menu

Oceniamy piłkarzy Górnika Łęczna za mecz z Zawiszą: koncert zielono-czarnych

18 sierpnia 2014, 11:27 | Maciej Popko

W pierwszym sobotnim spotkaniu 5. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Górnik Łęczna rozbił bydgoskiego Zawiszę 5:2. Spotkanie to można porównać do piłkarskiej karuzeli, gdzie większość zwrotów akcji rozstrzygnęli na swoją korzyść gospodarze.

Górnik po raz ostatni w Ekstraklasie wbił 5 goli 9 lat temu Odrze Wodzisław Śląski
Górnik po raz ostatni w Ekstraklasie wbił 5 goli 9 lat temu Odrze Wodzisław Śląski
fot. Wojciech Czekała

Silvio Rodić (6) - przy dwóch straconych bramkach, które obciążają jego barki, nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Zanotował jedną świetną interwencję w 2. połowie po strzale Luisa Carlosa, reszta spotkania bez błędów. Dobre wybory pokroju chwytania i piąstkowania.

Patrik Mraz (7) - nie zapisał się niczym w statystykach, jednak jego postawa znów zasługuje na pochwałę. Jego podania były zalążkami najgroźniejszych akcji Górnika. Słowak rozgrywał bez paniki i co ważne bezbłędnie. Zanotował kilka dośrodkowań z gry i stałych fragmentów gry, po których jego drużyna zyskiwała kornery lub dochodziła do sytuacji strzeleckich.

Marcin Kalkowski (8) - wskoczył do składu z przymusu, podczas pauzy za czerwoną kartkę Bożicia. Swoją postawą udowodnił, że ławka rezerwowych Górnika nie należy do słabych. Dobre interwencje w obronie i próby w ataku, m.in. ta w 5. i 89. minucie, po której znakomicie interweniował jednak Witan. Mało? To wyróżnijmy jeszcze asystę przy golu Cernycha na 2:0.

Maciej Szmatiuk (7) - solidny występ poparty dużą ilością wygranych pojedynków. Stoicki spokój w rozgrywaniu w obronie i wygrane ważne starcia biegowe.

Łukasz Mierzejewski (6) - chyba najmniej barwna postać w ekipie gospodarzy. Ani nie błyszczał, ani nie podpadł. Dał się ograć jak junior Luisowi Carlosowi, który chwilę po ograniu bocznego obrońcy Górnika zanotował asystę przy golu Drygasa.

Przemysław Kaźmierczak (7) - jego ostatnie występy to małe kroczki do osiągnięcia tytułu "najmozolniejszego piłkarza meczu". Podobne zachowania widać było też w meczu z Zawiszą, jednak Kaz wyszedł z nich zwycięską ręką. Przykładem niech będzie trzeci gol dla zielono-czarnych. Miał wiele opcji do wyboru po podaniu Bonina, jednak on zdecydował się zrobić kółeczko przed obrońcami i spróbować podcinką pokonać bramkarza. Kibicom na chwilę zatrzymało się serce, ale po trafieniu w poprzeczkę i dobitki wspomnianego już wcześniej Bonina wszyscy odetchnęli z ulgą, a Kaźmierczak zapisał sobie asystę. Do tego sporo wygranych górnych piłek, do czego zdążył nas już przyzwyczaić.

Lukas Bielak (6) - dobry w defensywie i bezpiecznym wyprowadzaniu akcji, jednak nie zapędzał się do ataku.

Miroslav Bożok (7) - na szybkości dryblował głównie lewą stroną boiska, wychodząc kilkakrotnie z kontratakami. Dobrze czuł się w "klepaniu" przed polem karnym Zawiszy. Asystował Cernychowi przy bramce na 4:1.

Tomasz Nowak (7) - przegląd pola na najwyższym poziomie. Architekt największej ilości akcji łęcznian. Bez Nowaka prawdziwą sztuką byłoby szybkie przejście podaniem z drugiej linii do ataku i na boki.

Grzegorz Bonin (9) - doszliśmy w końcu do MVP spotkania. Przy pierwszej sytuacji podjął duże ryzyko, gdyż mógł już z pierwszej piłki próbować pokonać Witana, a zdecydował się wymanewrować dwóch defensorów, by na koniec posłać futbolówkę między nogami bramkarza. Gdyby nie trafił, trafiłaby w niego duża fala krytyki, jednak pokazał jaj... charakter :) Przy drugiej bramce znalazł się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Na konto jego zasług trafia też asysta przy ostatnim golu autorstwa Szałachowskiego. Abstrahując od statystyk, Grzegorz popisał się trzeźwością umysłu, podejmując trafne decyzje. Ciekawie sprawa ma się także w przypadku dryblingu. Ruchy Bonina wydają się bardzo przewidywalne, jednak skrzydłowemu Jurija Szatałowa udaje się zostawić przeciwnika w tyle na kilku metrach. W jego nogi wstąpiło najwyraźniej "to coś"

Fiodor Cernych (8) - bramek tyle co Bonin, ale ocena niższa z jednego powodu - niższej skuteczności. Litwin miał jeszcze dwie stuprocentowe sytuacje, które trzeba było zamienić na gole. W 60. minucie niecelnie strzelił, a 16 minut później próbował fajerwerków w sytuacji sam na sam, w efekcie czego nie trafił nawet w bramkę. Na koncie ma też asystę przy pierwszym trafieniu Bonina. Ponad statystykami jest jednak cecha, z której najbardziej zadowolony może być Szatałow - Cernych jest do tej pory typem napastnika, który wykorzystuje pozornie proste sytuacje (patrz: dziubnięcia piłki przy golach). Takiego egzekutora wykorzystującego podania partnerów potrzebował Górnik. Oby swoją postawę podtrzymał jak najdłużej.


Rezerwowi:

Shpetim Hasani (5) - zagrał około 15 minut i znów nie pokazał nic ponad przeciętność. Przy stałych fragmentach jest cofnięty do obrony, a sporą ilość bramek w lidze szwedzkiej zdobył właśnie głową. Nie zdążył oddać strzału, zaistniał tylko dobrym pressingiem i skuteczną walką o piłkę. Wszyscy w Łęcznej czekają nadal, aż potwierdzi swoje statystyki z poprzedniego klubu.

Sebastian Szałachowski (7) - wszedł z ławki i nie potrzebował ani minuty na wejście w mecz. Dynamiką wkomponował się od razu. Bardzo dobry, mierzony strzał po podaniu Bonina na dalszy słupek przyniósł mu pierwszego gola w bieżących rozgrywkach, 11 we wszystkich występach Górnika w najwyższej klasie rozgrywkowej, a 31 w jego wszystkich występach w Ekstraklasie.

Wojciech Kalinowski (5) - wpadły na konto kolejne 2 minuty w Ekstraklasie piłkarza pozyskanego przed rokiem z 4. ligi.

Odwiedź nas Fanpage na Facebooku - bądź na bieżąco z Górnikiem Łęczna!


Polecamy