menu

Najniższy wymiar kary w Częstochowie. Raków 1:0 Zagłębie

22 sierpnia 2011, 18:52 | Patryk Trybulec / Dziennik Zachodni

Częstochowianie zasłużenie pokonali Zagłębie Sosnowiec. Co prawda kibice zgromadzeni na obiekcie przy ul. Limanowskiego obejrzeli tylko jedno trafienie, ale czerwono-niebiescy jeszcze co najmniej trzykrotnie byli bliscy pokonania Jakuba Miszczuka. Ten bronił jednak z wyjątkowym wyczuciem.

Kibice Rakowa mogli cieszyć się ze zwycięstwa nad Zagłębiem
Kibice Rakowa mogli cieszyć się ze zwycięstwa nad Zagłębiem
fot. sektor_gosci (Ekstraklasa.net)

Miejscowi objęli prowadzenie już w 4 min. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Maciej Gajos, a futbolówkę lekko strącił obroń-ca Adrian Pluta. - Wyszło na to, że ja strzeliłem tego gola. Kiedy ostatni raz trafiłem do bramki rywala podczas spotkania ligowego… Zaraz, zaraz, było to bardzo dawno temu. Chyba jeszcze za kadencji trenera Roberta Olbińskiego - zachodził w głowę strzelec.

W pierwszej połowie bliscy podwyższenia wyniku pojedynku byli jeszcze Rafał Czerwiński i Adam Łysek. Ten ostatni precyzyjnie uderzył głową, ale Miszczuk wyciągnięty jak struna zdołał sparować to uderzenie.

Po przerwie scenariusz widowiska niewiele się zmienił. Inicjatywę wciąż posiadali podopieczni Jerzego Brzęczka. Wprowadzony na boisko Dawid Nabiałek sprawiał sporo kłopotów defensywie Zagłębia, a w 61 min tylko odwaga wspomnianego Miszczuka zapobiegła utracie bramki przez gości.

W końcówce sosnowiczanie pokazali nieco odważniejszy futbol. Mieli nawet szansę na rzut karny, gdyby sędzia Mariusz Trofimiec nie pomylił ewidentnego zagrania ręką z uderzeniem głową.
- Szkoda słów. Każdy widział jak było. Ale spotkanie stało na słabym poziomie - nie owijał w bawełnę szkoleniowiec gości Piotr Stach. - Ta jedenastka po zagraniu piłki ręką w polu karnym, gdzie podanie zmierzało do naszego zawodnika, ewidentnie nam się należała. Wszyscy widzieli, że piłka została zagrana ręką, a nie głową.

W jednej z ostatni szarż meczu znów kapitalnie pokazał się Nabiałek. Dawid Świerk minął się jednak z piłką zaprzepaszczając doskonałą okazję na drugą bramkę. Sosnowiczanie zaliczyli więc kolejny słaby występ. - To, że nie oddaliśmy ani jednego celnego strzału na bramkę przeciwnika, myślę, że nawet można bez komentarza zostawić - przyznał w wypowiedzi dla klubowej strony internetowej napastnik Patryk Stefański.


Polecamy