menu

Oceniamy legionistów za mecz z Piastem: Im dalej w przód, tym gorzej

24 marca 2014, 20:41 | Marek Koktysz

Legia rzutem na taśmę pokonała w Gliwicach Piasta (2:1). Zwycięską bramkę zdobył krytykowany w ostatnich tygodniach Władimer Dwaliszwili, który wpakował futbolówkę do siatki z blisko jednego metra. Wojskowi męczyli się niemiłosiernie, żeby w ogóle Piasta ukąsić.

Dusan Kuciak (4) - Słowak był dzisiaj praktycznie na wczasach, bo Piastunki bywały na połowie Legii gościnnie. W jednej, jedynej sytuacji, gdzie musiał się wykazać... nie wykazał się. Wilczek dosyć banalnie go zmylił, więc nie można tego meczu Dusanowi zapisać do udanych.

Tomasz Brzyski (6) - w przeciwieństwie do swojego kolegi na prawej stronie obrony, był aktywny i szukał gry. Fajnie wychodziły mu dośrodkowania w pole karne, ale jego koledzy nie potrafili ich wykorzystać. Parę razy głupio stracił piłkę, ale bez większych konsekwencji. Jedynym wyjątkiem była akcja na 1:0, kiedy minął się z piłką wybijaną z pola karnego.

Dossa Junior (7) - dużo dobrych interwencji, czujny i spokojny, kiedy trzeba. Dzisiaj bardzo starał się rozciągać grę, wykonując raz po raz kilometrowe przerzuty. Dwukrotnie próbował zagrozić rywalowi strzałem głową, z czego tylko jedna próba wyszła mu groźna. Nieco pasywnie zachował się, kiedy Wilczek biegł do piłki by zdobyć gola. Portugalczyk myślał, że zawodnik gospodarzy będzie na spalonym.

Jakub Rzeźniczak (5) - raczej niewidoczny, co miało dobre i złe strony. Jak był przy piłce, to sprawiał wrażenie troszkę niepewnego, jakby miał zaraz stracić futbolówkę. To zresztą się nie raz działo.

Łukasz Broź (4) - kompletnie niewidoczny i bezproduktywny na prawej flance. W porównaniu do Brzyskiego, który szarpał, starał się, wszędzie go było pełno, Broź był okropnie zgaszony. Na szczęście Legii Piast nie atakował prawą stroną (jak już atakował).

Ivica Vrdoljak (7) - zanotował dzisiaj dużo przechwytów, zbierał sporo piłek. Zadania defensywne realizował bardzo dobrze. Z przodu mniej produktywny, ale "Ivo" raczej nie jest od tego. Generalnie wyglądał pewnie, choć można mieć pretensje, że jako środkowy nie potrafi za dobrze rozprowadzić piłki.

Tomasz Jodłowiec (7) - jako jeden z nielicznych, kiedy miał piłkę, to wyglądał z nią szalenie pewnie. Można było być spokojnym, że jej nie straci. Próbował pomóc kolegom z przodu, wykreować jakąś akcję, pociągnąć atak samemu, co nieźle mu wychodziło.

Michał Żyro (7) - dobrze wygląda Żyro z przodu. Szarpie, przepycha się i co ważne, notuje mało niecelnych zagrań, a to było jego bolączką. Dzisiaj miał parę takich "farfocli", ale kto nie miał. Zanotował kluczowe podanie przy golu Ondreja Dudy oraz potrafił fajnie poszerzyć pole gry, przerzucając ciężar akcji na drugą stronę. Robił to przy tym bardzo celnie, bo każdy przerzut trafiał pod nogi kolegów.

Henrik Ojamaa (4) - nie było drugiego takiego irytującego na murawie. Komentatorzy telewizyjni chwalili go za chęci, ciąg na bramkę i "znakomite przygotowanie fizyczne". Fajnie, ale w piłce trzeba czegoś więcej. Ojamaa może sobie biegać w tą i z powrotem, to może go jakiś trener lekkoatletyki zauważy i powoła do kadry. On nie robi tego, co powinien. Chowa głowę między nogi i wtedy już obchodzi go tylko zrealizowanie powziętej myśli, którą jest najczęściej "walnąć w stronę bramki". Żeby mu to jeszcze wychodziło. Smutne jest to, że chłopak mógłby zrobić różnicę - ma 5 asyst w lidze, które mógłby podwoić gdyby przestał grać pod siebie.

Ondrej Duda (8) - to on miał prawo pokazać "wała" krytykom, którzy skreślili go po pierwszym meczu ze Śląskiem. Drugi mecz, druga bramka i kolejny, bardzo dobry występ. Nieważne, że piłka odbiła się przy bramce od zawodnika Piasta. Gdyby się nie urwał, nie zdecydował na strzał i nie posłał go w odpowiednią stronę, to by gola nie było. Jego koledzy na coś takiego się nie zdecydowali przez cały mecz. Dobrze współpracuje z Radoviciem. Odnosiło się wrażenie, że kiedy zszedł z murawy, to wyparował gdzieś pomysł na atak Legii oraz zgasł "Rado". Duda wyrasta na ważną postać w zespole. Przy tym ma takie inne, nie ekstraklasowe zagrania. Ma pomysł, jest kreatywny i nie boi się go wcielić w życie. Będzie tylko coraz lepiej.

Miroslav Radović (6) - to nie był "Rado", do którego przywykliśmy. Za dużo miał w tym meczu momentów, gdzie znikał na parę ładnych minut. Bardzo możliwe, że się oszczędzał przed meczem z Lechem, bo starał się grać bardzo uważnie, czasem nawet delikatnie. A wiemy, że Serb lubi powalczyć, przepchnąć się i grać na granicy faulu. Dzisiaj tego nie było. Nie wykorzystał dogodnej sytuacji, kiedy ofiarnie interweniował Szumski oraz nie strzelił bramki, mając tylko golkipera przed sobą (wtedy kiedy był spalony) - w każdym innym meczu Radović by te sytuacje wykorzystał.

Rezerwowi:

Władimer Dwaliszwili (6) - miał bardzo dużo czasu, żeby zaprezentować się lepiej. On sam dałby sobie pewnie "10", sądząc po reakcji na strzelonego gola. Temat jego cieszynki i gry w tym meczu, to materiał na osobny artykuł. Gruzin epchnął piłkę z jednego metra do bramki, co nie udało mu się w meczu z Wisłą. Jest postęp. Ale poza tym był niewidocznym, starym, niedobrym "Lado". Gola szanujemy i odnotowujemy.

Jakub Kosecki (-) - zagrał zbyt krótko, żeby dawać mu pełną ocenę, ale należy odnotować, że to on wypracował całą sytuację, która dała Legii zwycięstwo.


Polecamy