Nudny remis w Bielsku. Górale nie chcą awansować?
Po sensacyjnej porażce Podbeskidzia z Dolcanem dzisiaj kibice liczyli na przełamanie w spotkaniu ze słabym ostatnio Piastem Gliwice. W Bielsku bramki jednak nie padły, a Podbeskidzie ma coraz mniejszą przewagę nad Flotą Świnoujście.
Po rundzie jesiennej oba zespoły walczyły o awans do Ekstraklasy, jednak słaba wiosna w wykonaniu podopiecznych Marcina Brosza sprawiła (wliczając starcie z Podbeskidziem Piast już od 10 spotkań nie zaznał smaku zwycięstwa), że gliwiczanie marzenia o awansie muszą odłożyć na następny sezon.
Z kolei Podbeskidzie wciąż liczy się w walce o awans, jednak ostatnie występy bielszczan nie są zachwycające. Dzisiejszy mecz miał dać odpowiedź, czy niedawna wpadka w Ząbkach to był tylko wypadek przy pracy, czy może zapowiedź jakiegoś głębszego kryzysu.
Spotkanie rozpoczęło się od ataków gospodarzy, już w 10. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Chmiela w polu karnym powstało olbrzymie zamieszanie, piłkę z linii bramkowej wybili jednak obrońcy Piasta. Gospodarze gaśli jednak z minuty na minutę. Jeszcze w 18. minucie aktywny na początku spotkania Demjan strzelił z ostrego kąta tuż nad poprzeczką i to była już ostatnia godna uwagi akcja gospodarzy w pierwszej połowie.
Z kolei Piast w pierwszej odsłonie ani razu nie zagroził bramce Zajaca. Mecz od 20. minuty toczył się głównie w środkowej strefie boiska, obie drużyny grały wolno, niedokładnie i bez pomysłu. Swojej szansy obie ekipy w pierwszej połowie upatrywały w strzałach z dystansu, jednak uderzenia Demjana, Ziajki czy też Biskupa bądź Pietronia były bardzo niecelne.
W przerwie meczu można było mieć nadzieję, że drugie 45. minut będzie o wiele ciekawsze, niestety, obraz gry w drugiej połowie wcale się nie zmienił. Gra znów toczyła się w środku boiska, obie drużyny nie były w stanie przeprowadzić żadnej skutecznej akcji. Podopieczni Marcina Brosza również i w drugiej odsłonie nie zagrozili bramce Zajaca potwierdzając, że ich ostatnie wyniki nie są dziełem przypadku. Z kolei gospodarze próbowali atakować, jednak ich próby nie przynosiły żadnych efektów. Trener Kasperczyk szybko zrobił trzy zmiany, jednak tym razem nie wniosły one nic do przebiegu spotkania.
Odrobinę emocji mieliśmy w końcówce, najpierw w 87. minucie po dośrodkowaniu Rogalskiego z rzutu rożnego niepilnowany Górkiewicz strzelał głową z kilku metrów, jednak wprost w ręce Kozika, a w 91. minucie mieliśmy największą kontrowersję tego spotkania: wychodzącego sam na sam Malinowskiego na linii pola karnego staranował wręcz Kozik, ale nie wiedzieć czemu sędzia nie podyktował rzutu wolnego dla Podbeskidzia. Tak więc po słabym i nudnym spotkaniu obie ekipy podzieliły się punktami, a za komentarz do spotkania niech posłuży konferencja prasowa, na której to trenerzy wypowiedzieli odnośnie meczu dosłownie po jednym zdaniu. Nic dodać, nic ująć.
- Nie chcę na gorąco nic mówić, by nie powiedzieć za dużo. Musimy to wszystko przemyśleć, by na tej ostatniej prostej wyjść na swoje - stwierdził krótko Robert Kasperczyk, trener Podbeskidzia.
- Jaka gra, taki wynik. Wynik nie krzywdzi żadnego z zespołów - podsumował natomiast Marcin Brosz.