Niepoczytalna kariera Patricka Kluiverta (część 1)
Zaczął szybko, również tak skończył. Osiągnął na chwilę Himalaje popularności, by zaraz po tym zostać strąconym w zapomnienie. Patrick Kluivert w wieku siedmiu lat trafił do słynnej akademii Ajaksu. Były to czasy, w których mało kto wiedział, czym jest La Masia. To holenderski klub był wzorem szkolenia młodzieży, która masami przebijała się do pierwszej drużyny. Clarence Seedorf, Edgar Davids, Edwin van der Sar czy bliźniaki de Boer – wszyscy oni zostali wyprodukowani w Ajaksie.
fot. Wikimedia Commons
Z dwoma pierwszymi łączy Kluiverta także pochodzenie (Seedorf i Davids urodzili się w Surinamie, tak jak ojciec Patricka) oraz to, że mieli jakieś 300 razy więcej charyzmy niż adepci katalońskiej szkółki, którzy mogą usypiać wyrazami twarzy, niezależnie od tego, czy przegrywają 0:2, czy biją rywala 5:0.
W zespołach młodzieżowych ustawiano Kluiverta praktycznie na każdej pozycji, co w przyszłości zaprocentowało bardzo wszechstronnym, jak na środkowego napastnika, wachlarzem umiejętności. Potrafił się świetnie zastawić, zagrać niekonwencjonalnie. Bramki piętą zdobywał 20 lat wcześniej, niż Ljuboja w Polsce. Przebrnął przez wszystkie etapy futbolowego szkolenia. Grał w kadrach U-15, U-16 i U-17. Tak, jak od początku rywale mieli problem z tym co potrafił, tak trenerzy z jego impulsywnością. Łapał sporo niepotrzebnych kartek. Problem wrócił w karierze seniorskiej.
13 czerwca 1998 roku zadebiutował na mistrzostwach świata. Debiut okrasił czerwoną kartką za szturchnięcie przeciwnika bez piłki. Kartonik, jaki pokazał mu za faul na Belgu Pierluigi Collina, skutkował tym, że Kluivert 3 kolejne mecze Oranje na francuskim mundialu obejrzał z trybun. Do gry wrócił w ćwierćfinale przeciw Argentynie, otworzył w nim wynik. Batistuta i spółka wyrównali. Na nic to się zdało. Minutę przed końcem angielscy komentatorzy krzyczeli „absolutely brilliant” po tym, jak Dennis Bergkamp wykorzystał długie podanie Franka de Boera. Holandia zakończyła przygodę z turniejem na półfinale z Brazylią. Canarinhos lepiej wykonywali karne. Wcześniej po bramce zdobyli Kluivert i Ronaldo, którego protagonista historii znał już z boisk Eredivisie.
Przed sezonem 1994/95 (debiutanckim w seniorskiej karierze Kluiverta) PSV Eindhoven zapłaciło Cruzeiro równowartość prawie 5,5 mln euro za późniejszego El Fenomeno. Dodatkowo wyłożyło 3 mln na Vampetę. Ajax Amsterdam w odpowiedzi nie sięgnął równie głęboko do kieszeni, robić tego nie musiał. Louis van Gaal dysponował tak wielkimi pokładami talentu w wychowankach akademii, że rywalom nie pomogło nawet 30 bramek wspomnianego, 17-letniego wówczas, Brazylijczyka. Rozgrywki Eredivisie 94/95 i 95/96 (pomiędzy którymi Tomasz Iwan zmienił Rodę na Feyenoord za 3,7 mln euro) były bardzo szczęśliwe dla Kluiverta. Wraz z Ajaksem nie mógł znaleźć pogromców na krajowym podwórku. W tyle pozostawało PSV prowadzone, przez znanego z swej wysoce zaawansowanej niekompetencji, Dicka Advocaata. Bohater historii nie dość, że był jednym z lepszych zawodników ekipy która pokazywała plecy PSV Advocaata, to jeszcze wraz z zespołem, był tak bezczelny, że 23 października 94 r. ośmieszył przeciwników na stadionie Philipsa (4:1 dla Ajaksu). Na nieszczęście Patricka w 2002 roku KNVB mianował na stanowisko selekcjonera reprezentacji Advokata. Ten wybrał perfidny sposób odwetu za swe szkody, powołał Kluiverta na EURO 2004, ale zagrać już mu nie pozwolił. Patrick Kluivert zapisał się w statystykach turnieju, jako jedyny gracz z pola reprezentacji z kraju tulipanów, któremu nie było dane powąchać murawy.
Status Kluiverta w reprezentacji zmienił się diametralnie w 4 lata, oddzielające portugalską imprezę od wcześniejszego EURO. W 2000 roku Oranje przystępowali do rozgrywki o miano najlepszej ekipy na Starym Kontynencie z pozycji faworyta, w której stawiała ich rola współgospodarzy zawodów. To właśnie naszpikowana gwiazdami Holandia miała usunąć z topu aktualnych wtedy mistrzów świata – Zidane'a z Francuzami. Skład Holendrów prezentował się imponująco, za gwiazdozbiór wystawały jedynie boki obrony. Wielkim mistrzem był Bergkamp. Overmars był szybki jak błyskawica. Zenden wyburzał zabudowania strzałami z lewej nogi. Davids zarzynał rywali w środku pola, obok niego spokojnie operował Cocu. Przed wyśmienitym Van der Sarem skała w postaci Stama. Dość napisać, że Seedorf rzadko grywał 90 minut.
To jednak Kluivert był największą gwiazdą. Był na plakatach, na koszulkach, w wymyślonych wywiadach dla Bravo Sport. Jego bramki miały dać tytuł mistrzowski. Nikt się nie zastanawiał, czy może lepiej postawić na Van Hooijdonka, Makaaya czy jakiegoś innego Van Nistelrooya. Kluivert co prawda został królem strzelców imprezy (5 bramek, tyle samo co Savo Milosević), jednak w decydującym momencie się pomylił. Półfinałowe spotkanie belgijsko-holenderskiego EURO pomiędzy Holendrami a Włochami na stałe weszło w kanony. Były to czasy, w których Italia nie wstydziła się jeszcze grać po swojemu. 5 obrońców w tym Maldini, Nesta i Canavaro, dawało bramkarzowi komfort jednak odrobinę większy, niż Chiellini z dodatkami. Krótko pisząc: wtedy Buffon miał łatwiej. O tyle, że mogło go nawet zabraknąć w składzie. Tak jak na ME 2000, kiedy to z powodu kontuzji w kadrze Squadra Azzurra się nie znalazł. Zastąpił go Francesco Toldo, którego połowa kibiców Pomarańczowych do dziś wini za porażkę w 1/2 turnieju. Drugie 50% winy doszukuje się w wadzie wzroku holenderskich zawodników, którzy stając 11 metrów od bramki, za nic nie mogli w nią wcelować. W regulaminowym czasie gry gospodarze nie wykorzystali aż 2 jedenastek. Pierwszego karnego zmarnował etatowy egzekutor de Boer, do drugiego podszedł już Kluivert. Trafił w słupek. Była 62. minuta. Od 34. Włosi grali w osłabieniu. Italia przeżyła dogrywkę, a po niej sięgnęła, jak po swoje, w karnych. Włosi przegrali późniejszy finał z Francuzami, których Holandia ograła w pojedynku grupowym.
Na gwiazdę tamtej drużyny wypromował Kluiverta, jej selekcjoner Frank Rijkaard, który nie widział dla swojego zespołu innej „9”. Mało kto lepiej niż on wiedział, że Kluivert potrafi wykorzystać dogranie kolegi. Wieczorem 24 maja 1995 roku przywitał się z piłkarską Europą 18-letni wówczas Patrick Kluivert. Zrobił to w sposób, jaki inni mogą sobie tylko wymarzyć. Decydującą bramką w finale Ligi Mistrzów. Kluivert gola w Champions League zdobył już co prawda 8 miesięcy wcześniej w, wygranym przez Ajax, wyjazdowym pojedynku grupowym z AEK Ateny. Ale to bez wątpienia trafienie w potyczce z Milanem na Stadionie Ernsta Happela w Wiedniu, nadało karierze holenderskiego napastnika rozpędu. Kluivert do bramki Milanu trafił w 85. minucie spotkania po asyście Rijkaarda, który rozgrywał jeden z ostatnich meczów w karierze.