Niespokojnie na trybunach. Kibice Arki Gdynia żądają dymisji Zbigniewa Smółki
Piąta z rzędu porażka gdyńskiej Arki. Żółto-niebiescy powalczyli, ale to nie wystarczyło do sięgnięcia po choćby punkt w starciu z Legią Warszawa.
fot. Przemyslaw Swiderski
Piłkarze gdyńskiej Arki nie sprostali w sobotę u siebie Legii Warszawa, ulegając mistrzowi Polski 1:2. Tym samym pozostają bez punktu po przerwie zimowej. Żółto-niebiescy długimi okresami gry podjęli z faworyzowanym przeciwnikiem wyrównany bój, jednak ostatecznie przeważyła piłkarska jakość „Wojskowych”. Najpierw najlepszy zawodnik ubiegłego sezonu, Carlitos, oszukał Adama Deję i technicznym strzałem pokonał Pāvelsa Šteinborsa. Drugą bramkę dla Legii zdobył Sandro Kulenović, po kontrze w momencie, kiedy gdynianie musieli już gonić wynik. Arka odpowiedziała tylko trafieniem Macieja Jankowskiego. Innych, dogodnych okazji nie wykorzystali niestety Aleksandyr Kolew, Michael Olczyk i Tadeusz Socha. Gdynianie tym samym nadal dzierżą mało zaszczytny tytuł ekipy z najgorszym bilansem po przerwie zimowej w ekstraklasie. Zapowiadaną walkę o czołową ósemkę można ostatecznie między bajki włożyć. Gdynian zamiast tego czeka walka o utrzymanie.
CZYTAJ TAKŻE: Arka Gdynia - Legia Warszawa. Znajdź się na zdjęciach!
Kibice po końcowym gwizdku sędziego w dosadny sposób domagali się dymisji trenera Arki Zbigniewa Smółki. Atmosfera w Gdyni robi się tym samym coraz bardziej napięta i nieciekawa. Nie tylko na boisku. Znamienne jest, że na prestiżowy pojedynek przeciwko mistrzowi Polski na trybuny pokwapiło się tylko ponad 7 tysięcy widzów. Ci, którzy jeszcze przychodzą, żądają zmian.
Faktem jest, że patrząc jedynie na bezprecedensową serię pięciu porażek z rzędu i już dziewięciu spotkań bez zwycięstwa, kryzys w Arce wydawać może się najpotężniejszy na przestrzeni ostatnich trzech sezonów w ekstraklasie. W rzeczywistości jednak chyba tak nie jest.
Gdy w kwietniu 2017 roku klubowi działacze zwalniali Grzegorza Nicińskiego, stało się to po porażkach 1:4 z Lechem Poznań, 2:3 z Piastem Gliwice, 2:4 z Górnikiem Łęczna i 1:5 z Pogonią Szczecin. Arka prezentowała się żałośnie i traciła absurdalną liczbę bramek. Najgorsze było, iż piłkarze nie sprawiali na boisku wrażenia, jakby mieli ochotę „umierać” za trenera. Nie sposób już było wypatrywać nadziei na poprawę sytuacji.
Obecnie natomiast sprawy nie mają się aż tak źle. Arka co prawda w fatalny sposób wznowiła rozgrywki, w żenującym stylu ulegając Koronie Kielce, Zagłębiu Sosnowiec i Piastowi Gliwice, jednak w dwóch ostatnich kolejkach jej gra uległa poprawie. Drużyna podjęła walkę z Lechem i Legią, lecz nie przyniosło to, niestety, efektów punktowych. Żółto-niebiescy mierzyli się z mocniejszymi od siebie przeciwnikami, wskazywanymi przed sezonem jako dwóch głównych kandydatów do tytułu mistrza Polski.
CZYTAJ TAKŻE: Zbigniew Smółka, trener Arki Gdynia: Do teraz nie wiem, jak mogliśmy przegrać spotkanie z Legią Warszawa;nf
Widać również, że trener Smółka szuka rozwiązań i reaguje na mankamenty w grze. Po tym, jak przeciwnicy seryjnie strzelali żółto-niebieskim gole po wrzutkach ze stałych fragmentów gry, podwyższył skład. Desygnował na boisko Christiana Maghomę, a ostatnio także Aleksandyra Kolewa. Sprowadził Marko Vejinovica, klasowego i wysokiego, defensywnego pomocnika. Najbardziej palący problem dzięki temu został zlikwidowany. Arka ma też ciągle w składzie piłkarzy, jak Michał Janota, czy Luka Zarandia, którzy jedną akcją mogą przesądzić losy meczu. Trzeba tylko jeszcze mocniej zewrzeć szyki w obronie i to wykorzystać.
Z perspektywy czasu kibice mają pełne prawo uważać obecnie, że zwolnienie Leszka Ojrzyńskiego i zatrudnienie Zbigniewa Smółki było błędem. Jednak dymisja aktualnego szkoleniowca, czego się domagają, niosłaby za sobą skutki finansowe i wcale nie dałaby gwarancji poprawy sytuacji. Położenie Arki wcale nie jest jeszcze tak dramatyczne, jak niektórzy je próbują malować. Bukmacherzy, bez wątpienia znający się na piłce lepiej, niż przeciętny kibic, jako faworytów do spadku ciągle wymieniają przed żółto-niebieskimi ekipy Zagłębia Sosnowiec, Miedzi Legnica, Górnika Zabrze i Wisły Płock. Smółka nie stwarza też wrażenia załamanego porażkami, jak to było w przypadku schyłku kariery w Arce trenera Grzegorza Nicińskiego. Wiadomo, że sam się nie podda, bo podkreśla, że tak nie zachowuje się mężczyzna. Wypada mu chyba dać szansę na udowodnienie, iż nie rzuca takich deklaracji na wiatr.
Walkę do końca razem z trenerem deklarują też piłkarze.
- Jeżeli trybuny będą z nami i pokażą, że są z klubem zawsze, nawet mimo porażek, to jestem przekonany, że się utrzymamy - mówi Adam Marciniak, kapitan Arki.
Tadeusz Socha po meczu Arka Gdynia - Legia Warszawa: Cieszę się, że doping trwa mimo porażek. Z takim wsparciem wyjdziemy ze złej sytuacji