Nieudany powrót Zawiszy do Ekstraklasy. Gol Balaja zapewnił Jagiellonii trzy punkty
Przez dłuższy czas zapowiadało się, że mecz powracającego po 19 latach do Ekstraklasy Zawiszy zakończy się bezbramkowym remisem. Piłkarze Jagiellonii szybko wykorzystali jednak grę w przewadze i zdobyli zwycięską bramkę, której autorem był Albańczyk Bekim Balaj.
Kibice Jagiellonii starli się z ochroną (ZDJĘCIA)
Jedenastka Jagiellonii na ten mecz nie mogła nikogo zaskoczyć. Zgodnie z przewidywaniami od pierwszej minuty zagrało trzech nowych zawodników: Martin Baran, Jakub Tosik oraz Mateusz Piątkowski. Trener Zawiszy Bydgoszcz Ryszard Tarasiewicz postawił z kolei na piłkarzy ogranych już na ekstraklasowych boiskach, do których wkomponował nowopozyskanego Goulona oraz dwóch zawodników wyróżniających się w poprzednim sezonie 1. ligi Jakuba Wójcickiego oraz Michała Masłowskiego. Co ciekawe, w składzie gospodarzy znalazło się aż trzech byłych zawodników Jagiellonii. Mowa tu o Igorze Lewczuku, Hermesie oraz Vahanie Gevorgyanie. Nie wolno także zapominać, że prowadzący ich Ryszard Tarasiewicz także ma w swoim CV epizod pracy w białostockim klubie.
W sobotni mecz lepiej wszedł bydgoski Zawisza. Już w 5. minucie mogło być 1:0 dla beniaminka, jednakże uderzenie z rzutu wolnego Skrzyńskiego wylądowało na poprzeczce bramki Jakuba Słowika, a w zamieszaniu podbramkowym z linii bramkowej piłkę wybił Michał Pazdan. Sędzia Pskit w tej sytuacji początkował wskazał na środek boiska, ale szybko zmienił swoją decyzję. Chwilę później po ładnej zespołowej akcji bydgoszczan zablokowany został Michał Masłowski.
Jagiellonia przebudziła się w 23. minucie. Dobre podanie w pole karne otrzymał Tomasz Kupisz, ale jego strzał obronił Wojciech Kaczmarek. Po chwili ładną indywidualną akcją popisał się Dudek, po czym oddał uderzenie, które nie mogło zaskoczyć bramkarza Jagiellonii. Przed upływem pół godziny meczu po raz kolejny szczęścia z rzutu wolnego spróbował Skrzyński, ale tym razem uderzył niecelnie.
W końcówce pierwszej części gry do głosu doszła Jagiellonia. Najpierw po rzucie wolnym wykonywanym przez Plizgę piłka bardzo nieznacznie minęła bramkę Zawiszy, a następnie kilkakrotnie zakotłowało się w polu karnym niebiesko-czarnych. Po dość emocjonujących 45 minutach na tablicy świetlnej wciąż widniał jednak bezbramkowy remis.
Po przerwie drużyny wyszły w niezmienionych składach i w 52. minucie powinno być 1:0 dla Jagiellonii. Tomasz Kupisz ładnie rozegrał akcje z Mateuszem Piątkowskim, wyłożył dość niewygodną piłkę przed bramkę Kaczmarka, gdzie fatalnie spudłował Dawid Plizga. Jagiellonia posiadała optyczną przewagę, ale w białostockim zespole wyraźnie brakowało ostatniego podania, które doprowadziłoby do czystej sytuacji strzeleckiej. W 69. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Piątkowski. Uderzył jednak w środek bramki i bramkarz Zawiszy nie dał się zaskoczyć. Na kwadrans przed końcem za bezsensowne wejście wyprostowaną nogą drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną otrzymał Hermes i Zawisza od tej pory musiał grać w osłabieniu.
Jagiellonia niemal od razu wykorzystała przewagę liczebną. W kolejnej akcji dośrodkowanie z prawej strony boiska Piątkowskiego na bramkę zamienił wprowadzony dziesięć minut wcześniej debiutujący w drużynie Piotra Stokowca Bekim Balaj. Do końca spotkania lepiej prezentująca się fizycznie Jagiellonia nie dała już swoim osłabionym przeciwnikom dojść do głosu i spotkanie zakończyło się jej skromnym, aczkolwiek zasłużonym zwycięstwem 1:0. Bydgoszcz po raz kolejny okazała się szczęśliwa dla Jagiellonii. To właśnie w tym miejscu trzy lata temu białostoczanie zdobyli Puchar Polski, osiągając tym samym swój największy sukces w historii.