menu

Oceniamy legionistów za mecz z Koroną: Połączenie młodzieńczej fantazji z ligową rutyną

24 sierpnia 2014, 18:04 | Marek Koktysz

Niejeden trener w Ekstraklasie chciałby mieć taki potencjał ludzki w kadrze, co Henning Berg. Norweg może bawić się składem niczym miliony graczy na co dzień w Football Managerze. Kolejny już eksperyment szkoleniowca mistrzów Polski tym razem wypalił, chociaż nie bez drobnego uśmiechu losu.

Konrad Jałocha (8) - nie jest łatwo być zastępcą tak dobrego bramkarza jak Dusan Kuciak. Jałocha podszedł jednak do meczu bez kompleksów i godnie zastąpił Słowaka. Przez to należy rozumieć, że parokrotnie ratował legionistom skórę. Szczególnie pracowitą miał pierwszą połowę, w której jego interwencję zapobiegły bolesnemu laniu przez Koronę.

Bartosz Bereszyński (7) - znakomity i niezmordowany z przodu. W zasadzie był dzisiaj bardziej drugim prawoskrzydłowym niż bocznym obrońcą. Dawał odczuwalną przewagę na połowie rywala. Nieco gorzej radził sobie z tyłu. Najgorsze było fatalne podanie do Wieteski wszerz boiska, po którym goście wyszli na dogodną pozycję do objęcia prowadzenia. Cała wina spadłaby na "Beresia", bo młody Wieteska nie miał czasu i sposobności, żeby opanować piłkę.

Igor Lewczuk (6) - dość neutralny występ stopera Legii. Nie przytrafiły mu się jakieś rażące błędy, ale wyglądał na mniej pewnego w swoich interwencjach. Szwankowała przede wszystkim celność zagrań i proces decyzyjny, gdyż Lewczuk podejmował niekiedy zbyt gwałtowne i nieprzemyślane decyzję.

Mateusz Wieteska (7) - każdy ma do futbolu subiektywne podejście. Nam coś wyjątkowo podobało się w tym obrońcy. Dobrze pracował w powietrzu, wygrał sporo pojedynków główkowych. Nie miał problemów z ustawianiem się, nie zapędzał się za daleko od swojego pola karnego, dzięki czemu był w odpowiednim miejscu aby zatrzymywać ataki Korony. Do tego należy dodać dobrą zwrotność, niezłą szybkość i mądre wyprowadzenie piłki. Z pewnością jest to materiał na niezłego obrońcę, jeśli wziąć pod uwagę jego wiek i to, że cały czas może się doskonalić.

Łukasz Moneta (6) - naszym zdaniem najgorszy z czwórki obrońców. Patrząc jak z przodu podłączał się Bereszyński albo jak robi to Brzyski, to Moneta wyraźnie odstawał. Miał także trudności z wygraniem jakiś pojedynków siłowych, dawał się ogrywać, niezbyt wymagającemu rywalowi, czyli Jackowi Kiełbowi. Tutaj odsyłamy raczej jeszcze do Legii II.

Helio Pinto (5) - większość meczu spędził na łapaniu się za przywodziciela, przynajmniej takie wrażenie odnieśliśmy. Do jego "człapania" zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale Helio nie nadrabia tego niestety niczym innym. Jak już decydował się zagrać do przodu, a nie w bok, to robił to raczej niecelnie albo wybierał niskiego Piecha, któremu rzucał wysokie piłki. Dopiero w drugiej połowie uratował się nieco podaniem, po którym ostatecznie padła bramka. Pytanie jednak czy więcej zrobił tu Portugalczyk czy Leandro, który się ewidentnie "obciął".

Krystian Bielik (7) - wybrany "największym plusem meczu" przez widzów Canal Plus. My nie jesteśmy tak hurraoptymistyczni i w tej roli widzimy raczej kogoś innego. Nie można jednak zabrać Bielikowi, że zagrał dobry mecz, a on sam jest materiałem na dobrego piłkarza. Nie przez przypadek już w wieku 16 lat został desygnowany do gry w Ekstraklasie i wytrzymał na murawie pełne 90 minut. Ma dobry przegląd pola, potrafił niekonwencjonalnie i dokładnie zagrać piłkę, a do tego trudno go przewrócić.

Adam Ryczkowski (5) - nienajlepszy mecz w wykonaniu młodego legionisty, który niedawno podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt z Legią Warszawa. Dzisiaj zagrał nijako, często tracił piłkę, faulował i niewiele dawał drużynie w ofensywie. Zdecydowanie lepszym skrzydłowym był w tym meczu Bereszyński.

Jakub Kosecki (6) - nobilitowany do roli kapitana drużyny "Kosa" nie zachwycił. Wątpimy żeby to akurat rola "wodza" podziałała na niego deprymująco. Po prostu miał gorszy dzień. Nie udawały mu się dryblingi, a i markowe sprinty były jakieś takie wolniejsze niż zwykle.

Orlando Sa (8) - kolejny dobry mecz Portugalczyka, który udowadnia, że złe dni ma już za sobą. Usilnie stara się udowodnić Bergowi, że warto na niego stawiać. Pewny w swoich poczynaniach potrafił się zastawić, parł do przodu, szukał sobie miejsca w polu karnym. Wykorzystał podanie od Piecha i trafił do pustej bramki, ale już przy drugim golu miał rolę dużo bardziej znaczącą. To po jego strzale Saganowski dobił piłkę do siatki. Orlando nie odstawiał nóg (i głowy), co niejednokrotnie kończyło się dla niego w parterze. Sa wyraźnie się stara i chyba początkowy leniuch już z Warszawy wyjechał.

Arkadiusz Piech (6) - chaotyczny, to chyba najodpowiedniejsze słowo. Fakt, że nie rozpieszczali go koledzy, którzy usilnie grali na niego wysokie piłki (a takich ewidentnie nie lubi i sobie z nimi nie radzi). Niby zaliczył asystę, ale marne to dla niego pocieszenie, bo forma wciąż bardziej na rezerwy niż pierwszy garnitur.

Rezerwowi:

Marek Saganowski (7) - tytuł boiskowego jokera chyba niedługo na stałe przylgnie to "Sagana". Po raz kolejny napastnik ten wchodzi na boisko, a po chwili już cieszy się z gola. Dzisiaj było to świętowanie wyjątkowe, bo Saganowski ustrzelił swojego setnego gola w Ekstraklasie. Gratulujemy!

Mateusz Szwoch (5) - kolejny, młody debiutant, który dzisiaj pierwszy raz wybiegł na mecz Ekstraklasy w koszulce Legii. Nie porwał tłumów. Ciężko w zasadzie wymienić jakieś jego zagranie, które przykuło by uwagę, więc dajemy neutralną, środkową notę.


Polecamy