Nie żyje Krzysztof Kowalski - nasz były dziennikarz i wydawca
Z ogromnym żalem zawiadamiamy, że odszedł Krzysztof Kowalski - nasz serdeczny kolega, do lipca dziennikarz i wydawca serwisu. Przez lata rzetelnie, z zaangażowaniem i pasją opisywał wydarzenia z polskiej, ale też zagranicznej piłki. Jego nagła śmierć stanowi dla nas ogromną stratę.
fot. archiwum prywatne
Krzysiek dołączył do redakcji jeszcze kiedy portal nosił nazwę "Ekstraklasa.net". Szyld zmieniliśmy przeszło siedem lat temu, konkretnie w marcu 2016 roku, ale Krzysiek pozostał ten sam. Zawsze pisał dobrze i szybko, czyli tak jak wymaga tego internet. Prywatnie był niezawodnym, uczciwym kolegą.
Jego wielką pasją były góry. Polskie nie skrywały przed nim już chyba żadnych tajemnic. Sporo szczytów zaliczył w Austrii, Włoszech, Rumunii, Słowenii, nie wspominając o bliższych Czechach czy Słowacji. Na szlaku wykorzystywał wolny czas. Gdy my akurat zaczynaliśmy poranny dyżur, on publikował kolejne zdjęcia ze zdobytego miejsca - nierzadko obłędnie pięknego, jak góry w Dolomitach, skąd rozpościera się widok na lazurowe jezioro Lago di Sorapis.
Ostatnie pożegnanie Krzysztofa nastąpi w sobotę 4 listopada o godzinie 11:00 na Cmentarzu Komunalnym w Będzinie.
Rodzinie i bliskim składamy wyrazy najgłębszego współczucia.
Krzysztof Kowalski we wspomnieniach redakcyjnych kolegów:
- Lubiłem rozmawiać z Krzyśkiem. Na pozór wydawało się, że jest skryty. Wiecie, typ introwertyka. Ale to tylko na pozór, bo potem okazywało się, że ma jasny pogląd na wiele tematów, a poza tym jest zapalonym hedonistą. Pracowaliśmy razem wiele lat, ale mieliśmy też wspólne pasje. Krzysiek był moim przewodnikiem po świecie górskich szlaków. Żaden z górskich wyjazdów nie mógłby się odbyć bez obowiązkowej konsultacji z nim. Ostatni raz to była słowacka Mała Fatra, której Krzysiu był wielkim fanem. Trudno mi uwierzyć, że odszedł. Był świetnym specjalistą, kiedy pracowaliśmy razem nie mógłbym sobie wyobrazić Redakcji bez niego. Będę o nim myślał - Michał Wieczorek.
- Zawsze sumienny, pomocny, skromny. Nie mówił dużo o sobie, ale zawsze potrafił wzbogacić rozmowę trafnym komentarzem. Jego światem i pasją były góry i z nimi zawsze będę go kojarzył - Marcin Szczepański.
- Bywały takie sobotnie dyżury w redakcji, że działo się wręcz za dużo. Wrzucić zapowiedzi meczów, przypilnować, żeby lajfy wystartowały, ustawić odpowiednie teksty na głównej, grzać socjale („Gol Lewego!”), a potem błyskawicznie ogarnąć protokoły meczowe. Czasami nie wiadomo było, w co ręce włożyć. Jak przychodziłem na zmianę po Krzyśku, to wiedziałem, że będzie przygotowane, ogarnięte, zawsze na tip-top, zawsze fachura, zawsze profeska, klasa sama w sobie. Z uśmiechem, choć na pełnym wewnętrznym spokoju - jak karny z wyczekaniem na położenie się bramkarza. Razem z Krzychem wszyscy tworzyliśmy w redakcji Ekstraklasy, a potem GOL-a super team. Byliśmy mega ekipą – w pracy i poza nią. To był dla mnie genialny czas. Właśnie dzięki tym ludziom, dzięki Krzychowi. Krzysiek, zawsze byłeś uważny na drugą osobę, gotowy do pomocy, zawsze można było na Ciebie liczyć, momentalnie wzbudzałeś sympatię i zaufanie. Takich ludzi zawsze chciałoby się spotykać na swojej drodze. Krzychu, redaktorze, przyjacielu - dzięki, dzięki, dzięki - Tomasz Bilewicz.
- Nigdy mnie nie zawiódł. Pracowaliśmy na odległość, ale czułem się tak, jakby siedział obok mojego biurka. Jego teksty były na czas, bez literówek, w formie atrakcyjnej dla czytelnika. Nie bił piany. Ceniłem sobie jego wyważony styl i spokojny charakter. Krzysiu, dziękuje ci za wszystko i podtrzymuję słowa z ostatniego wspólnego dyżuru - Jacek Czaplewski.
- Krzysiek dołączył do redakcji tuż po mnie. Najpierw dał się poznać jako sumienny praktykant. Pamiętam jak dziś telefon, który wykonał po praktykach, rano, gdy byłem w drodze do redakcji. Zapytał, czy byłaby szansa zostać na dłużej. I tak został. Przez długie lata. Razem rozpoczynaliśmy i kończyliśmy kolejne sezony naszej Ekstraklasy. Krzysiek był osobą skromną, bo rzadko mówił o sobie. Ale znał swoją wartość. Miał ogromną wiedzę, chociaż się nią nie przechwalał. On po prostu wiedział. I już. Wykorzystywał, gdy była potrzeba. Podobnie w towarzystwie. Gdy kogoś lepiej poznał, pozwalał sobie na żarty, celne uwagi, był świetnym partnerem do rozmowy i osobą godną zaufania. Będzie mi ciebie brakować, Krzysiek - Piotr Szymański.
- Mecze w GOL24.pl (a wcześniej) Ekstraklasa.net) relacjonuję ponad 10 lat, a w lipcu zeszłego roku zaczęła się moja przygoda w roli dyżurnego i wydawcy. Pierwszy wspólny dyżur miałem z Krzyśkiem. To On przygotowywał mnie teoretycznie i praktycznie do tego zadania, bym następnego dnia był w pełni odpowiedzialny za portal: co przygotować, co wstawić (i gdzie), jak planować, zaplanować i – przede wszystkim – jak za to wszystko się zabrać. Cierpliwie odpowiadał na każde pytanie (a było ich naprawdę sporo). Jego uwagi oraz wskazówki są dla mnie bezcenne. Korzystam z nich podczas meczów i pisania tekstów. Mimo pracy w różnych zakątkach Polski wiedziałem, że zawsze można na Niego liczyć. Pomoże i naprowadzi. Jestem Krzyśkowi za to ogromnie wdzięczny. Żałuję, że nie miałem okazji spotkać się z Nim i podziękować - Tomasz Górski.