi popracować.

Damian Chmiel - 4: Początek meczu miał wyborny - zaliczył kilka niezłych akcji, a po jednym jego strzałów piłkę dobił do bramki Łatka. Później jednak Chmiel długimi fragmentami meczu był niewidoczny i drużyna nie miała z niego już tak dużego pożytku.

Anton Sloboda - 5: Najbardziej aktywny zawodnik w drugiej linii "Górali". Do gry swojej drużyny wprowadzał duży spokój w rozegraniu piłki. Tym razem Leszek Ojrzyński ustawił go bliżej defensorów, dzięki czemu całkiem nieźle funkcjonowało przechodzenie z obrony do ataku. Ocena jego występu byłaby wyższa, gdyby nie błąd z 18. minuty, gdy Sloboda nie zdążył z interwencją i sfaulował Trytkę w polu karnym. A stało się to w momencie, gdy Podbeskidzie było bliskie podwyższenia prowadzenia i przejęcia całkowitej kontroli nad meczem.

Maciej Iwański - 6: Podobnie jak Sloboda wyróżniał się na tle swoich kolegów i sprawiał, że długimi fragmentami meczu to Podbeskidzie częściej utrzymywało się przy piłce. Nieźle wykonywał też rzuty rożne i wolne - po jednym z nich przy stanie 2:2 o mały włos nie strzelił decydującej bramki.

Dariusz Łatka - 6: Leszek Ojrzyński ustawił go na pozycji nr 10, co ograniczyło nieco kreatywność za plecami Fabiana Paweli, ale za to nie pozwoliło, przynajmniej w pierwszej połowie, na swobodne rozgrywanie piłki od tyłu piłkarzom Korony. Łatka jak zwykle walczył za dwóch, a co najważniejsze, przełamał swoją niemoc w trafianiu do siatki na poziomie Ekstraklasy. W Kielcach dokonał tego po raz pierwszy w 218. meczu w najwyższej klasie rozgrywkowej, szesnaście lat po debiucie w barwach krakowskiej Wisły!

Piotr Malinowski - 3:
I znów sprawdza się opinia, że skrzydłowy Podbeskidzia zaczynający mecz w pierwszej jedenastce, a ten wchodzący z ławki to dwaj inni zawodnicy. W Kielcach Malinowski zagrał od początku i nie błyszczał tak jak w spotkaniach z Cracovią czy Jagiellonią. Przeprowadził zaledwie kilka akcji i przez 70 minut był niemal bezproduktywny.

Fabian Pawela - 6:
Do niedawna Pawela grał dobrze tylko wtedy, gdy strzelał bramki. Teraz się to zmieniło, bo nawet gdy nie uda mu się trafić do siatki rywala, to jego nieustępliwa walka z obrońcami przeciwnika przynosi Podbeskidziu rezultaty. Tak też było w niedzielę, gdy Pawela asystował przy golu Stąporskiego. Dzięki jego aktywności partnerzy z drużyny mieli znacznie więcej miejsca w akcjach ofensywnych.


Rezerwowi:

Mateusz Stąporski - 6: Ostatnio rzadko zasiadał nawet na ławce rezerwowych, a częściej grywał w rezerwach bielskiego klubu. Przed tygodniem w trzeciej lidze strzelił bramkę i w nagrodę pojechał z pierwszym zespołem na mecz do Kielc. Leszek Ojrzyński liczył na to, że Stąporski odegra się na drużynie, z której zimą "wypchnięto" go do Bielska-Białej. I nie przeliczył się - napastnik wypożyczony z Kielc strzelił bramkę i niewiele zabrakło, by dała ona "Góralom" cenne trzy punkty.

Przemysław Pietruszka - 3: Wchodząc na ostatnie 20 minut miał uspokoić grę Podbeskidzia, a zamiast tego maczał palce w obu straconych w końcówce bramkach. Przy golu na 2:2 pozwolił "urwać" się Kiełbowi i nie zaasekurował przepuszczającego piłkę Telichowskiego, z kolei w doliczonym czasie gry nie powstrzymał Pavola Stano, choć w chwili oddawania strzału to on znajdował się najbliżej stopera Korony.

Mikołaj Lebedyński grał zbyt krótko, by go ocenić.


Polecamy