Oceniamy piłkarzy Śląska za mecz z Lechem: Pawełek znów uratował wrocławian
Śląsk zagrał wreszcie przyzwoite spotkanie, choć w drugiej połowie był wyraźnie słabszy od Lecha. Niemniej jednak nikt z piłkarzy nie popełnił katastrofalnych błędów, wszyscy wykazywali też większą chęć do gry. Najlepszy po raz trzeci z rzędu był Mariusz Pawełek, ale trzeba też się cieszyć ze zwyżki formy Tomasza Hołoty czy Dudu. Najsłabszy był Marcel Gecov, choć ustawiony nietypowo na skrzydle, nie robił przynajmniej takich błędów jak w środku pola.
fot. Paweł Relikowski / Polska Press
Mariusz Pawełek (5/10) - zaczął mecz od niepewnej interwencji przy strzale z dystansu Gajosa, ale później bronił pewnie. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że uratował Śląskowi remis. Nie dał mu rady Lovrencsics, nie poradził sobie Gajos, choć tylko do 60. minuty, gdy poznaniak pokonał strzałem głową Pawełka.
Paweł Zieliński (5/10) - kilka razy Pawłowski zakręcił nim niemiłosiernie, kilka razy pogubił się przy wyprowadzaniu piłki. Tym razem jednak bez konsekwencji. Na plus strzał z dystansu, który minął bramkę Buricia.
Piotr Celeban (6/10) - całkiem dobry mecz stopera, który po kilku słabszych występach wreszcie zagrał twardo, agresywnie i czujnie. Owszem, przy bramce dla Lecha zgubił krycie Gajosa, ale wiele razy wybijał piłkę po dośrodkowaniach i uratował skórę Śląskowi.
Mariusz Pawelec (6/10) - również całkiem dobry mecz obrońcy Śląska. Kilka razy zatrzymywał akcje Lecha swoimi firmowymi wślizgami, raz uratował drużynę, gdy Pawełek wypuścił piłkę po strzale Gajosa.
Dudu Paraiba (6/10)- wreszcie widać zwyżkę formy u Brazylijczyka. Zaliczył piękną asystę przy bramce Flavio, chwilę później też świetnie dograł w pole karne, a Hołota był blisko zdobycia gola. W ataku bardzo pożyteczny i widoczny, w obronie... no cóż, bramka padła po akcji w jego sektorze boiska.
Flavio Paixao (6/10)- bardziej widoczny niż w ostatnich spotkaniach, strzelił zresztą bramkę, ale bądźmy obiektywni - zawalił kilka dobrze zapowiadających się akcji, podejmując złe decyzje.
Adam Kokoszka (5,5/10) - grający przed stoperami Kokos zagrał dobrze w pierwszej połowie i słabo w drugiej. W pierwszej całkiem dobrze przerywał akcje Kolejorza, nieźle wyprowadzał piłkę, ale w drugiej był zwyczajnie zagubiony, nie do końca wiedząc co w danej chwili zrobić. Na plus trzeba Kokoszce zapisać zablokowanie strzału pod koniec pierwszej połowy, gdy uchronił Śląsk przed stratą pewnej bramki.
Tomasz Hołota 96,5/10) - to był prawie stary, dobry Hołota. Dużo biegał, był przy tym agresywny i zdeterminowany. W dodatku dwukrotnie był bliski zdobycia gola. Najpierw Burić z trudem wybił na róg uderzenie po ziemi z dystansu, potem atomowy strzał Hołoty na głowę przyjął... Flavio. Szkoda, bo mogło być 2:0 i po meczu.
Marcel Gecov (4,5/10)- trener Pawłowski tym razem ustawił Czecha na lewej stronie, tak by pomocnik robił miejsce dla Dudu i nie był to zły pomysł. Głównie dlatego, że Gecov nie rozgrywał, czyli nie spowalniał akcji w środku i nie kręcił swoich idiotycznych kółeczek. Stąd też opinia niektórych, że był to najlepszy mecz Gecova w Śląsku. Mimo to jestem zdania, że daleko mu do gry na porządnym poziomie.
Peter Grajciar (5/10) - wykazywał dużą ochotę do gry, dużo biegał, starał się również rozgrywać. Jeśli strzelał, to w stylu do jakiego nas przyzwyczaił, czyli lekko i niecelnie. Mimo wszystko nie był to najgorszy występ.
Jacek Kiełb (5/10) - nie można mu odmówić braku ambicji, skrzydłowy starał się być dosłownie wszędzie, kilka razy przełożyło się to na ciekawe rajdy, ale równie często źle zagrywał. Z dużej chmury, mało deszczu.
Michał Bartkowiak (6/10) - tym razem młodzieniec, po dwóch występach w pierwszej jedenastce, wszedł z ławki, ale warto podkreślić, że dziś już wchodzi jako pierwszy rezerwowy. Jak zawsze zagrał bez kompleksów, próbował dryblować, strzelać, a w doliczonym czasie gry nawet mógł zadecydować o wyniku meczu. Do podania Bilińskiego, szybszy był jednak Burić.
Kamil Biliński - wszedł na kilkanaście minut, ale pokazał większą chęć gry niż na przestrzeni kilku ostatnich spotkań. Raz szarpnął na skrzydle, ładnie też podawał do Bartkowiaka w doliczonym czasie gry. Grał za krótko, by ocenić.
Krzysztof Ostrowski - grał za krótko, by ocenić.