menu

Oceniamy piłkarze Śląska za mecz z Podbeskidziem: najlepsi Pawełek i Hateley

4 kwietnia 2015, 19:31 | Maciek Jakubski

Po bardzo słabym meczu Śląsk we Wrocławiu zremisował z Podbeskidziem 0:0. Przez 90 minut gospodarze potrafili sobie stworzyć tylko dwie stuprocentowe sytuacje. W Śląsku pochwalić można tylko wracającego po kontuzji Mariusza Pawełka i kierującego grą Toma Hateleya.

Śląsk Wrocław - Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0
Śląsk Wrocław - Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0
fot. Angelika Wiatr

Mariusz Pawełek 7/10 - zaryzykuję stwierdzenie, że najlepszy zawodnik Śląska w tym meczu. Wrócił do bramki po kontuzji i chociaż nie miał jakiś ciężkich sytuacji do obrony, to jednak co trzeba obronił, a kiedy była potrzeba, to świetnie interweniował na przedpolu.

Paweł Zieliński 6/10 - wreszcie niezły mecz Zielińskiego, choć trzeba pamiętać, że Górale niezbyt często bywali pod bramką gospodarzy. W ataku Zieliński kilka razy nieźle wrzucał w pole karne, ale bezskutecznie.

Mariusz Pawelec 6/10 - poprawny występ stopera Śląska. Wprawdzie szybko dostał żółtą kartkę, bo nie poradził sobie ze Śpiączką, ale potem było już lepiej.

Piotr Celeban 6/10 - w zasadzie występ tylko ciut lepszy niż w przypadku Pawelca. Miał kłopoty z wyprowadzaniem piłki, ale też kilka razy powędrował pod bramkę Zajaca.

Dudu Paraiba - dobry występ Brazylijczyka. W ofensywie był chyba najgroźniejszym zawodnikiem Śląska, często wrzucał piłkę w pole karne Podbeskidzia. Kilka razy bardzo groźnie. Szkoda, że tych dośrodkowań nie potrafili zakończyć bracia Paixao.

Flavio Paixao 4/10- kolejny mecz w którym Flavio podejmuje kompletnie idiotyczne decyzje. W pierwszej połowie wpadł w pole karne i zamiast strzelać, to holował piłkę i zakończył akcję niecelnym podaniem. W drugiej połowie ponownie w dobrej sytuacji podawał do obrońcy Górali, zamiast strzelać. Nie wspominam nawet o słabych próbach strzałów.

Tom Hateley 6,5/10 - po raz kolejny serce, płuca i silnik Śląska. Może ciut słabiej niż w kilku poprzednich spotkaniach, ale mimo wszystko to co dobre, to zaczynało się od Anglika.

Tomasz Hołota 5/10 - poza jedną akcją kompletnie niewidoczny. Miał dać w środku jakość, a nie dał za wiele.

Peter Grajciar - bardzo słabe zawody Słowaka, który w tym meczu miał kreować grę gospodarzy, a był kompletnie niewidoczny. Nawet gdy dośodkowywał ze stojącej piłki, to robił to nieudolnie. 2/10

Robert Pich 5/10 - w pierwszej połowie miał najlepszą sytuację w meczu, ale po świetnej kontrze nie zdołał pokonać Zajaca. Generalnie typowy występ dla Słowaka. Kilka fajnych zwodów, fatalne dogranie. Zawsze złe wybory.

Marco Paixao 3/10 - bardzo słaby mecz Marco. Ciężko sobie przypomnieć jakąś pozytywną akcję w jego wykonaniu.

Krzysztof Danielewicz 5/10 - wszedł za Grajciara i był na pewno aktywniejszy od niego, bardziej widoczny. Prochu jednak nie wymyślił, bo nie mógł.

Milos Lacny - przez 10 minut pokazał więcej niż bracia Paixao przez 90 minut. Oddał dwa bardzo groźne strzały, ale zarobił też dwie żółte kartki i zakończył mecz z czerwoną. Czy można go winić za ambicję?


Polecamy