menu

Niespodzianka w Gijon! Beniaminek zatrzymał Real Madryt (RELACJA, ZDJĘCIA)

23 sierpnia 2015, 22:19 | Grzegorz Ignatowski

Real Madryt bezbramkowo zremisował ze Sportingiem Gijon w meczu 1. kolejki Primera Division. Bohaterem drużyny beniaminka La Liga okazał się bramkarz Ivan Cuellar, który przez całe spotkanie zanotował kilka, jeśli nie kilkanaście fenomenalnych interwencji.

Od początku meczu gołym okiem dało się dostrzec, kto tu występuje w roli drapieżnika, a kto w roli ofiary. Real atakował z pasją i szybko stworzył sobie kilka dogodnych sytuacji strzeleckich. Pierwszy przed szansą stanął Gareth Bale, ale po tym jak już minął bramkarza, trafił jedynie w boczną siatkę. Później minimalnie niecelnie strzelał Jese, a następnie dwie dobre sytuacje zaprzepaścił Isco. A to wszystko działo się w pierwszych 30 minutach meczu. No cóż, w tym momencie zapewne wszyscy uważali, że bramki są tylko kwestią czasu.

Czas mijał, a sytuacja nie ulegała zmianie. Real wciąż dominował, lecz "Królewscy" wciąż nie potrafili znaleźć sposobu na pokonanie świetnie broniącego Ivana Cuellara. Po strzale Cristiano Ronaldo w 34. minucie kibice mogli zacząć myśleć, że są świadkami jakichś czarów. 120 sekund później zabrakło być może centymetra, a być może tylko pół by jedna z bramek została odczarowana. Tyle, że pod obstrzałem nie była świątynia Cuellara, a bramka Keylora Navasa. Po dośrodkowaniu z prawego skrzydła Miguel Guerrero wygrał pojedynek z Sergio Ramosem i oddał strzał głową na madrycką bramkę. Piłka minęła Navasa, następnie odbiła się poprzeczki i spadła gdzieś w okolicach linii bramkowej. Powtórka pokazała, że częściowo była ona za linią, ale nie przekroczyła jej całym obwodem.

W drugiej połowie podopieczni trenera Beniteza zaczęli grać z jeszcze większym animuszem i w ciągu 20 minut zdołali stworzyć sobie trzy dogodne sytuacje podbramkowe. Zaczął Isco, który oddał strzał wprost w bramkarza. Później strzelał Cristiano Ronaldo, ale z takim samym efektem. W końcu w rolę egzekutora próbował wcielić się Gareth Bale, ale znów magnes rękawic Cuellara okazał się skuteczny. W tej całej madryckiej nawałnicy były też momenty, kiedy to gospodarze straszyli bramkarza drużyny przeciwnej. Najbliżej szczęścia byli oni w 48. minucie, ale wówczas Carlosowi Carmonie zabrakło precyzji.

Nerwy nie są najlepszym doradcą w sytuacjach podbramkowych, a piłkarze Realu wyraźnie dawali się ponieść emocjom. Jak można inaczej wytłumaczyć zmarnowaną szansę Marcelo, który usiłował dobić strzał Cristiano Ronaldo. Ale największą przeszkodą na drodze realu był niesamowity tego dnia Ivan Cuellar. W 84. minucie dokonał on niemożliwego, parując na rzut rożny instynktownie piekielnie mocny strzał CR7, po którym piłka jeszcze zmieniła kierunek, odbijając się od jednego z piłkarzy Sportingu. Mimo, że sędzia doliczył aż cztery minuty, "Królewscy" nie zdołali dopiąć swego i ostatecznie zremisowali 0:0. Rafa Benitez z pewnością nie jest z takiego rozstrzygnięcia zadowolony.


Polecamy