menu

Niesamowity comeback Wisły. Biała Gwiazda przełamała "klątwę Górali"

24 października 2014, 22:20 | Jakub Podsiadło

Nie wystarczyły nawet dwie bramki Marcina Iwańskiego - Wisła Kraków zripostowała ambitne Podbeskidzie trzema trafieniami i po naładowanym emocjami spotkaniu pokonała "Górali" 3:2 (0:1). Przy Reymonta bielszczanie stracili trzy punkty oraz Piotra Tomasika i Adama Deję, którzy schodzili z boiska po czerwonych kartkach.

0:1, 0:0, 0:1 i 0:1 - to wcale nie liczba bramek Pawła Brożka zapisana binarnie, tylko ostatnie wyniki Podbeskidzia na stadionie Wisły. Przed piątkowym spotkaniem z "Góralami" krakowianie mieli prawo czuć się stremowani, bo trudno o drużynę, która może pochwalić się podobnym bilansem na boisku "Białej Gwiazdy". Opromienieni ostatnim zwycięstwem w Zabrzu gospodarze musieli radzić sobie bez narzekającego na uraz Arkadiusza Głowackiego i od pierwszego gwizdka starali się trzymać bielszczan z daleka od własnej bramki. Strzał Macieja Sadloka z rzutu wolnego w 10. minucie nie zagroził jednak Michalovi Peskoviciowi, podobnie jak atak Boguskiego na chwilowo opuszczoną bramkę Podbeskidzia kilka minut później. Po fatalnym pudle "Dzikiego" sprawy w swoje ręce wzięli Stępiński i Sadlok - oba uderzenia wiślaków poszybowały obok słupka. "Górale" rzadko gościli w polu karnym Wisły i częściej ostrzeliwali Buchalika zza niego - próby Demjana zazwyczaj odbijała wiślacka obrona, ale kąśliwy strzał Chmiela w 25. minucie już minął niestrzeżony róg bramki gospodarzy o pół metra. Niska temperatura i słaba frekwencja na trybunach wcale nie zniechęciły podopiecznych Franciszka Smudy - jeszcze przed przerwą Stilić obsłużył znakomitym podaniem Brożka, a wiślacki snajper minął Pietrasiaka i pomylił się dopiero przy strzale wzdłuż bramki Peskovicia. "Górale" zdołali zadać kłam boiskowej dominacji wiślaków w 38. minucie spotkania - umiejętna gra ciałem Demjana w polu karnym gospodarzy umożliwiła Iwańskiemu strzał na bramkę. Rykoszet po nogach Łukasza Garguły zaskoczył Michała Buchalika i to Podbeskidzie schodziło do szatni z jednobramkowym prowadzeniem - mało brakowało, żeby po strzale Pietrasiaka z półobrotu krakowianie musieli liczyć się ze stratą dwóch goli już w pierwszej połowie.

Wymiana wiślackich skrzydeł w przerwie wybudziła gospodarzy z chwilowego letargu po stracie gola - w 49. minucie klepka Stilicia z Guerrierem zakończyła się strzałem tego drugiego w "koszyczek" Peskovicia, a ledwie dwie minuty później nad poprzeczką uderzał sam Bośniak. To już jednak swego rodzaju świecka tradycja, że kiedy Wisła zdaje się kontrolować przebieg boiskowych wydarzeń, gola strzelają jej rywale - tak było i w 55. minucie. Marcin Borski nie wahał się ani chwili, gdy w polu karnym piłkę ręką zagrywał Maciej Sadlok i podyktował bezapelacyjną "jedenastkę" dla "Górali" - do piłki podszedł Maciej Iwański i pewnie pokonał Buchalika. Nie obyło się bez kontrowersji - oczywisty rzut karny poprzedziła kontrowersyjna decyzja o rzucie wolnym za zagranie ręką Richarda Guzmicsa. Po godzinie gry "Biała Gwiazda" nawiązała kontakt z Podbeskidziem, przerywając wstydliwą serię bez gola w meczach przeciwko bielszczanom. W pozornie beznadziejnej sytuacji piłkę spod samej linii końcowej wygarnął Rafał Boguski i odegrał do Pawła Brożka, a jego podanie niefortunnie przeciął Dariusz Pietrasiak i pokonał bramkarza własnej drużyny. Cztery żółte kartki dla Podbeskidzia później był już remis - 75. minuta to popis Semira Stilicia, który znalazł lukę w obronie gości i zostawił Łukasza Burligę sam na sam z Peskoviciem. Trudno stwierdzić, czy techniczna podcinka "Burego" była efektowniejsza od podania Bośniaka, ale efektem tej akcji była wyrównująca bramka dla "Białej Gwiazdy".

Podbeskidzie ostatni raz zagroziło bramce Michała Buchalika za sprawą... samego golkipera krakowian. Anton Sloboda sobie tylko znanym sposobem nie zamienił sfuszerowanego wykopu bramkarza Wisły na trzeciego gola dla gości. Ostatnie słowo w piątkowym spotkaniu należało do wiślaków - lekkomyślność Piotra Tomasika w 84. minucie kosztowała obrońcę "Górali" czerwoną kartkę, a jego zespół utratę gola z drugiego już rzutu karnego. Sekundy po decydującej bramce Semira Stilicia z jedenastu metrów z boiska wyleciał również Adam Deja i Podbeskidzie kończyło pełny dramaturgii mecz w dziewiątkę. Biorąc pod uwagę bilans bielszczan na wyjątkowo gościnnym stadionie przy Reymonta, wygraną "Białej Gwiazdy" należy rozpatrywać w kategoriach sensacji, ale po piątkowej "remontadzie" w potyczce z Podbeskidziem dla zespołu Franciszka Smudy będzie liczył się tylko powrót na pozycję lidera.


Polecamy