Nudy przy Reymonta. Pożegnanie "Sobola" najciekawsze w meczu Wisły z Górnikiem
Marne widowisko zafundowali kibicom piłkarze Wisły Kraków i Górnika Zabrze, którzy bezbramkowo zremisowali przy Reymonta. Na poziomie zaprezentowali się natomiast kibice Białej Gwiazdy, którzy okazale pożegnali Radosława Sobolewskiego, który do Krakowa wrócił już w nowych barwach.
Zobaczcie megagalerię zdjęć ze spotkania!
Przed rozpoczęciem meczu miała miejsce wzruszająca uroczystość, bowiem popularny i szanowany „Sobol” został pożegnany przez włodarzy krakowskiej Wisły. O byłym kapitanie krakowskiego zespołu nie zapomnieli również kibice, którzy przygotowali specjalną oprawę upamiętniającą wiele lat Sobolewskiego w tym klubie. Pamiątkową paterę za trzysetny mecz w barwach Wisły otrzymał Arkadiusz Głowacki.
Spotkanie rozpoczęło się bez huraganowych ataków obu zespołów, ale optyczną przewagę w pierwszych minutach uzyskał Górnik. Zabrzanie częściej utrzymywali się przy piłce, ale nie przekładało się to na jakiekolwiek zagrożenie pod bramką Miśkiewicza. Obie drużyny starały się grać wysokim pressingiem i atakowały przeciwników już na ich połowie, przez co początkowo na placu gry było bardzo tłoczno, bowiem gra skupiła się w okolicach środkowej linii boiska. Pierwszy groźny strzał oddał Stolarski w 11 minucie spotkania, ale Witkowski dobrze się spisał przy obronie tego uderzenia z dystansu. Szybko można było dojść do wniosku, że i Wisła, i Górnik wyglądają nieźle w defensywie, ale koszmarnie w ataku. Akcje obu zespołów nie miały rozmachu, a często wyglądały na kompletnie nieprzemyślane. W odróżnieniu od gości, gospodarze przynajmniej próbowali strzałów z dalszych odległości. Pierwsze celne uderzenie dla Górnika oddał Nakoulma w 15 minucie. Początkowy kwadrans gry nie był wypełniony po brzegi udanymi zagraniami i dobrym poziomem.
Spotkanie rozkręcało się bardzo powoli, jednak to Górnik starał się przejmować inicjatywę i atakować. Minimalnie niecelnie w 20 minucie uderzał Małkowski, który często był pod grą. Zaraz po tym na chwilę do ataku przeszła Wisła, która nękała gości rzutami rożnymi, z których jednak nie wynikło poważne zagrożenie pod bramką Witkowskiego. Chwilę później to Górnik wykonywał kilka kornerów i jeden z nich był bardzo groźny – Gancarczykowi zabrakło naprawdę niewiele, aby strzelić bramkę bezpośrednio z narożnika boiska! To były jednak nieliczne sytuacje, przez większość czasu gra nadal toczyła się środkowych sektorach boiska. Mnóstwo było w tym spotkaniu walki i gry na pograniczu faulu, ale sytuacji bramkowych - jak na lekarstwo.
Na początku ostatniego kwadransa pierwszej części spotkania odgryzła się drużyna gospodarzy. Po ładnym prostopadłym podaniu Chrapka do sytuacji sam na sam z Witkowskim mógł dojść Sarki, ale golkiper Zabrzan w ostatnim momencie wybił piłkę w aut. Nakoulma nie prezentował się w tym meczu dobrze, w jego grze widać było przebłyski, ale jeśli miała to być jedna z ostatnich okazji na wypromowanie i sprzedanie tego zawodnika, to było to zdecydowanie za mało. Tymczasem po raz kolejny niecelnie z dystansu uderzał Garguła, a chwilę potem po niezłym rajdzie Olkowskiego i jego mocnym dośrodkowaniu nie bez problemów interweniował Miśkiewicz. W 40 minucie Nakoulma przeprowadził indywidualną akcję po której groźnie strzelał Małkowski, ale jego uderzenie zostało zablokowane. Kilka minut później po raz kolejny groźnie podawał prawy obrońca gości i blisko dojścia do czystej sytuacji był Zachara, ale ostatecznie skończyło się na rzucie rożnym, po którym znów było groźnie w polu karnym Miśkiewicza. Obyło się jednak bez strzału na jego bramkę. W ostatnich fragmentach pierwszej połowy to Górnik był zdecydowanie stroną dominującą, jednak do szatni oba zespoły schodziły z bezbramkowym remisem.
Po przerwie obraz gry znacząco się nie zmienił. Niewielką optyczną przewagę uzyskał Górnik, ale wciąż brakowało klarownych sytuacji do zdobycia bramki. Nie popisał się Mączyński, który naprawdę fatalnie wykonał groźnie wyglądający rzut wolny z boku pola karnego. Jego wrzutka ominęła wszystkich zawodników w „szesnastce” Wisły i wyszła poza boisko. Po strzale Nalepy i rykoszecie zawodnika gości Wiślacy wykonywali kolejny rzut rożny, ale nic z niego nie wynikło. W 54 minucie Górnik miał najlepszą sytuację w meczu. Po dobrym wrzucie z autu Nakoulma doszedł do sytuacji sam na sam z Miśkiewiczem, jednak uderzył wprost w bramkarza gospodarzy. Reprezentant Burkina Faso zaimponował w tej sytuacji szybkością, ale wykończenie pozostawiło sporo do życzenia. Zespół Franciszka Smudy nie przeprowadził żadnej groźnej akcji w pierwszym kwadransie drugiej odsłony tego spotkania.
Z czasem na boisku zaczęło się robić więcej miejsca, lecz żaden z zespołów nie potrafił tego wykorzystać. Przewaga gości była tylko i wyłącznie optyczna, wciąż brakowało sytuacji podbramkowych. W 65 minucie Małkowskiego zastąpił Mosnikov. Były gracz Zagłębia zagrał na niezłym poziomie, dużo walczył, ale nie pokazał wszystkiego, na co go stać. Chwilę potem wydarzenia na boisku nabrały szybszego tempa. Po rajdzie Nakoulmy centymetry od wepchnięcia piłki do pustej bramki był Zachara, a zaraz potem groźną akcję przeprowadziła Wisła. Po podaniu Małeckiego w niezłej sytuacji znalazł się Nalepa, ale jego uderzenie zostało zablokowane. Szybko drugą zmianę przeprowadził trener Nawałka, niewidocznego i niezachwycającego Zacharę zmienił Madej. Chwilę później niezłą kontrę przeprowadzili gospodarze, po podaniu Garguły blisko dobrej sytuacji był Chrapek, ale w ostatnim momencie przeszkodził mu Kosznik. Po rzucie wolnym celnie głową uderzał Bunoza, jednak jego strzał nie sprawił problemów Witkowskiemu.
Chrapka zmienił Wilk, co uwidoczniło, jakie plany na resztę tego spotkania ma trener Smuda. Trzecią zmianę przeprowadził szkoleniowiec zabrzan, żegnanego burzą oklasków i poprawnie grającego w tym meczu Sobolewskiego zastąpił na boisku Nowak. Mecz zbliżał się do nieuchronnego końca, a nic nie zapowiadało zmiany wyniku. Podział punktów zdawał się najsprawiedliwszym wynikiem przede wszystkim dlatego, że… żaden z zespołów nie zasłużył na zgarnięcie trzech oczek. Przez długi okres czasu na boisku nic się nie działo. Żadna z drużyn nie potrafiła stworzyć jakiegokolwiek zagrożenia pod bramką przeciwnika. Kontuzjowanego Gargułę zmienił Kamiński, ale nie miało to większego znaczenia dla przebiegu reszty tego spotkania. Grającego bez błysku Stjepanovicia zastąpił Burliga, a zawodnicy w dalszym ciągu nie potrafili sforsować defensywy rywali. Sędzia okazał się okrutny dla kibiców i przedłużył ich męki o trzy minuty. W ich trakcie również nic się nie wydarzyło i spotkanie to zakończyło się bezbramkowym remisem. Jedynym godnym zapamiętania wydarzeniem było pożegnanie Radosława Sobolewskiego.
A obaj szkoleniowcy mają o czym myśleć.