Najdroższy mecz świata już dziś! Kto awansuje do Premier League?
Pojedynek dwóch światów w barażu o Premier League, gdzie do wzięcia jest 170 milionów funtów. Ponad połowę tej kwoty Manchester United wyda na jednego zawodnika?
fot.
Specjaliści nazywają ten mecz najdroższym na świecie, ponieważ choć stawką nie jest międzynarodowe trofeum, to wygrywając go, dostaje się bilet do krainy bogaczy. Już we wtorek o godzinie 20.45 na stadionie Wambley w ramach finału play-offów Championship zmierzą się ze sobą Brentford i Fulham. Którą drużynę zobaczymy w przyszłym roku w Premier League?
Nie ma w europejskim futbolu trofeum, za które zyskuje się więcej, niż za awans do angielskiej elity. Za zwycięstwo w finale Ligi Mistrzów triumfator otrzymuje około 19 milionów euro i nawet dokładając do tego ok. 60 mln euro, które inkasuje się poprzez przechodzenie kolejnych faz turnieju, to wciąż mało, jeśli porównamy to do profitów dla klubów awansujących z Championship. Nie od dziś wiadomo, że w Premier League wypłaca się astronomiczne gaże w związku z lukratywnym kontraktem na transmisję spotkań. Przez ostatnie 3 lata liga zarobiła 9,3 miliarda funtów z takich umów, z czego część jest sprawiedliwie dzielona na 20 drużyn. W sumie zespół, która awansuje do elity czeka więc pewny zastrzyk gotówki opiewający na ok. 100 mln funtów, oraz zabezpieczenie w przypadku niepowodzeń – tzw. spadochronowe, które wynosi 70 milionów funtów. Sumując otrzymamy więc ogromną kwotę 170 mln i gwarancje lepszej przyszłości, o którą zagrają Brentford i Fulham.
Mimo że oba kluby, które zmierzą się w play-offach swoje siedziby mają w Londynie, to dzieli je bardzo dużo. W dzisiejszym futbolu coraz trudniej o sukces bez wielkiego wkładu finansowego, ale zdarzają się historie takie jak ta Brentford. W 2012 roku klub był bardzo blisko bankructwa, obecny sezon zaczął jako czwarta drużyna od końca pod względem finansów w Championship, a i tak udało im się stawić czoła możniejszym. Na Griffin Park, które jest małym i uroczym stadionem w starym brytyjskim stylu, panują też nieoczywiste zasady. Klub zrezygnował z akademii, a piłkarze dobierani są względem określonych statystyk, obliczeń i danych. To pomysł właściciela Matthew Benham, który uchronił klub od upadku, a jako że wzbogacił się na bukmacherce, to analityczne podejście do życia urzeczywistnił też w piłkarskim projekcie.
Odmienna sytuacja panuje w Fulham, gdzie prezes Shahid Khan, o majątku wynoszącym 7 miliardów dolarów, ma większe środki na prowadzenie klubu i chętnie je wydaje. Co ciekawe taka taktyka też nie zawsze przynosi sukces, o czym przekonali się kibice z Craven Cottage podczas ostatniej przygody klubu w Premier League. Latem w 2018 roku po awansie do elity w Londynie były ogromne nadzieje, a częściej niż o utrzymaniu, mówiło się nawet o europejskich pucharach. Fulham wydało wówczas ponad 100 milionów euro, a do drużyny dołączyli Jean Michaël Seri, Aleksandar Mitrovic, André Schürrle, czy André Zambo Anguissa. Taka ofensywa na rynku nic się jednak nie zdała a klub z hukiem spadł z ligi i do dziś jest przestrogą dla beniaminków, jakiej taktyki na rynku transferowym nie obierać po awansie.
We wtorek na Wambley The Cottagers zawalczą więc o kolejną szansę w Premier League, natomiast awans Pszczół byłby swojego rodzaju powiewem świeżości. W czasie pandemii koronawirusa na pewno oba kluby liczą na zastrzyk gotówki i zrobią wszystko, by wygrać. Transmisja finału play-offów od 20.45 na Eleven Sports 1.
Odrobine mniejsze pieniądze niż te które są do zgarnięcia w barażu może już niedługo wydać Manchester United. Wraz z końcem sezonu odżyły plotki mówiące, że Jadon Sancho przeniesie się z Borussi Dortmund na Old Trafford i transfer wydaje się być coraz bardziej realny. Jakiś czas temu władze niemieckiego klubu podkreślały, że nie sprzedadzą swojej gwiazdy za mniej niż 120 milionów euro, ale Bild informuje, że klub być może zgodzi się na płatność ratalną. Mówi się, że Diabły są w stanie zapłacić za zawodnika 70 mln już teraz i w przyszłości dopłacić kolejno 30, oraz 20 mln euro. BVB przystało na te warunki, ale zainteresowany musi się spieszyć, bo Niemcy wyznaczyli deadline i po 10 sierpnia nie będą rozpatrywać jakichkolwiek ofert za utalentowanego Anglika.