Oceniamy piłkarzy Wisły za mecz ze Śląskiem: Bez "Sobola", "Małego" i "Głowy" jak dzieci we mgle...
Po bardzo dobrym meczu "Białej Gwiazdy" w ubiegłym tygodniu z kielecką Koroną wydawało się, że pojedynek przyjaźni we Wrocławiu będzie niezwykle zaciętym widowiskiem. Niestety podopieczni Tomasza Kulawika, znowu grając bez kilku swoich podstawowych zawodników, na Śląsku całkowicie wczoraj zawiedli.
Skład wyjściowy: (skala 1-10)
Michał Miśkiewicz - 5 - Mimo trzech wpuszczonych goli, większych pretensji do bramkarza Wisły mieć nie można. Jedynie przy pierwszym trafieniu dla Śląska autorstwa Sylwestra Patejuka, wydaje się, że były golkiper AC Milan powinien bardziej pilnować krótkiego słupka bramki.
Miśkiewicz w kilku sytuacjach uchronił jednak swoją drużynę przed jeszcze wyższą porażką, stąd i jego ocena jest stosunkowo wysoka.
Paweł Stolarski - 4 - Jakby nie patrzeć, dwie pierwsze bramki dla gospodarzy padły po akcjach, które swoje kulminacyjne dla rozwoju sprawy momenty, miały właśnie w strefie Stolarskiego. Najgorszy okres na boisku zdolny wychowanek klubu z Reymonta miał szczególnie w drugiej części gry, kiedy kilkukrotnie z rzędu "popisał się" fatalnymi zagraniami wprost do przeciwnika.
Ambicji odmówić mu nie można, ale umiejętności i zahartowania w dorosłej Ekstraklasie jeszcze trochę brakuje, by prawy obrońca Wisły w każdym meczu mógł prezentować się przyzwoicie. Pamiętajmy jednak, że w przypadku tego zawodnika wytłumaczeniem na słabszą dyspozycję może być bardzo młody wiek. (rocznik 1996)
Osman Chavez - 3 - Zupełnie nie dogadał się ze swoim partnerem ze środka defensywy. Nierzadko był zmuszony do "ganiania" za kilkoma rywalami, ale od tak doświadczonego stopera powinno się wymagać, żeby w lepszy sposób potrafił trzymać swoją linię obrony w ryzach, przez co rywale nie mogliby sobie spokojnie grać w "dziadka" przed "szesnastką".
Alan Uryga - 3 - Młodemu wychowankowi "Białej Gwiazdy" ewidentnie zabrakło we Wrocławiu Arkadiusza Głowackiego. Pozycja stopera to bardzo odpowiedzialna rola w zespole i jeśli ktoś jest jeszcze tak młodym piłkarzem jak właśnie Uryga, to potrzeba mu doświadczonego kompana, który czasami pomoże się ustawić, nierzadko krzyknie, a w kryzysowych momentach zaasekuruje.
Uryga oprócz tego, że miał swój udział przy praktycznie wszystkich straconych golach przez Wisłę, niechlubnie zaznaczył się także niedokładnymi zagraniami. Jedno z nich, a konkretnie to z 26. minuty, skończyło się wyjściem Sebastiana Mili na pozycję "jeden na jeden" z Miśkiewiczem.
Łukasz Burliga - 4 - W grze ofensywnej "Burego" praktycznie nie widzieliśmy, ale też trudno się dziwić, skoro cała ekipa Wisły była zepchnięta do obrony. Lewego defensora Wisły głównie można winić za nieobecność przy sytuacji, w której asystę przy golu na 3:0 zaliczył Piotr Ćwielong.
Tolerujemy buńczuczny charakter tego zawodnika, ale kolejna żółta kartka otrzymana przez niego na wiosnę za "pyskówkę" zmusza nas, aby w końcu zwrócić na ten fakt uwagę.
Kamil Kosowski - 6 - Zdecydowanie najjaśniejszy punkt drużyny gości. "Kosa" ciągle starał się być "pod grą", odbierać piłki i groźnie strzelać. Zagrożenie dla bramki strzeżonej przez Rafała Gikiewicza było głównie po strzałach właśnie Kamila Kosowskiego.
Były reprezentant Polski najbliżej tej sztuki był na kwadrans przed końcem spotkania, kiedy chytrym uderzeniem próbował zaskoczyć golkipera Śląska. "Giki" popisał się jednak przytomną interwencją.
Michał Chrapek - 3 - W meczu z Koroną dał do zrozumienia, że drzemią w nim spore możliwości. Niestety pojedynek we Wrocławiu wyraźnie go przerósł. Zabrakło agresji w grze, sporo było "człapania" i pewnie dlatego trener Kulawik zdjął go przedwcześnie z boiska.
Tak jak Urydze w potyczce ze Śląskiem przydałby się Głowacki, tak Chrapkowi, Radosław Sobolewski, który z powodu urazu nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych.
Cezary Wilk - 4 - Po jego stracie poszła pierwsza kontra wrocławian zakończona od razu trafieniem do siatki. Mimo to w dalszej części gry Wilk niejednokrotnie asekurował dość niemrawe poczynania swoich kolegów z pomocy i obrony, przez co np. Sebastian Mila zamiast szybko podwyższyć na 2:0, oddał zupełnie niegroźny strzał.
Emmanuel Sarki - 4 - W pierwszych trzech kwadransach Nigeryjczyk był całkiem widoczny i w jego występie można było doszukiwać się pewnych pozytywów. Jednak po przerwie Sarki na boisku praktycznie "zniknął", a ciężar gry na siebie przejął prawie 40-letni Kosowski...
Rafał Boguski - 4 - Z poprawnej strony dał się zapamiętać tylko podczas pierwszych 45. minut, kiedy wykazywał chęć do pokazywania się na pozycjach, przez co mógł znaleźć się w dogodnej pozycji do strzału.
Po przerwie "Boguś" nie miał już żadnych okazji do choćby pokuszenia się o zdobycie gola, ale przynajmniej w głupi sposób nie faulował, jak jego następny kolega...
Daniel Sikorski - 3 - W pierwszej połowie oddał jeden całkiem groźny strzał, natomiast tuż po przerwie w bardzo brzydki sposób potraktował Rafała Grodzickiego.
Atak na "achillesa" byłego obrońcy Ruchu Chorzów wyglądał bardzo groźnie. Napastnik Wisły zamiast zająć się grą tylko niepotrzebnie podgrzał atmosferę na boisku, przez co za chwilę ścięty równo z trawą został jego kolega z drużyny, Cezary Wilk.
Polub fanpage Wisły Kraków! Tam dzieje się jeszcze więcej!
Rezerwowi:
Cwetan Genkow - 4 - Oddał jeden strzał prosto "do koszyka" Gikiewiczowi, a następnie mądrze zagrywał piłkę wzdłuż pola karnego Śląska, co umożliwiło bardzo groźne uderzenie Kamila Kosowskiego.
Jak na niecałe 30 minut spędzonych na boisku, to w porównaniu do innych ofensywnych graczy "Białej Gwiazdy" w potyczce ze Śląskiem całkiem niezłe osiągnięcie.
Łukasz Garguła - 4 - Zaprezentował się trochę lepiej od Michała Chrapka, którego na placu gry zastąpił. Zaliczył kilka odbiorów, a dzięki swojemu przytomnemu przepuszczeniu futbolówki, które zaskoczyło linię defensywną gospodarzy, w dogodnej okazji mógł znaleźć się wcześniej już wspominany Kosowski.
Szału nie ma, ale jak na bardzo kiepską postawę całej ekipy "Białej Gwiazdy" we Wrocławiu, to Gargule za 25 minut gry, "czwórkę" można spokojnie wstawić.
Ivica Iliev - bez oceny - Pomocnik Wisły na boisku spędził zbyt mało czasu, by móc go sprawiedliwie ocenić.