Nikolić zapewnił Legii awans. Mistrz Polski znowu niemrawy
Piłkarze Legii raz jeszcze pokazali, że są dalecy od optymalnej formy, ale w końcu odnieśli zwycięstwo. Wygranej nie byłoby bez Nemanji Nikolicia. Napastnik stołecznej ekipy zdobył obie bramki. Przy Łazienkowskiej Legia pokonała Zrinjskiego Mostar 2:0 i awansowała do 3. rundy eliminacji Ligi Mistrzów.
Liczba sprzedanych biletów na wtorkowy mecz nie mogła zachwycać, ale złożyło się na to kilka powodów. Przeciwnik nie jest z najwyższej półki i na pewno nie był magnesem dla kibiców. Spotkanie odbywało się w środku tygodnia co także nie mogło wpłynąć pozytywnie na frekwencję przy Łazienkowskiej. W stolicy pojawiła się także niewielka grupa kibiców Zrinjskiego, która wiernie wspierała swoją drużynę. Sympatycy Wojskowych spodziewali się dobrego wyniku, zwycięstwo miało być formalnością, a do awansu wystarczyło zachowanie czystego konta.
Trener Besnik Hasi do boju posłał praktycznie optymalny skład, w którym znalazł się Michał Pazdan. Dla stopera Legii i reprezentacji Polski jest to pierwszy występ w tym sezonie w klubie, zastąpił on Jakuba Rzeźniczaka, który zagrał w trzech poprzednich spotkaniach i nie zrobił najlepszego wrażenia, by wspomnieć tylko zawinionego gola dającego Jagiellonii remis w Warszawie. Zamiast Aleksandara Prijovicia mecz rozpoczął Nemanja Nikolić, strzelec jedynego gola dla Legii w Mostarze. Albański szkoleniowiec mistrza Polski miał wątpliwości co do występu Thibaulta Moulina, ale ostatecznie i Francuz rozpoczął spotkanie w pierwszym składzie. To właśnie on był najlepszym piłkarzem warszawian w dwóch poprzednich meczach, w obu zaliczył asystę (także przy bramce Nemanji Nikolicia w pierwszym meczu ze Zrinjskim). Trener gości Vinko Marinović nie zmienił składu, mecz rozpoczęła dokładnie ta sama jedenastka, która zaczynała mecz w Bośni.
Pierwsze minuty stały pod znakiem pełnej kontroli gospodarzy, którzy wcale nie spieszyli się z tworzeniem sytuacji strzeleckich. Wielkim ciosem dla gospodarzy była kontuzja Guilherme, której ten doznał w starciu z przeciwnikiem przy wyprowadzaniu kontry. To na Brazylijczyku opierała się ostatnio ofensywna gra Legii. Uraz pomocnika Legii był szansą dla Kaspra Hamalainena, który wszedł na boisko po raz pierwszy w nowym sezonie. Jeśli chodzi o atak Legii to do tego momentu brylował przede wszystkim Moulin, imponowała współpraca Francuza z Adamem Hlouskiem na lewej stronie boiska. Kilka okazji miał także Hamalainen, ale brakowało zrozumienia z kolegami z ofensywy.
W 27. minucie meczu za dość przypadkowe zagranie ręką jednego z gości po wrzucie z autu sędzia meczu Nicolas Rainville podyktował rzut karny dla mistrzów Polski, do którego podszedł Nemanja Nikolić. Drużyna gości w komplecie otoczyła arbitra z pretensjami, ale nie zdało się to na nic - Francuz pozostał nieugięty. Król strzelców Ekstraklasy podszedł do piłki ustawionej na jedenastym metrze i strzałem w okienko pokonał Dalibora Kozicia. Goście musieli teraz zaatakować odważniej, jeśli chcieli myśleć o awansie. To było szansą dla warszawian.
Tuż przed przerwą w polu karnym padł Jasmin Mesanović, sędzia nie dopatrzył się jednak przewinienia. Bośniacy nawet specjalnie nie protestowali. Przez ostatnie minuty pierwszej części meczu to Zrinjski prowadził grę, wymieniał podania na połowie Legii bardzo odważnie, co musiało zaskoczyć gospodarzy. Legioniści zdołali jednak utrzymać korzystny wynik do końcowego gwizdka arbitra w pierwszej połowie. Wnioski? Legia nie gra najlepszego meczu, ale korzysta na nieudolności w ofensywie piłkarzy z Mostaru. Szkoda było jedynie kontuzji Guilherme, która była najgorszą wiadomością mistrza Polski w pierwszej połowie. Gościom brakowało tego, czego Jagiellonii w sobotę, czyli mądrego rozgrywania akcji i koncentracji przy wykonaniu kluczowego podania.
Drugą część spotkanie agresywnie rozpoczęli mistrzowie Bośni, legioniści prawie wcale nie przebywali na połowie przeciwnika. Momentami przypominało to ligowe starcie z Jagiellonią, kiedy przez długi czas goście mieli przewagę, ale nie potrafili jej udokumentować. Przez pierwsze 10 minut drugiej połowy Legia stworzyła sobie jedną dobrą szansę. Łukasz Broź znakomicie rozegrał dwójkową akcję z Nemanją Nikoliciem, po czym wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale sędzia uznał, że obrońca był na spalonym. W 60. minucie meczu goście stanęli przed swoją najlepszą szansą na doprowadzenie do remisu, ale strzał z woleja z około jedenastu metrów znakomicie sparował do boku Arkadiusz Malarz.
Futbol bywa niesprawiedliwy, przekonaliśmy się o tym już kilka chwil później. Nemanja Nikolić poradził sobie z obrońcami przed linią pola karnego, wparował w szesnastkę gości i strzałem po ziemi pokonał bramkarza mistrza Bośni. Legii nie należała się bramka, ale trzeba docenić napastnika Wojskowych za znakomite wykorzystanie stuprocentowej sytuacji. Węgierskiego napastnika obsłużył nie kto inny jak Kasper Hamalainen, który wyprowadzając kontratak popisał się efektownym rajdem.
Strzelona bramka pozwoliła gospodarzom nabrać luzu w grze, przyszedł spokój i gra wydawała się bardziej składna i pewniejsza. Piłkarze Besnika Hasiego pozwalali od teraz rywalom na znacznie mniej na swojej połowie, szybko egzekwując swoje ataki. Po jednym z nich trzeciego gola mógł i chyba powinien zdobyć Nikolić, ale snajper mistrza Polski po doskonałym podaniu Adama Hlouska w polu karnym strzelił za słabo, prosto w Dalibora Kozicia.
Ostatnie minuty stały pod znakiem przewagi gości, którzy stworzyli sobie znakomitą okazję po rzucie wolnym i strzale z główki, którzy zmierzał już do siatki, ale kolejny raz cudowną paradą popisał się Arkadiusz Malarz. Legioniści do końca meczu rozgrywali mądrze piłkę i nie pozwolili gościom na więcej ataków. Mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla mistrza Polski, który w następnej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów zmierzy się ze zwycięzcą dwumeczu AS Trencin - Olimpija Ljubljana. Pierwsze spotkanie odbędzie się na wyjeździe, rewanż w Warszawie zaplanowano na poczatek sierpnia.