menu

Obrońca Cracovii Hubert Wołąkiewicz: W meczu ze Szkendiją Tetowo musimy podjąć większe ryzyko

6 lipca 2016, 05:16 | Rozmawiał Jacek Żukowski

Jutro rewanż w eliminacjach Ligi Europy. Hubert Wołąkiewicz z Cracovii przeżył już kilka rozczarowań w rozgrywkach pucharowych, więc wie, co mówi.

Hubert Wołąkiewicz grał w pucharach z Lechem Poznań
Hubert Wołąkiewicz grał w pucharach z Lechem Poznań
fot. fot. AP Photo/Scanpix Sweden/Erik Martensson

- Zagrał Pan już kilka spotkań w europejskich pucharach. Pomaga Panu w grze doświadczenie nabyte w takich konfrontacjach?

- Na pewno tak. Człowiek jest mniej spięty, można grać spokojniej. Nie znaczy to, że można się nie motywować. Teraz ze Szkendiją musimy zaprezentować się o wiele lepiej niż w pierwszym meczu. Nie możemy sobie pozwolić na takie błędy, jakie popełniliśmy w Macedonii, bo może nas to drogo kosztować. Wierzę w to, że w czwartek odrobimy straty.

- 0:2 to wynik, który chyba jeszcze nie przesądza sprawy na waszą niekorzyść?

- Tak. Szkoda, że nie strzeliliśmy bramki, co w pucharach bardzo się liczy. Musimy sobie jakoś poradzić. Potrafiliśmy wychodzić z większych opresji.

- Jak by Pan porównał zespół Szkendiji do innych przeciwników pucharowych, z którymi miał Pan do czynienia, grając w barwach Lecha Poznań?

- Porównałbym do zespołu z Azerbejdżanu, Xazer Lenkoran, bo jest bardzo wybiegany. Ale wtedy mieliśmy lepszy wynik, bo na wyjeździe było 1:1, a u siebie wygraliśmy 1:0.

- Szkendija to zespół podobnej klasy co Cracovia?

- Można tak powiedzieć. Zaskoczyli nas z rzutu wolnego, a potem się pogubiliśmy. Przeanalizujemy dokładnie ten mecz i powinno być lepiej.

- Który mecz z pucharów pamięta Pan najlepiej?

- Z pewnością debiut, w 1/16 finału Ligi Europy w 2011 r. przegraliśmy w Bradze 0:2, a 0:1 dawało nam dogrywkę. Pamiętam też oczywiście inne mecze, w których nam ostatecznie nie poszło. Choćby z Żalgirisem Wilno. W pierwszym spotkaniu przegraliśmy 0:1, a po meczu rewanżowym, mimo że wygranym 2:1, odpadliśmy. Nie przebrnęliśmy też islandzkiego Stjarnanu.

- Tylko raz w Lechu odrobiliście straty. Ulegliście estońskiemu Nomme Kalju 0:1, by w rewanżu wygrać 3:0.

- W większości spotkań, które graliśmy na wyjazdach, mieliśmy dużo okazji strzeleckich, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Gdy graliśmy u siebie, to drużyny przyjeżdżały, by bronić się i nie stracić gola. Kluczem jest szybkie strzelenie bramki. Czasem można się naciąć, jak było to z Żalgirisem, gdy zostaliśmy skontrowani.

- Porażka w Macedonii może wynikać z tego, że większość z was nie grała w pucharach?

- Nie zrzucałbym winy na to. Po prostu graliśmy z dobrą drużyną, która ma ciekawych zawodników. Słabsza jest w defensywie, ale nie stwarzaliśmy sytuacji bramkowych, więc nie mogliśmy się przekonać o słabości defensywy rywala. Teraz trzeba będzie zagrać przede wszystkim bardziej odważnie. Oglądaliśmy sparingi Szkendiji, ale jednak spotkanie o stawkę to co innego, teraz jesteśmy mądrzejsi, wiemy na co rywali stać.

- Przeciwko komu grało się najtrudniej?

- Rywale mają ofensywną trójkę - Ibraimi, Hasani i Stenio Junior. Cały czas się rotują. Ofensywę mają bardzo groźną. Musimy jednak ich nacisnąć, zagrać mądrze, ale odważnie. Musimy zaryzykować z przodu. W pierwszym meczu za mało było prostopadłych podań. Sądzę, że wyciągniemy wnioski i będzie inaczej.

- Musiał się Pan przestawić mentalnie znów na grę na lewej obronie.

- Nie jest to nic nowego dla mnie, ale jak się kończy sezon na pozycji stopera, to ciężko się przestawić. Może klub kogoś sprowadzi? Można przesunąć Deleu albo Jakuba Wójcickiego na lewą stronę. Ale oczywiście, jak trener będzie chciał, abym to ja występował w tym miejscu boiska, to dostosuję się, wolę grać niż oglądać mecz z ławki.

- Trenujecie rzuty karne?

- Czasami zostajemy po treningu. Zawsze strzelałem „jedenastki”, może będzie okazja w czwartek?

Tu znajdziesz więcej najnowszych informacji o piłkarzach Cracovii

Sportowy24.pl w Małopolsce