menu

Nieudany powrót do Ogródka. Pierwsze zwycięstwo Rakowa nad beniaminkiem, kontuzja Sapały

22 września 2018, 14:40 | Kaja Krasnodębska

Seria remisów z beniaminkami przerwana. Na otwarcie sezonu w poznańskim "Ogródku" Raków pokonał tamtejszą Wartę 2:0. Gospodarze kończyli mecz w dziewiątkę, a podopieczni Marka Papszuna bez Igora Sapały. Pomocnik został zniesiony z boiska z otwartym złamaniem ręki.

Warta - Raków 0:2
fot. Roger Gorączniak
Warta - Raków 0:2
fot. Roger Gorączniak
Warta - Raków 0:2
fot. Roger Gorączniak
Warta - Raków 0:2
fot. Roger Gorączniak
Warta - Raków 0:2
fot. Roger Gorączniak
Warta - Raków 0:2
fot. Roger Gorączniak
Warta - Raków 0:2
fot. Roger Gorączniak
Warta - Raków 0:2
fot. Roger Gorączniak
Warta - Raków 0:2
fot. Roger Gorączniak
Warta - Raków 0:2
fot. Roger Gorączniak
1 / 10

[przycisk_galeria]

Na 1. ligę w “Ogródku” kibice Warty ostatecznie musieli czekać aż do 11. kolejki. Poprzednie domowe mecze ich ulubieńców rozgrywane były nie w Poznaniu, a oddalonym o niecałe 60 kilometrów Grodzisku Wielkopolskim. Powrót na własny obiekt wypadł na mecz z aktualnym liderem Rakowem Częstochowa. Bo choć podopieczni Marka Papszuna zremisowali dwa ostatnie spotkania, to wciąż na zapleczu Lotto Ekstraklasy są najbogatsi w punkty. Do Wielkopolski przyjechali przerwać niekorzystną serię i po raz pierwszy w tym sezonie pokonać beniaminka. Dotychczasowe starcia z niżej ocenianymi GKS-em Jastrzębie oraz Garbarnią Kraków zakończyły się podziałem oczek.

Dokładnie takim samym dorobkiem punktowym jak druga z tych drużyn mogła przed pierwszym gwizdkiem sobotniego spotkania pochwalić się Warta. W starciu z częstochowianami nie mogła być więc faworytem. Tym razem obraz gry odzwierciedlał kolejność w tabeli - goście przez praktycznie całe spotkanie byli lepszym zespołem i zasłużenie zabrali do domów komplet punktów. Solidna gra oraz umocnienie się na pozycji lidera. Gdyby nie okrutna kontuzja Igora Sapały zespół Papszuna mógłby wracać do Częstochowy w wyśmienitym nastroju. Otwarte złamanie ręki pomocnika nieco zepsuło nastrój w całym zespole. 22-latek jeszcze w pierwszej połowie potknął się o piłkę, niefortunnie upadając na ziemię. Błyskawicznie został zabrany do szpitala i najpewniej czeka go dłuższa przerwa od futbolu.

Paskudna kontuzja ręki Igora Sapały w meczu @WartaPoznan - @rksrakow. #WARRCZ @_1liga_ #Fortuna1Liga pic.twitter.com/Jrg98Ptl0Z— Dariusz Goliasz (@DaroGol) 22 września 2018


Nie zobaczył żadnej z bramek swoich kolegów. Pierwszy gol padł dopiero w ostatniej akcji pierwszej części spotkania. Świetne dośrodkowanie Patryka Kuna w pole karne, gdzie najlepiej odnalazł się Sebastian Musiolik. Wysoki napastnik okazał się lepszy w pojedynku powietrznym od Wojciecha Onsorge i głową pokonał Tomasza Laskowskiego. Ściągnięty latem z ROW-u Rybnik zawodnik powrócił do wyjściowego składu częstochowian i zdobył swoje drugie trafienie w aktualnym sezonie.

Bramka do szatni musiała być bolesną, ale też jak najbardziej zasłużoną. Gra w dużej mierze toczyła się na połowie gospodarzy i to goście stworzyli sobie więcej sytuacji. Na skrzydle dobrze prezentował się Piotr Malinowski, z dystansu już wcześniej próbowali Sapała czy Marcin Listkowski, a do ofensywy ruszał także Arkadiusz Kasperkiewicz. Laskowski momentami miał ręce pełne roboty, przed drugą częścią spotkania mógł spodziewać się jeszcze większej ilości ofensywnych akcji po stronie Rakowa. Na boisku pojawił się bowiem drugi z rosłych napastników Papszuna: Szymon Lewicki.

To nie on, a niezwykle aktywny w ofensywie Andrzej Niewulis niedługo po przerwie podwyższył wynik na 2:0. Wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego, tym samym jeszcze mocniej pogarszając położenie rywali. Chwilę później Petr Nemec zdecydował się na aż dwie zmiany. Do boju ruszyli Patryk Piceluk oraz Krzysztof Biegański, ale ich pojawienie się na boisku nie zmieniło obrazu gry. Częstochowianie nadal mieli przewagę i nadal atakowali bramkę Warty. Musiolik i Lewicki fajnie współpracowali w ataku, a drugi z nich zdołał nawet umieścić piłkę w siatce. Wcześniej arbiter boczny wskazał jednak pozycję spaloną i trafienie nie mogło zostać uznane.

Z tej decyzji sędziego mogli cieszyć się piłkarze z Poznania, ale chwilę później nie było im do śmiechu. W ciągu zaledwie kilku minut w wyniku nadmiaru żółtych i w konsekwencji czerwonych kartek boisko opuściło dwóch z nich. Najpierw Michał Grobelny sfaulował w środku pola Listkowskiego, a później nieodpowiedzialnie zachował się również Jakub Kiełb.

Przegrywając 0:2 i grając w dziewiątkę przeciwko jedenastu piłkarzom lidera, podopieczni Nemca nie mieli już większych szans na wywalczenie choć punktu. W końcówce oddali inicjatywę rywalom, skupili się na defensywie. Zamknięci na własnej połowie nie dali jednak rywalom zdobyć kolejnej bramki. I chyba jedynie z tego mogą być zadowoleni. Przed wieczornymi meczami plasują się tuż nad strefą spadkową.

Piłkarz meczu: Sebastian Musiolik
Ocena spotkania: 3/10


Polecamy