menu

Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Bełchatowem: zły dzień Koniecznego

18 sierpnia 2014, 22:39 | Przemysław Drewniak

W ostatnim meczu 5. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Podbeskidzie Bielsko-Biała zremisowało u siebie z GKS-em Bełchatów 1:1, choć od 72. minuty prowadziło po bramce Sylwestra Patejuka. "Góralom" drogę do zwycięstwa zamknęły jednak błędy w defensywie oraz nieskuteczność pod bramką przeciwnika. Zobacz, jak oceniliśmy ich za występ w starciu z beniaminkiem.

Michal Pesković – 6: Nie miał w tym meczu zbyt wielu okazji do zaprezentowania swoich umiejętności. Gdy bełchatowianie dochodzili do groźnych sytuacji, zazwyczaj pudłowali, a przy straconym golu zrobił wszystko, co było w jego mocy. W pierwszej połowie przytomnym wyjściem z bramki sprawił, że Wroński zmarnował sytuację sam na sam.

Tomasz Górkiewicz – 5: W pierwszej połowie bardzo dobrze radził sobie z Michałem Makiem, który długo nie potrafił przy nim rozwinąć skrzydeł. Był też o krok od strzelenia bramki, gdy główkował w słupek. Szkoda, że trochę więcej nie dał w ofensywie.

Dariusz Pietrasiak – 4: W swoich interwencjach nieco pewniejszy niż Konieczny, ale to jemu uciekł Mak przy akcji bramkowej gości. W dodatku zmarnował piłkę meczową w doliczonym czasie gry, gdy z kilku metrów trafił wprost w Malarza. To nie był dobry dzień stoperów “Górali”.

Bartłomiej Konieczny – 3: Na ogół nie schodzi poniżej pewnego poziomu, ale w poniedziałek stworzył bełchatowianom więcej groźnych sytuacji do strzelenia bramki niż... oni sami. Największa gafa przytrafiła mu się w pierwszej połowie, gdy dopuścił Wrońskiego do sytuacji sam na sam z bramkarzem.

Adam Pazio – 5: W jego grze może nie było fajerwerków, ale niemal każde zagranie kończyło się dla “Górali” małym sukcesem – albo odbiorem, albo stałym fragmentem gry czy też celnym podaniem. Potwierdził, że od początku sezonu jest w niezłej formie, choć nieco zawalił z asekuracją przy golu bełchatowian. Inna sprawa, że wcześniej szereg błędów popełnili jego koledzy.

Marek Sokołowski – 5: Jak zwykle, nie było dla niego straconych piłek. Zostawił na boisku sporo zdrowia, choć w jego występie zabrakło konkretów.

Artur Lenartowski – 4: Zmienił w wyjściowym składzie Antona Slobodę, by dodać drużynie trochę wzrostu w środku pola. O ile nieźle radził sobie w pojedynkach główkowych, to jednak w rozegraniu brakowało mu odwagi I błyskotliwości Słowaka. Zbyt często grał niedokładnie lub wybierał bezpieczne warianty do tyłu lub wszerz boiska. Tłumaczy go jednak fakt, że jak dotąd nie miał wielu okazji do zgrania się z kolegami.

Maciej Iwański – 5: Miewał w tym meczu zarówno gorsze, jak i lepsze momenty. Niemal w każdym spotkaniu brakuje mu niewiele, by zaliczył gola lub asystę. Tak samo było tym razem, bo po jego uderzeniach świetnymi interwencjami popisywał się Malarz, a po kluczowych podaniach sytuacje marnowali koledzy.

Dariusz Kołodziej – 4: Nie był to najgorszy występ pomocnika “Górali”, choć Leszek Ojrzyński zapewne oczekiwał od niego większej aktywności. Także strzałów z dystansu – ze swojej największej broni “Kołek” skorzystał tylko raz, w dodatku uderzył niecelnie.

Damian Chmiel – 5: Od początku sezonu najbardziej wyróżniający się piłkarz Podbeskidzia. Co prawda tym razem nie zanotował żadnej bramki czy asysty, ale imponował walecznością i potrafił dokładnie rozegrać piłkę. Otrzymałby wyższą notę, gdyby nie zmarnował sytuacji sam na sam z Malarzem przy stanie 1:0. Mogło, a wręcz powinno być wtedy po meczu.

Maciej Korzym – 5: Koledzy nie wypracowali mu ani jednej klarownej okazji do zdobycia bramki. Starał się, nie odstawiał nogi, ale w pojedynkach główkowych z Baranowskim czy Telichowskim ciężko mu było o powodzenie.

Rezerwowi:

Piotr Malinowski – 5: Nie wprowadził na boisko takiego ożywienia jak potrafi, ale zrobił to, co do niego należy - zaliczył asystę przy golu Patejuka.

Sylwester Patejuk – 6: Nasłuchał się, że jest bez formy i odpowiedział bardzo ładną bramką w swoim setnym występie w barwach Podbeskidzia. To nie jest jeszcze Patejuk ze swoich najlepszych meczów w Ekstraklasie, ale być może od tego spotkania karta się odwróci.

Anton Sloboda grał zbyt krótko, by go ocenić.


Polecamy