Niespodzianka w Krakowie! Złocisto-krwiści przerwali zwycięską passę Cracovii
Korona Kielce pokonała na wyjeździe Cracovię 2:1, przerywając tym samym serię czterech zwycięstw z rzędu drużyny Wojciecha Stawowego. Bohaterem spotkania został Maciej Korzym, który zupełnie odmienił oblicze kielczan w drugiej połowie.
W pierwszych minutach to goście starali się przejąć inicjatywę, wysoko atakując przeciwnika pressingiem, ale gospodarze umiejętnie z tego wychodzili. Już w 6. minucie ładną akcję Cracovii próbował zakończyć Nowak, ale przewrócił się w polu karnym po interwencji rywala, a arbiter wskazał na rzut rożny. Od początku spotkania podopieczni Wojciecha Stawowego grali w swoim stylu, długo utrzymywali się przy piłce, cierpliwie konstruowali akcje i czekali na dogodne okazje. Ta nadarzyła się w 11. minucie po uderzeniu z dystansu Stebleckiego. Źle interweniował Małkowski, który "wypluł" piłkę, ale Dejmek uprzedził Nowaka.
Kilka minut później Cracovia rozegrała przepiękną akcję na jeden kontakt, którą zwieńczył Nowak pakując piłkę do bramki, ale wcześniej arbiter dopatrzył się pozycji spalonej napastnika Cracovii. W tej sytuacji sędzia miał rację. Goście bronili się coraz bardziej rozpaczliwie, ale oni także mieli swoje sytuacje, głównie po rzutach rożnych wykonywanych przez Pawła Golańskiego. W 18. minucie właśnie jedna z takich okazji zakończyła się strzałem Gołębiewskiego, ale piłkarz Korony przestrzelił.
Z czasem gra się nieco wyrównała, choć dalej to gospodarze byli stroną przeważającą. Tempo spotkania jednak nieco spadło. 34. minuta meczu przyniosła dwie, kapitalne sytuacje. Najpierw fantastyczne uderzenie głową Malarczyka po dośrodkowaniu z rzutu rożnego jeszcze lepiej obronił Pilarz,a następnie piekielnie mocne uderzenie Boljevicia sparował Małkowski. W 35. minucie sympatycy Cracovii doczekali się bramki dla swojego zespołu. Piłkę w środku pola przejął Saidi, który rozegrał ją z pierwszej piłki z kolegą, następnie dośrodkował z lewej strony, a wybiegającego z bramki Małkowskiego uprzedził Dawid Nowak, który sprytnym strzałem wpisał się na listę strzelców.
Odpowiedź gości była jednak niemal natychmiastowa. W 40. minucie po raz kolejny bardzo dobrze z rzutu rożnego dośrodkowywał Golański, a najlepiej w polu karnym zachował się Malarczyk, który strzałem głową doprowadził do wyrównania. Stałe fragmenty gry od początku meczu siały prawdziwy popłoch w szeregach gospodarzy i to się w końcu zemściło. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ już zmianie, a drużyny schodziły do szatni przy remisie 1:1.
Nie wiadomo, czy w przerwie piłkarze obu drużyn zamienili się ze sobą koszulkami, ale ku zaskoczeniu to kielczanie od początku drugiej części spotkania nadawali ton grze i niemal stłamsili Cracovię na ich połowie. Wiele w tym względzie zmieniło pojawienie się po przerwie aktywnego Macieja Korzyma, który zastąpił kontuzjowanego Pawła Golańskiego i absorbował uwagę obrońców gospodarzy. Już w 49. minucie w doskonałej sytuacji znalazł się Janota, ale przegrał pojedynek sam na sam z Pilarzem. Chwilę później po dośrodkowaniu z lewej strony do piłki dopadł Gołębiewski, który wymanewrował rywala i z czterech metrów uderzył głową w światło bramki, ale kapitalnie zachował się Pilarz, który wykazał się niezwykłym refleksem.
W 59. minucie był już jednak bezradny, a Korona po świetnym kwadransie w swoim wykonaniu wyszła na prowadzenie. Samobójcze trafienie w tej sytuacji zaliczył Dąbrowski, który tak niefortunnie interweniował po wstrzeleniu piłki przez Janotę, że wpakował futbolówkę do bramki obok bezradnie interweniującego Pilarza. Swoje "trzy grosze" w tej sytuacji dołożył Maciej Korzym, który świetnie wypatrzył kolegę w polu karnym. Kibice gospodarzy musieli przecierać oczy ze zdumienia, obserwując poczynania swoich pupili, którzy po przerwie grali bardzo nieporadnie.
W 66. minucie goście mogli sprezentować drużynie Wojciecha Stawowego bramkę, kiedy to błąd popełnił jeden z kielczan i za słabo podał do Małkowskiego, ale ten w ostatniej chwili uprzedził pędzącego Nowaka. Chwilę później z bardzo dobrej strony pokazał się Jaroszyński, ale piłka po jego strzale minęła bramkę Korony o kilka centymetrów. W 70. minucie powinno być 2:2, ale świetnej sytuacji nie wykorzystał Saidi, który fatalnie przestrzelił nad bramką. Wcześniej znakomitą akcję przeprowadził wprowadzony po przerwie Kita.
Z czasem gospodarze zaczęli przejmować inicjatywę, a kielczanie ograniczyli się do pilnowania wyniku i obrony na własnej połowie. Zawodnicy Cracovii nie mieli jednak pomysłu na stworzenie zagrożenia, a strzały Dąbrowskiego i Marciniaka z dystansu nie przyniosły efektu. Korona broniła się mądrze i nie pozwalała rywalom na stworzenie sobie dobrej sytuacji. Status quo utrzymał się do samego końca i ostatecznie sensacja stała się faktem. Korona pokonała Cracovię 2:1 i przerwała piękny sen podopiecznych Wojciecha Stawowego.