Nieprawdopodobne, a jednak! Hat-trick van Persiego ocalił honor Manchesteru
Zawodnicy Czerwonych Diabłów dokonali niemożliwego - z nawiązką odrobili dwubramkową stratę z Pireusu i awansowali do 1/4 finału Ligi Mistrzów. Bohaterem United został Robin van Persie, który popisał się hat-trickiem.
Już po meczu w Pireusie można było przewidzieć, że pojedynek na Old Trafford będzie niezwykle intensywny od pierwszych minut. Gospodarze od razu zamierzali się rzucić do odrabiania strat, zaś Olympiakos miał przeciwstawić im ostrą grę i groźne kontrataki. O tym pierwszym elemencie najszybciej przekonał się Antonio Valencia, który w pierwszych minutach po jednym ze starć z rywalem doznał takiej opuchlizny łuku brwiowego, że po chwili nie widział już na lewe oko. W innych sytuacjach sędzia pokazał piłkarzom aż trzy żółte kartki, zanim minął pierwszy kwadrans gry.
Starcie na Old Trafford od początku toczyło się w bardzo szybkim tempie. Zaskakująco otwarty futbol zaprezentowali goście, którzy do przerwy stworzyli sobie dwie stuprocentowe okazje do zdobycia bramki. W 15. minucie Joel Campbell łatwo zwiódł Phila Jonesa, zagrał przed bramkę do Hernana Pereza, ale ten źle ułożył nogę i posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. Jeszcze groźniej było pod koniec pierwszej połowy, gdy swój zespół dwukrotnie ratował David De Gea. Najpierw wybronił strzał głową Davida Fustera, a później w nieprawdopodobny sposób zablokował dobitkę Alejandro Domingueza.
Olympiakos wiedział, że strzelenie choćby jednej bramki może rozstrzygnąć o losach awansu, ale ambitnie grający piłkarze Manchesteru potrafili ukarać ich za zbyt odważną strategię. David Moyes, w ostatnich dniach najbardziej krytykowany szkoleniowiec świata, miał "nosa" przy ustalaniu wyjściowego składu. W nim najbardziej zaskoczyła obecność Ryana Giggsa, który okazał się w tym spotkaniu cichym bohaterem swojej drużyny.
W pierwszej połowie 40-letni pomocnik kilka razy popisał się śmiercionośnymi dla Olympiakosu podaniami z głębi pola. Po jednym z nich pierwsze poważne ostrzeżenie dla obrony gości wysłał Wayne Rooney, który po uderzeniu głową trafił piłką w słupek. Defensorzy z Pireusu nie wyciągnęli jednak wniosków i nadal popełniali błędy. W 23. minucie Jose Holebas w polu karnym wszedł ciałem w przyjmującego piłkę Robina van Persiego, po czym sędzia słusznie wskazał na wapno. Holender sam podszedł do "jedenastki" i pewnym strzałem otworzył worek z bramkami na Old Trafford. A kto zagrywał do niego tuż przed przewinieniem? Oczywiście Giggs.
Walijczyk miał także kluczowy wkład w akcję z 46. minuty. Gdy wydawało się, że do przerwy Olympiakosowi uda się utrzymać wynik premiujący go do ćwierćfinału, Giggs znakomicie przerzucił piłkę na prawe skrzydło do Rooney'a, a ten idealnie dograł do wbiegającego w pole karne Van Persiego, który z łatwością wyprzedził obrońcę i wpakował piłkę do siatki obok bezradnego Roberto Jimeneza.
Pierwsza połowa była koncertem skuteczności w wykonaniu Holendra, ale jego właściwą część kibice na Old Trafford obejrzeli po przerwie. Tuż po wznowieniu gry Van Persie rewelacyjnie wykonał rzut wolny sprzed pola karnego i już po 50 minutach meczu rewanżowego piłkarze United zniweczyli wysiłek Olympiakosu z pierwszego spotkania. Inna sprawa, że w tej sytuacji nie popisał się golkiper gości, który przy strzale Holendra zamienił się w słup soli, a spokojnie mógł wybić piłkę zmierzającą w prawy róg jego bramki.
Mogło by się wydawać, że strata trzech goli podłamie drużynę z Grecji, ale tak się nie stało. Gdy Olympiakos otrząsnął się po kolejnym trafieniu Van Persiego, zepchnął gospodarzy do defensywy i przeprowadzał coraz groźniejsze ataki. Między słupkami wciąż znakomicie spisywał się jednak De Gea, który pewnie interweniował przy strzałach Leandro Salino czy Domingueza. Oprócz Van Persiego i Giggsa to właśnie Hiszpanowi Moyes może po tym meczu zawdzięczać najwięcej.
W końcówce piłkarze Olympiakosu postawili wszystko na jedną kartę i rozpaczliwie atakowali, kilka razy byli bliscy szczęścia, ale ostatecznie nie potrafili postawić kropki nad "i" i to gospodarze mogli świętować awans do ćwierćfinału. United tym samym uciekli spod topora i uniknęli kompromitacji, na którą poza kibicami "Czerwonych Diabłów" czekał niemal cały piłkarski świat.