Niepoczytalna kariera Patricka Kluiverta (część 2)
Zaczął szybko, również tak skończył. Osiągnął na chwilę Himalaje popularności, by zaraz po tym zostać strąconym w zapomnienie. Patrick Kluivert w wieku siedmiu lat trafił do słynnej akademii Ajaksu. Były to czasy, w których mało kto wiedział, czym jest La Masia. To holenderski klub był wzorem szkolenia młodzieży, która masami przebijała się do pierwszej drużyny. Clarence Seedorf, Edgar Davids, Edwin van der Sar czy bliźniaki de Boer – wszyscy oni zostali wyprodukowani w Ajaksie.
Niepoczytalna kariera Patricka Kluiverta (część 1)
Ajax Amsterdam zwyciężył w europejskim czempionacie, opierając swój skład na młodych zawodnikach, w większości wychowankach, wspieranych przez trzymających w ryzach defensywę Franka Rijkaarda i Danny’ego Blinda. W Champions League mistrzowie Holandii ogrywali m.in. Bayern Monachium (w półfinale), czy właśnie wspomniany AC Milan (trzykrotnie, nie tracąc choćby bramki). Po wakacjach nikt nie wyobrażał sobie ustawienia Ajaksu bez młodego atakującego na szpicy.
W sezonie 95/96 Kluivert był pierwszym napastnikiem drużyny z Amsterdamu, która utrzymała się na krajowym topie. Na europejskiej arenie Ajax zatrzymał się dopiero w finale, uznając wyższość Juventusu Turyn. Kluivert w LM trafiał pięciokrotnie, w tym w pojedynku z Realem Madryt na Santiago Bernabeu. 72 000 widzów oglądało wówczas, jak zespół o średniej wieku niespełna 24 lat ogrywa 2:0 Królewskich z Michaelem Laudrupem, Fernando Redondo i Ivanem Zamorano w składzie. W defensywie pokonanych wystąpił Quique Sanchez Flores, który dekadę później został trenerem Valencii CF.
Latem 2005 roku losy Hiszpana i Holendra ponownie się skrzyżowały. Kluivert trafił do objętych właśnie przez Floresa Nietoperzy. Początek Kluiverta na Estadio Mestalla był obiecujący. Strzelił rewelacyjną bramkę zewnętrzną częścią stopy, po tym jak minął paru defensorów belgijskiego KAA Gent. Był moment, w którym mógł podać do dwóch niepilnowanych kolegów, by ci bez problemu dołożyli nogę. Zdecydował się jednak zakończyć sam. Było to mocne wejścia napastnika do zespołu. Kariera Kluiverta w Valencii skończyła się jednak tak szybko, jak kibice przestali pamiętać pojedynek ze średniakiem z Belgii. Flores nie widział dla niego miejsca w składzie. Usprawiedliwieniem dla Hiszpana były kontuzje Holendra oraz David Villa, który rozpoczynał właśnie europejską karierę z prawdziwego zdarzenia. Villa przybył, w odróżnieniu do Kluiverta, nie za darmo, lecz za 12 milionów euro. Śmiesznie dziś wygląda fakt, iż transfer El Guaje został pokryty z pieniędzy za sprzedaż Mohameda Sissoko do Liverpoolu. Villa wystrzelił z formą tak samo, jak Kluivert z kontuzjami. Na 38 spotkań w Primera Division Hiszpan wystąpił w 35. Holenderski napastnik zagrał zaledwie w 10 (tylko raz od pierwszej minuty). Flores dawał Kluivertowi okazje do wywalczenia miejsca w składzie – takie dziesięciominutowe. W wywiadach pytany o piłkarza, odpowiadał, że musi on swoją postawą na boisku udowodnić przydatność do zespołu. Kluivert, mimo dawanych mu „okazji” do podstawowej jedenastki nie wskoczył. W lidze dla Valencii trafił raz.
Przed sezonem 97/98 Kluivert, jako niedoświadczony, ale znany już zawodnik przeniósł się do Włoch. Podążył śladami idoli młodych Holendrów i wybrał AC Milan, w którym wielką karierę zrobili wcześniej mistrzowie Europy z 1988 roku: Gullit, Van Basten i Rijkaard. Można by rzec, że Seria A niekoniecznie jest najlepszym wyborem dla młodego napastnika. Ligowa codzienność szybko, bo w ciągu pierwszego sezonu, zweryfikowała zapędy podbijania krainy catenaccio przez Kluiverta. 6 bramek w 27 występach było drugim rezultatem w zespole (pierwszym było 10 trafień Weaha). Mówi to o tamtym Milanie tyle, że można sobie wyobrazić, dlaczego skończył sezon na 10 miejscu. Krótko rzecz ujmując, kibice Rossonerich nie byli zachwyceni. Dostało się także Kluivertowi, który był pernamentnie wygwizdywany. Nazwany "Czarnym Bergkampem" (ze względu na podobne popisy drugiego Holendra w Interze Mediolan) nie wahał się przenieść do Katalonii, gdzie zaprosił go trenujący FC Barcelonę stary znajomy - Louis van Gaal.
Holenderski szkoleniowiec sezon wcześniej zaczął kolekcjonować w kadrze Barcy rodaków, ściągając na Camp Nou takie tuzy, jak: Michael Reiziger, Ruud Hesp czy Winston Bogarde. Rok później do ilości zdecydował się dorzucić jakość. Holenderską kolonię w Dumie Katalonii wzmocnili: bracia de Boer, Phillip Cocu, Boudewijn Zenden oraz właśnie Kluivert. Mieszanka piłkarzy z kraju tulipanów, z tymi z plaży Copacabana (Rivaldo, Sonny Anderson, Giovanni) udała się. Przyniosła mistrzostwo w roku 1998 i 1999. Na dokładkę Guardiola, Luis Enrique i Figo. Barca odbudowała swoją pozycję w europejskiej piłce. Przed pamiętnym finałem Ligi Mistrzów pomiędzy Manchesterem United a Bayernem Monachium, Szpakowski cytował Sir Aleksa Fergusona: „Ze wszystkich zespołów nie chciałbym grać dziś z Barcą, jest ona na fali”.
Kluivert świetnie uzupełniał się zwłaszcza ze zdobywcą Złotej Piłki AD 1999 – Rivaldo. O miejsce w podstawowej jedenastce nie musiał się bać. Uzupełnił krajobraz po Ronaldo, który odszedł do Interu. Już rok po przejściu (w sezonie stulecia klubu) zgarnął po Andersonie koszulkę z nr 9 (wcześniej grał z 19), potwierdzała ona rolę Holendra zespole. W pierwszych trzech sezonach Kluivert zdobył kolejno 15, ponownie 15 i 18 bramek, dokładał także sporo asyst (powyżej 10). Szybko stał się jednym z ulubieńców fanów Barcy. Częstym obrazkiem było to, jak tonie w objęciach kibiców z pierwszych rzędów Camp Nou.
Gole często zdobywał w efektowny sposób. Jak podczas spotkania w ramach rozgrywek fazy grupowej Ligi Mistrzów pomiędzy Barcą a FC Porto. Camp Nou, 1 marca 2000 roku – 3 miesiące po pamiętnym meczu we mgle z Herthą w Berlinie. Rywalizację o pozycję lidera w grupie A otwiera bramką dla gości już w 5. minucie. Są to Smoki przełomu wieków, więc do siatki piłkę kieruje Mario Jardel. Już 10 minut później kursy na gola dla Katalończyków spadają u buków, do tych z poziomu walki Kliczko vs. Sosnowski, gdy do rzutu wolnego podchodzi Rivaldo. Lewa noga, piłka w bramce, 1:1. Na 2:1 po rzucie rożnym podwyższa Frank de Boer. Zbliża się koniec pierwszej połowy, gdy do długiej piłki wybiega Kluivert. Przyjmuje spokojnie futbolówkę i robi to: (od 1:25)
Potem po bramce z obu stron dołożyli jeszcze wpisani wcześniej do protokołu sędziowskiego Brazylijczycy. Barca wygrała 4:2, potem ani razu nie zgubiła punktów, co pozwoliło jej wyjść do dalszej rywalizacji z pierwszego miejsca. W 1/4 finału Barca trafiła na Chelsea. Przegrała na wyjeździe dwoma trafieniami, co było dalej wszyscy wiedzą.
Jak to jednak w życiu bywa, każda formuła w końcu się wyczerpuje. Tak samo stało się z pomarańczową Barceloną, która w wyjściowej jedenastce często mieściła 7 reprezentantów kraju tulipanów. Po słabszym sezonie w lidze zrezygnowano z Van Gala, zmienił się także prezes Barcy. Nadeszło nowe, jak się potem okazało nie lepsze. Barca popadła w przeciętność. Kluivert podpisał jednak nowy kontrakt. Cules raczył choćby takimi trafieniami, jak te, które zwieńczyło ligowy hat-trick z Mallorcą:
By wyjść z problemów, próbowano zmiany trenera. Carles Rexach pozostawił Kluiverta w składzie, zmienił mu jednak partnera w ataku. To był koniec wspaniałego duetu Kluivert-Rivaldo. Brazylijczyk odszedł do Milanu. Obok wysokiego Holendra zaczął biegać filigranowy Argentyńczyk. Nie można napisać, że Javier Saviola się nie sprawdził, łącznie nowy napad Barcy zdobył ponad 50 bramek w sezonie. Jednak nie wystarczyło to, do tego by powrócić na krajowy szczyt.
Zarząd Barcelony postanowił zwrócić się do szkoleniowca, który jako ostatni zdobył mistrzowski tytuł. Na Camp Nou ponownie zawitał Van Gaal. Potwierdziła się jednak zasada, że drugi raz do tej samej rzeki się nie wchodzi. Choć indywidualnie Kluivert osiągnął niezły wynik: 16 ligowych trafień, 5 na europejskiej arenie. To zespół ponownie zawiódł. Brak kwalifikacji do kolejnej Ligi Mistrzów, wystarczył by zrezygnować z osoby Van Gaala. Nadszedł przełomowy dla Kluiverta i Barcelony sezon 2003/04. Prezydentem Barcy został wybrany Joan Laporta, który zdecydował się powierzyć pierwszy zespół, namaszczonemu przez Johana Cruijffa, Rijkaardowi. Kluivert musiał pomyśleć: super, pierwszy plac gwarantowany, bo u kogo, jak nie u Franka. Do klubu sprowadzono graczy, o takich nazwiskach, jak: Edgar Davids (jak się potem okazało tylko na rok), Rafael Marquez, Giovanni van Bronckhorst, czy Ricardo Quaresma (niestety niewypał, choć popatrzeć było miło). Podziękowano spacerowiczowi Juanowi Riquelme, Rivaldo znalazł w końcu godnego następcę w postaci Ronaldinho Gaucho. Na papierze naprawdę niezły team. Losy Holendra nie potoczyły się jednak po jego myśli. Człowiek, który swoją asystą otworzył mu drzwi do kariery, potem jako selekcjoner kadry uczynił z niego gwiazdę, tym razem niechętnie stawiał na Patricka. Do tego doszedł stały problem napastnika - kontuzje. Niekwestionowanym królem Camp Nou został Ronaldinho, prywatnie bardzo lubiący się z Kluivertem. Brazylijczyk nie zdołał jednak w pojedynkę zaciągnąć Barcy na szczyt.
Przed kolejnym sezonem postanowiono ściągnąć mu nowych ludzi do pomocy. By dokonać kolejnych ruchów transferowych, Barcelona potrzebowała wolnej kasy w budżecie. Na celowniku znalazł się Kluivert: z dużą pensją, trapiony urazami, przyzwyczajony do statusu gwiazdy. Rijkaard tak samo, jak zaczął, tak skończył, co się potem okazało, prawdziwą, dużą, europejską karierę holenderskiego napastnika. Kluivert odszedł z Barcy za darmo, jako jej najskuteczniejszy zawodnik od pół wieku. W jego miejsce przyszli Eto’o i Larsson, jak się okazało dla Barcy te ruchy były korzystne. Na zasadzie wolnego transferu latem 2004 roku Kluivert ruszył na podbój Premier League. Miejsce wybrał może do tego średnie – Newcastle, za to z Sir Bobbym Robsonem na ławce trenerskiej. Pierwsza połowa nie zapowiadała jeszcze tragedii. Co prawda z skutecznością nie było rewelacyjnie (4 gole w lidze), ale chociaż liczba występów stała na przyzwoitym poziomie.
Druga runda natomiast była początkiem końca Patricka Kluiverta w europejskim topie. Po zmianie przez Newcastle szkoleniowca Holender nie mógł liczyć na regularne występy. Sroki zakończyły rozgrywki na żenującym 14 miejscu w tabeli. Kluivert posiadał w umowie zapis, który mówił o tym, że kontrakt nie zostanie przedłużony, jeśli zespół nie zajmie miejsca w pierwszej dziesiątce. Klauzula pasowała obu stronom. Napastnik zdecydował się opuścić Wyspy. Z końcem 2000 roku skończyła się dla Kluiverta nie tylko gra o najwyższe cele w futbolu klubowym, ale i reprezentacyjnym.
Kluivert pewnie miał nadzieję, że zwolnienie Advocaata po EURO 2004 będzie wiązało się z jego rychłym powrotem do ekipy Oranje. Nowym szkoleniowcem Holendrów został Marco Van Basten. Idol Patricka z dzieciństwa, legenda Milanu, której śladami próbował podążyć. Obaj Panowie nie spotkali się na murawie. Gdyby nie uraz, Van Basten (zmagał się z długą, jak się potem okazało, kończącą karierę kontuzją) być może stanąłby do pojedynku przeciwko Ajaksowi w Champions League, a częstotliwość pojedynków amsterdamczyków z mediolańczykami była w sezonie 94/95 wysoka, bo ekipy spotykały się ze sobą trzykrotnie. Po trzykroć batalie wygrywali Holendrzy, co prawda, nie wiemy jakby wpłynęła na wyniki spotkań obecność Van Bastena na boisku. Wiadomo natomiast, że poza van der Sarem, żadnemu z piłkarzy tamtego, ogrywającego jego Milan, Ajaksu nie było dane wystąpić (chyba, że ktoś policzy epizody Seedorfa) w reprezentacji pod sterami Van Bastena.
Kluivert w kadrze więcej nie zagrał. Van Basten jednak nie powołując napastnika, sprawił, że ten ustanowił pewien rekord. Stał się, mając 27 lat, najmłodszym, nie znajdującym uznania w oczach selekcjonera, rekordzistą reprezentacji narodowej pod względem liczby zdobytych bramek. Na szpicy Oranje zastąpił go już od EURO w Portugalii Ruud van Nistelrooy, któremu, jak przystało na brata, musiał oddać pół kariery.
Kluiverta i van Nistelrooya łączy data urodzenia. Przyszli oni na świat 1 lipca 1976 roku. Porównując to, gdzie w danym wieku byli, można napisać, że karierą się podzielili. Bo kiedy przeciętny kibic (dajmy na to w Polsce) usłyszał o van Nistelrooyu? W 1999 roku, gdy zdobył tytuł króla strzelców ligi holenderskiej, lub w dopiero w 2001 gdy został piłkarzem Manchesteru United. Co do tego czasu zrobił Kluivert? Gdy van Nistelrooy nie śmiało pukał do składu FC Den Bosch, miał na koncie bramkę w finale Ligi Mistrzów, i rzecz jasna, wraz z zespołem samo trofeum. W Champion League trafiał regularnie, kiedy van Nistelrooy nie myślał nawet o transferze do PSV. Szczyt formy Kluiverta ustalmy na 2000-2002 rok, właśnie po nich jego akcje zaczęły delikatnie spadać, by runąć w dół w 2004. Van Nistelrooy właśnie w tym okresie stał się killerem europejskiego formatu. Podczas, gdy Kluivert rozmieniał się na drobne najpierw w Newcastle, potem w Valencii, van Nistelrooy był podstawowym zawodnikiem Czerwonych Diabłów. W 2006 roku Ruud zamienił Manchester na Madryt. W trykocie Królewskich grał regularnie do sezonu 2007/08 łącznie. Patrick z podkulonym ogonem wracał wtedy do Holandii.
Po Kluiverta sięgnęło PSV. Miał on uzupełnić lukę w składzie po takim herosie, jak Jan Vennegoor of Hesselink. Cóż, dawniej etatowy model plakatów z kolorowych czasopism piłkarskich stawał już
w karierze przed większymi wyzwaniami. Za dużo jednak nie pograł. 16 meczów i 3 bramki. Wiadomo było, że jego nazwisko już dawno na papierze znaczy więcej niż na boisku. PSV zdobyło tytuł
z minimalnym wkładem Kluiverta, który czasem miewał jednak przebłyski:
Po sezonie PSV nie połakomiło się ponownie na gwiazdę sprzed lat. Kluivert, jak się do tego ostatnimi latami przyzwyczaił, dostał kartę na rękę. Wybrał Lille OSC. Rywalizacja nie za duża, a i do domu blisko - mógł pomyśleć. System z jednym napastnikiem okazał się jednak dla niego nie do przeskoczenia. Miejsce na szpicy zajmował Kevin Mirallas, który wcześniej grał kosztem holenderskiego napastnika tylko wtedy, gdy sam się kupił do Barcy w FIFIE i dokonał stosownych roszad w składzie. Eufemizując: Kluivertowi w Lille nie poszło. W 2008 roku zawiesił buty na kołku, było to jakieś 4 lata po tym jak skończył grać na poważnie. Van Nistelrooyowi właśnie zaczynało być nie po drodze z Realem. Do 2012 roku zdążył zwiedzić więc Hamburg i Malagę. Kluivert już tylko łapał ryby i wrzucał zdjęcia z nimi na Twittera.