Optymizm, pasja i praca - na tej skale zbuduje zespół mój [KOMENTARZ]
Po zwolnieniu Rafaela Beniteza z funkcji managera Liverpoolu mało kto wyobrażał sobie, jak nisko upadnie klub z Anfield Road. Kolejni trenerzy i rozczarowania. Olbrzymie pieniądze wyrzucane w błoto. Teraz ma być inaczej. Jurgen Klopp ma wskrzesić wielki Liverpool.
Jest początek czerwca 2010 roku. Rafael Benitez zostaje zwolniony z funkcji managera Liverpoolu. Decyzja władz klubu wzbudza protesty i dzieli kibiców The Reds na dwie grupy. Jedni w osobie Hiszpana widzą człowieka, który nadal będzie gwarancją utrzymania Liverpoolu w europejskiej czołówce. Za złe wyniki winili właścicieli - Hicksa i Gilletta, którzy klub traktowali niczym bankomat i stale skąpili funduszy na transfery. Druga grupa fanów The Reds opowiadała się za zwolnieniem Beniteza. Brak walki o tytuł mistrzowski, odpadnięcie z Ligi Mistrzów w fazie grupowej oraz porażka w półfinale Ligi Europy z rosnącym wówczas w siłę Athletico Madryt uznali za rozczarowanie. Ostatecznie protesty tych pierwszych nie zmieniły nic i Hiszpan pożegnał się z posadą.
Następne pięć lat w czerwonej części Liverpoolu to głównie obraz nędzy i rozpaczy. Z małymi wyjątkami jak wicemistrzostwo w sezonie 2013/14 czy wygranie Pucharu Ligi w kampanii 2011/12. Liverpool z jednej z najlepszych drużyn Europy stał się zespołem klasy średniej. The Reds nie są już miejscem docelowym dla wielkich graczy - ukoronowaniem ich karier. Obecnie Liverpool jest jak trampolina dzięki której piłkarze jak Suarez czy Sterling, mogą wybić się do topowych obecnie klubów. Kolejne sezony kompromitacji i rozczarowań sprawiłyby, że ze statusu trampoliny Liverpool spadłby jeszcze niżej - do rangi ogrodowego batutu dla dzieci. Dlatego zwolniono Brendana Rodgersa. I dlatego władze Liverpoolu zdecydowały o zatrudnieniu topowego managera.
Osoba Jurgena Kloppa, bo o nim mowa, to sygnał, że Liverpool chce wrócić na właściwe tory. To sygnał (ku uciesze kibiców), iż właściciele The Reds nie godzą się już na porażkę i minimalizm. Zespół z Anfield Road po pięciu latach posuchy będzie prowadzony przez szkoleniowca, który wie jak wygrywać. Wie jak smakuje sukces i jak go osiągnąć.
Co ciekawe pierwsze wielkie zwycięstwo Klopp osiągnął już na początku swego pobytu w Liverpoolu. Piłkarzy, kibiców i wszystkich związanych z The Reds zaraził niczym wirus optymizmem i wiarą w lepsze czasy.
- Podjąłem pracę w Liverpoolu nie dlatego, że Liverpool się do mnie zgłosił, lecz dlatego, że wierzę w ten zespół i w jego potencjał - tym zdaniem w jednym momencie Klopp podbudował tak niskie jeszcze parę tygodni temu morale drużyny.
Ekscytacji z powodu pracy z niemieckim managerem nie ukrywają także gracze The Reds. - Dało się wyczuć jego entuzjazm. Kocha futbol i jest zwycięzcą. Każdy wie co osiągnął w Dortmundzie. Mam nadzieję, że powtórzy to w Liverpoolu - powiedział Jon Flanagan. Takiego optymizmu w
zespole, który przez ostatnie lata głównie pikował w dół nie było od dawna.
- Przestańmy wątpić, zacznijmy wierzyć- to słowa człowieka, który chce przywrócić Liverpool do europejskiej czołówki. Jurgen Klopp - trener, który ma wszelkie predyspozycje aby wskrzesić z popiołów Czerwonego feniksa. Na Anfield Road po burzy znów może zaświecić słońce.