Nice 1 Liga. Podbeskidzie zatrzymane u siebie. Szczęście uśmiechnęło się do GieKSy
Nice 1 Liga. Podbeskidzie Bielsko-Biała przegrało u siebie z GKS-em Katowice (1:2) w sobotnim meczu 13. kolejki Nice 1 Ligi. Tym samym seria domowych zwycięstw z rzędu Górali zatrzymała się na czterech.
[przycisk_galeria]
To nie był zwykły wieczór na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej. Rozcochoceni serią czterech zwycięstw z rzędu kibice Podbeskidzia tłumnie przybyli na trybuny i wraz z liczną grupą fanów z Katowic stworzyli doskonałą atmosferę. Można było odnieść wrażenie, że to spotkanie o wysoką stawkę w Ekstraklasie na emocjonującym finiszu rozgrywek, a nie pojedynek szóstej z szesnastą drużyną pierwszej ligi w październikowy wieczór. 11 621 widzów to nowy rekord frekwencji w Bielsku-Białej, a także całej ligi w tym sezonie. - Okazuje się, że nie trzeba grać w Ekstraklasie, żeby na stadion przyszła taka liczba kibiców, i to wzorowo dopingująca obie drużyny - chwalił publiczność trener GKS-u Piotr Mandrysz.
Co ważne, poziom sportowy wcale nie zepsuł efektownej, stojącej na europejskim poziomie otoczki. Po obu drużynach widać było determinację, choć w pierwszych minutach, jakby to określił klasyk, obserwowaliśmy bardziej "badanie sił", niż odważną i ofensywną grę. Częściej przy piłce utrzymywali się katowiczanie. - W pierwszej połowie byliśmy gorsi i zagraliśmy za mało agresywnie - przyznał trener Adam Nocoń. Jednak to jego zespół objął prowadzenie. Łukasz Hanzel precyzyjnie dośrodkował z rzutu rożnego w pole karne do Pawła Oleksego, a ten głową skierował piłkę do bramki. Prawy obrońca zagrał w lidze po raz pierwszy od blisko dwóch miesięcy i od razu strzelił swoją pierwszą bramkę w barwach Górali.
Radość gospodarzy nie trwała jednak długo. Podopieczni Piotra Mandrysza nie zniechęcili się utratą gola i nadal odważnie podchodzili pod pole karne bielszczan, co wykorzystał Dawid Plizga. Doświadczony pomocnik GieKSy w 31. minucie wykorzystał odrobinę przestrzeni przed polem szesnastką i oddał bardzo ładny, idealnie wymierzony strzał. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki - Wojciech Fabisiak był bez szans.
Trener Adam Nocoń ostatnio cieszył się, że Podbeskidzie pod jego wodzą gra futbol wyrachowany, ale w sobotni bielszczanie byli w ofensywie mało konkretni. Brakowało kogoś, kto mógłby wziąć na siebie ciężar gry - Dimitar Iliev notował zbyt dużo strat, a Łukasz Sierpina i Miłosz Kozak byli tyleż aktywni, co chaotyczni. - Wiedzieliśmy, że Podbeskidzie gra w niskim pressingu i szuka okazji do kontrataków po przechwycie piłki. Udało nam się temu przeciwstawić - cieszył się Mandrysz. GKS, choć przeważał w posiadaniu piłki, też nie miał jednak wyraźnych argumentów z przodu. Solidna obrona Podbeskidzia radziła sobie z atakami katowiczan, a Fabisiak bezbłędnie radził sobie z próbami gości z dystansu.
Z przebiegu gry remis byłby sprawiedliwym rezultatem, ale to katowiczanie wyprowadzili decydujący cios. W ostatniej akcji meczu, w trzeciej minucie doliczonego czasu gry, Paweł Tomczyk "zakiwał" pod bramką GKS-u, a goście wyprowadzili kontratak. Tomasz Foszmańczyk zagrał piłkę w pole karne Górali, a niekryty Adrian Błąd wprawił w szał radości tysiąc fanów z Górnego Śląska. - Drugi gol w doliczonym czasie gry smakuje najbardziej. Bardzo się cieszę, że Adrian zachował zimną krew. Piłkarsko zagraliśmy najlepszy mecz w tym sezonie - podkreślił trener GKS-u. Wyrywając komplet punktów rzutem na taśmę jego piłkarze pokazali, że ten sezon nie jest jeszcze stracony.
Atrakcyjność meczu: 6,5/10
Piłkarz meczu: Adrian Błąd
[przycisk_galeria]
#TOPSportowy24;nf - SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU
[wideo_iframe]//get.x-link.pl/37ca7110-8f57-9afd-ba66-780474afb07f,0aea8246-08dd-4783-05ca-91ed84e41f36,embed.html[/wideo_iframe]
Petardy, gol w 95 minucie, afera alkoholowa. Pamiętne momenty eliminacji