menu

Oceniamy Podbeskidzie za mecz w Łęcznej: Czyste konto jedynym pozytywem

13 kwietnia 2015, 21:17 | Przemysław Drewniak

W wyjazdowym meczu z Górnikiem Łęczna piłkarzom Podbeskidzia przyświecał jasny cel - nie przegrać i wrócić do Bielska-Białej z jakąkolwiek zdobyczą punktową. Mimo słabej gry podopiecznym Leszka Ojrzyńskiego udało się spełnić te założenia, dlatego po spotkaniu na Lubelszczyźnie na ciepłe słowa zasługuje przede wszystkim ich gra w defensywie.

Górnik Łęczna - Podbeskidzie Bielsko-Biała
Górnik Łęczna - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Łukasz Kaczanowski/Polska Press

Richard Zajac – 5: Piłkarze Górnika niezbyt często zmuszali go do większego wysiłku. Wtedy, gdy musiał, spisywał się poprawnie, choć po strzale Nowaka pod koniec pierwszej połowy niepewnie „wypluł” piłkę przed siebie. Na szczęście dla "Górali", bez konsekwencji.

Tomasz Górkiewicz – 5: Po raz pierwszy w Ekstraklasie rozpoczął mecz z opaską na ramieniu i jako kapitan nie zawiódł. Walczył nieustępliwie, na ogół spisywał się poprawnie w obronie, starając się przy tym stwarzać zagrożenie z przodu.

Pavol Stano – 4: Dwa razy dał uciec Cernychowi w polu karnym – groźna była zwłaszcza sytuacja z pierwszej połowy, gdy Litwin wyszedł sam na sam z Zajacem i tylko ostry kąt przeszkodził mu w umieszczeniu piłki w siatce.

Bartłomiej Konieczny – 6: Po bardzo dobrym występie we Wrocławiu zaliczył kolejny udany mecz. Dobrze się ustawiał, przewidywał akcje rywali i był mocnym punktem bielskiej defensywy.

Piotr Tomasik – 5: Solidnie spisywał się w obronie, dużo gorzej było z grą na połowie rywala. Nawet w trakcie meczu Ojrzyński głośno domagał się od niego wyższego podchodzenia pod bramkę Górnika.

Adam Pazio – 3: Po słabym dwumeczu z Legią miał się przełamać w Łęcznej, ale gra w drugiej linii wyraźnie mu nie pasuje. Męczył się, zaliczał straty i często po prostu nie wiedział, jak ma się zachować. Zmieniony już w przerwie meczu.

Maciej Iwański – 5: Trudno patrzy się na jego grę w takim meczu wiedząc, że stać go na nieprzeciętną, błyskotliwą grę w ofensywie. Wydaje się, że decydując się na zagrywanie długich piłek do przodu doświadczony pomocnik Podbeskidzia po prostu wykonywał założenia taktyczne. Inna sprawa, że często brakowało mu dokładności.

Adam Deja – 5: Ułatwiał grę stoperom, kasując przed nimi wiele akcji rywali. Momentami potrafił też wprowadzić do gry Podbeskidzia trochę spokoju, choć wiosną z pewnością notował już znacznie lepsze występy.

Damian Chmiel – 4: Wyróżnił się właściwie tylko tym, że oddał celny strzał na bramkę Prusaka i złapał niepotrzebną żółtą kartkę za dyskusje z sędzią. Poziomem gry dostosował się do kolegów z zespołu.

Piotr Malinowski – 4: Momentami można było zapomnieć, że w ogóle znajduje się na boisku. Miał niewiele okazji do przeprowadzenia kontrataków, a gdy już stanął przed taką szansą, to zazwyczaj gubił się w dryblingu. Bardzo dobrze rozprowadził tylko akcję w końcówce, którą zmarnował jednak Korzym.

Bartosz Śpiączka – 3: Po znakomitym w Zabrzu kibice Podbeskidzia spodziewali się, że w końcu ustabilizuje wysoką formę, ale od tego czasu nie zaliczył ani jednego równie udanego występu. W Łęcznej pozostawał niewidoczny, był mało agresywny i trener zrezygnował z niego już na początku drugiej połowy.

Anton Sloboda – 5: Można było oczekiwać, że podniesie jakość gry Podbeskidzia w drugiej połowie, ale bielszczanie zbyt często rozgrywali akcje z pominięciem drugiej linii. Świetnie zachował się w akcji z końcówki, w której ściągnął na siebie uwagę obrony Górnika i powinien był zaliczyć asystę.

Maciej Korzym – 2: Przegrywał większość pojedynków o piłkę, miał problem z jej przyjęciem, a w końcówce popisał się spektakularnym pudłem, którym zaprzepaścił szansę na wywiezienie trzech punktów z Łęcznej. Jeszcze niedawno wykorzystałby taką okazję z zamkniętymi oczyma. Wiosną jest bez formy i próby jej odzyskania są jak na razie bezskuteczne.

Frank Adu Kwame grał zbyt krótko, by go ocenić.


Polecamy