Nowy obrońca Górnika nie zagra w meczu z Koroną
Reprezentacyjny obrońca Bośni i Hercegowiny Boris Pandża został wczoraj piłkarzem Górnika. 26-letni stoper podpisał z zabrzanami kontrakt obowiązujący do końca tego sezonu z opcją przedłużenia go o kolejny rok. W dzisiejszym meczu z Koroną jeszcze nie zadebiutuje.
- Nigdy wcześniej nie byłem w Polsce i jak dotąd ten kraj kojarzył mi się tylko i wyłącznie z religią katolicką i papieżem Janem Pawłem II - powiedział Pandża. - Moje pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Natomiast co do rozgrywek ligowych myślę, że poziom jest naprawdę niezły. Wydaje mi się, że poziom piłki w Polsce cały czas idzie do przodu i że w przyszłości możecie spodziewać się naprawdę dobrych wyników.
Pandża, który ma również chorwackie obywatelstwo, przygodę z piłką zaczynał w rodzinnym Mostarze, skąd trafił do NK Siroki Brijeg, z którym w 2006 roku zdobył mistrzostwo Bośni i Hercegowiny. Kolejne 3,5 roku grał w chorwackim Hajduku Split. W 2010 roku przeszedł do belgijskiego KV Mechelen.
- Latem nie przedłużyłem kontraktu z Mechelen - dodał Pandża. - Grałem tam już trzy lata i zależało mi, aby zrobić krok naprzód. Miałem kilka ciekawych propozycji, z których ostatecznie nic nie wyszło. Czas mijał, a ja szukałem klubu. Wtedy zadzwonił do mnie agent z informacją, że zainteresowany jest Górnik. Powiedziałem sobie, czemu nie? To, czego się dowiedziałem o klubie przekonało mnie, że Górnik to będzie dobry wybór.
Pandża ma na swoim koncie 17 występów w reprezentacji Bośni i Hercegowiny. Po raz ostatni w kadrze grał jednak przed rokiem, bo we wrześniu ub.r. doznał skomplikowanej kontuzji kolana, po której dopiero w marcu wrócił na boisko.
Bośniak nie zagra dziś z Koroną, bo ma zaległości treningowe. W drużynie Górnika zabraknie w Kielcach także kontuzjowanych Dancha, Magiery, Nowaka, Łuczaka i Oziębały oraz pauzującego za kartki Przybylskiego.
- Nie rozpamiętujemy już meczu z Legią, ale jedziemy do Kielc po zwycięstwo - powiedział gracz Górnika Bartosz Iwan. - Korona jest ostatnia w tabeli, ale czeka nas trudne spotkanie, bo nawet takie drużyny u siebie potrafią się mocno sprężyć.