Niesamowita huśtawka nastrojów w Bielsku! Podbeskidzie podzieliło się punktami z Zawiszą
Zwroty akcji jak z filmu sensacyjnego - takiego porównania można by użyć opisując końcówkę meczu Podbeskidzie - Zawisza rozegranego w ramach 31. kolejki Ekstraklasy. Bydgoszczanie prowadzili 1:0, ale dwa gole Damiana Chmiela odwróciły losy meczu. Goście zdołali jednak błyskawicznie odpowiedzieć i spotkanie w Bielsku-Białej zakończyło się remisem 2:2.
„Popatrz, nasi grają po ziemi!” – usłyszeliśmy z trybun stadionu w Bielsku-Białej podczas pierwszej połowy meczu. W pierwszym spotkaniu pod wodzą trenera Dariusza Kubickiego w grze zawodników Podbeskidzia rzeczywiście było widać różnicę. Zamiast grać górną piłką, częściej starali się wymieniać podania i szukać przestrzeni na boisku. Efekt? Raczej podobny do tego, co widzieliśmy w poprzednich meczach z udziałem „Górali”, czyli niewiele składnych akcji w obrębie pola karnego rywali. Z tą różnicą, że w starciu z Zawiszą to bielszczanie mieli przewagę w posiadaniu piłki.
Jeśli pod bramką Grzegorza Sandomierskiego robiło się groźnie, to raczej po przypadkowych, a nie starannie wypracowanych sytuacjach. Po jednej z nich bliski szczęścia był Damian Chmiel, który w 29. minucie w zamieszaniu oddał groźny strzał po ziemi, nieznacznie pudłując. Ten sam zawodnik był autorem jedynego celnego uderzenia w wykonaniu gospodarzy w pierwszej połowie, jednak bramkarz Zawiszy nie miał żadnego problemu ze złapaniem piłki po jego główce. Jeszcze rzadziej do głosu dochodzili goście, którzy przed przerwą trafili w bramkę również tylko raz i to już… w 1. minucie, gdy czujność Richarda Zajaca sprawdził z dystansu Jakub Wójcicki.
Drugą połowę z większym animuszem rozpoczęli bielszczanie, ale już jedna z pierwszych groźniejszych akcji gości przyniosła im gola. W 52. minucie Andre Micael posłał piłkę na bok pola karnego do Kamila Drygasa, a kolejny raz w tym sezonie pomylił się Zajac, który niepotrzebnie opuścił światło bramki chcąc zatrzymać pomocnika Zawiszy. Drygas zagrał piłkę na piąty metr, a do pustej bramki skierował ją Iwan Majewskij, strzelając swojego pierwszego gola w Ekstraklasie.
Po stracie gola inicjatywę przejęli gospodarze, którzy znacznie częściej utrzymywali się przy piłce i korzystali ze zbyt biernej postawy bydgoszczan. Podbeskidzie atakowało coraz groźniej z każdą minutą i w końcu dopięło swego – w 76. minucie dobrze w polu karnym zachował się Robert Demjan, który wycofał piłkę do rezerwowego Bartosza Śpiączki, ten wygrał przebitkę z rywalem, a z bliskiej odległości wynik wyrównał Chmiel.
W końcówce „Górale” osiągnęli już miażdżącą przewagę. Ostatni kwadrans stał pod znakiem oblężenia pola karnego gości – próbowali Konieczny, Sokołowski czy Idrissa Cisse, który zaliczył efektowną próbę przewrotką, ale bramka Sandomierskiego stała jak zaczarowana. Starania Podbeskidzia przyniosły skutek w 87. minucie, gdy Luka Marić podciął w polu karnym Chmiela i sędzia podyktował rzut karny. Na gola zamienił go Maciej Iwański, ale to nie wystarczyło bielszczanom do zwycięstwa. Gdy kibice gospodarzy jeszcze świętowali gola swojej drużyny, Josip Barisić wykorzystał błąd w obronie rywali i po wrzucie z autu mocnym strzałem nie dał szans Zajacowi.
Podział punktów oznacza, że obie drużyny zachowają po tej kolejce status quo – Podbeskidzie pozostanie w górnej części drugiej ósemki, a Zawisza w strefie spadkowej.