menu

Niepokonany Górnik ograł Koronę. Milik i Nakoulma potwierdzili dobrą formę

19 października 2012, 19:41 | Marcin Szczepański

Najlepsze zespoły można poznać po tym, że nawet notując słabszy występ, potrafią wygrywać. Dziś w ten sposób Górnik Zabrze potwierdził dzisiaj swoje aspiracje i pokonując Koronę Kielce, został liderem Ekstraklasy. Z dobrej strony po raz kolejny pokazali się przede wszystkim Prejuce Nakoulma oraz Arkadiusz Milik, którzy zdobyli zwycięskie bramki.

Zobacz więcej zdjęć z meczu Górnik Zabrze - Korona Kielce!

Przed dzisiejszym spotkaniem faworyt był wyraźny. Dobrze spisujący się ostatnio piłkarze Górnika Zabrze zamierzali potwierdzić swoją dobrą formę, która zaowocowała trzema powołaniami do reprezentacji Polski na ostatnie mecze. Nie wiadomo było jednak, jak na reprezentacyjną przerwę zareagują oba zespoły.

Wbrew przewidywaniom, od pierwszym minut aktywniejsi byli dzisiaj goście. Już w 4. minucie miała miejsce dobra akcja Grzegorza Lecha, którego powstrzymał jednak Olieksandr Szeweluchin. Korona od początku grała odważniej, co zapowiadało emocjonujący pojedynek.

W 7. minucie było już groźnie pod bramką kielczan po akcji Mariusza Przybylskiego, który podał do Prejuce'a Nakolumy. Reprezentant Burkina Faso co prawda nie zdołał dokładnie dośrodkować, a jedynie przerzucić piłkę na drugą stronę pola karnego, jednak po kolejnym dośrodkowaniu piłkę zgrał na piątym metrze Szeweluchin i to w taki sposób, że Kijanskas o mało nie zaskoczył własnego bramkarza.

Korona nie zamierzała odpuszczać i w dalszym ciągu dominowała. W 10. minucie uderzenie Tomasza Lisowskiego po krótkim słupku zdołał wybronić stojący między słupkami zabrzańskiej bramki Łukasz Skorupski Chwilę później Pawłeł Sobolewski znalazł podaniem Macieja Korzyma, który zdołał przyjąć piłkę i uderzył na bramkę, jednak brakowało mu celności. W 12. minucie celniej przymierzył już Grzegorz Lech, który przed polem karnym przełożył sobie piłkę na lewą nogę i strzelił po długim rogu w okienko, ale obił tylko poprzeczkę. Z minuty na minutę akcje Korony nabierały tempa i po kwadransie gry, po ładnej zespołowej akcji, rogalem w okienko próbował uderzyć Sobolewski, jednak piłka znowu nie chciała zatrzepotać w siatce i przeszła obok słupka.

Górnik pierwszy strzał na bramkę zdołał oddać dopiero w 16. minucie, kiedy to rywale już sześciokrotnie zdążyli próbować swoich sił. Strzał z rzutu wolnego Milika nie sprawił jednak problemów Zbigniewowi Małkowskiemu. Pierwszy prawdziwy przebłysk zabrzanie pokazali w 21. minucie, kiedy Nakoulma został wypuszczony prostopadłym podaniem i zakończył pojedynek biegowy strzałem z ostrego kąta w krótki róg. Dobrą interwencją popisał się jednak bramkarz Korony, który sparował piłkę wprost pod nogi asekurującego go Lisowskiego, który z rozpędu musiał wykopać ją na rzut rożny.

Górników stać było w pierwszej połowie tylko na kilka takich zrywów, jednak to wystarczyło, chociaż więcej z gry mieli kielczanie, którzy też groźniej atakowali, ale robili to nieskutecznie. Bliski był co prawda w 38. minucie Korzym, jednak jego strzał zdołał sparować Skoruspki, pokazując za co otrzymał reprezentacyjne powołanie.

Reprezentacyjną formę potwierdził też Arkadiusz Milik, który w 40. minucie wykończył jeden ze zrywów zabrzan. Na duże brawa w tej akcji zasłużyli jednak przede wszystkim Arkadiusz Kwiek, który świetnie wrzucił stojącą piłkę w pole karne do Nakoulmy, oraz właśnie reprezentant Burkina Faso, który przytomie zdecydował się odegrać piłkę do Milika, zamiast samemu strzelać na bramkę. Świeżo upieczonemu reprezentantowi Polski pozostało jedynie wepchnąć piłkę do bramki.

Korona próbowała odpowiedzieć jeszcze przed przerwą, jednak to Górnik zadał kolejny cios. Tym razem wszystko rozpoczął i zakończył Nakoulma, a cała akcja zabrzan zasługiwała na brawa i tak też nagrodzili ją uradowani fani w Zabrzu. Seria podań, rozmontowała bowiem defensywę kielczan, a wykończenie podania Adama Dancha przez Nakoulmę było pierwszej klasy. Czarnoskóry zawodnik przytomnie uderzył w okienko po krótkim rogu, nie dając szans na interwencję Małkowskiemu.

Reagując na wydarzenia boiskowe, na drugą połowę Leszek Ojrzyński desygnował do gry Michała Janotę w miejsce Grzegorza Lecha. To jednak Górnik rozpoczął drugą część gry od mocnego uderzenia, konkretnie Kwieka z kilku metrów, jednak ponad bramką.

W 52. minucie mogło być po meczu, jednak grający dzisiaj na lewej stornie Paweł Olkowski, zupełnie niewidoczny przez większość spotkania, wyszedł sam na sam z Małkowskim, jednak przegrał pojedynek z bramkarzem kielczan. W odpowiedzi bliski zdobycia kontaktowej bramki był Maciej Korzym, który w polu karnym prostym zwodem oszukał Gancarczyka, jednak jego strzał obronił Skorupski.

Gospodarze, niesieni dopingiem swoich fanów, rozpędzali się z minuty na minutę i mieli kolejne okazje około 60. minuty, jednak nie zdołali ich wykorzystać. Koronie udało się jeszcze przełamać tę dominację gospodarzy i klika razy goście zagościli jeszcze w polu karnym Górnika, jednak dobrymi interwencjami popisywał się Skorupski i defensorzy Górnika.

Niewiele do gry Korony wniosły zmiana Janoty, oraz znanego z gry w Zabrzu Michała Zielińskiego. Górnik zadowolony z wyniku kontrolował przebieg spotkania. Szarpać próbował bardzo aktywny Korzym, ale sam nie był w stanie odwrócić losów meczu.

W 78. minucie po kontrze Górnika, kropkę nad "i" mógł postawić Milik, jednak w sytuacji sam na sam zbyt lekko lobował Małkowskiego, i choć przerzucił bramkarza, to z linii bramkowej piłkę zdołał wybić Janota. Milik wyraźnie miał apetyt na kolejną bramkę i w 80. minucie uderzał jeszcze z rzutu wolnego, jednak tym razem tuż nad poprzeczką.

Do końca meczu obu zespołom nie udało się już pokonać bramkarza, choć w 89. minucie Olkowski trafił jeszcze w słupek, i spotkanie zakończyło się zwycięstwem Górnika 2:0. Tym samym zabrzanie ciągle pozostają niepokonani w tym sezonie i zasłużenie, przynajmniej na kilka godzin, zostali liderem Ekstraklasy.

Kibice w Zabrzu mają już apetyty wyostrzone do granic możliwości, a przed Górnikiem prestiżowe spotkanie z Ruchem Chorzów. "Tylko zwycięstwo, w Chorzowie tylko zwycięstwo" - śpiewali w końcówce fani zabrzan. W takiej formie takie oczekiwania są jak najbardziej uzasadnione.


Polecamy