Brzeziański dla Błękitnych ma być strzałem w dziesiątkę
Przez dwa lata żaden gracz Błękitnych Stargard nie strzelił 10 goli w sezonie. Takie zadanie ma teraz przed sobą Przemysław Brzeziański
fot. Tadeusz Surma
Błękitni przeskoczyli z grona nowicjuszy do doświadczonych drużyn II ligi. W sobotę rozpoczną czwarty sezon na tym szczeblu. W pierwszym imponował Michał Magnuski, który z 17 golami był drugi w klasyfikacji strzelców. Ani on, ani żaden inny piłkarz nie zbliżył się później do takiego wyniku. W poprzednim sezonie znów najskuteczniejszy był Magnuski - pięć goli.
- Mam nadzieję, że mi uda się nie tylko strzelić 10, ale nawet dorzucić coś ponad - mówi Przemysław Brzeziański, napastnik Błękitnych. Ich trener, Krzysztof Kapuściński, zdawał sobie sprawę, że potrzebuje silnego napastnika. W poprzednim okienku 24-latek został ostatecznie w Koszalinie i pomógł Gwardii w utrzymaniu się.
- Liczymy wspólnie na jak najwyższe miejsce, choć liga zweryfikuje nasze plany. Dołączyły do niej silne marki. Pojechać i wystąpić na stadionie Polonii Warszawa to przynajmniej dla mnie będzie wielkie przeżycie. Dotychczas grałem głównie w III lidze. Kiedy byłem w Bytovii, to trzeba powiedzieć otwarcie, że jeździłem pokibicować, a na boisku byłem od święta - wspomina Brzeziański.
Oficjalnym debiutem Brzeziańskiego w Błękitnych był mecz z Gryfem Wejherowo w Pucharze Polski. Wejście do zespołu miał przebojowe. Od razu wbił dwa gole.
- Kiedy napastnik przychodzi do klubu i zaczyna od dubletu, trzeba się tylko cieszyć - komplementował Jarosław Piskorz, II trener Błękitnych. - Przed Gryfem trenował z nami dopiero dwa tygodnie. Nie można więc popadać w hurraoptymizm, a nadal pracować nad jego ustawieniem i grą z zespołem.
- Nie ukrywam, że mam nad czym pracować - dodaje główny zainteresowany. - Kilka moich cech jest do doszlifowania. Na przykład przyjęcie, strzał, wyjście na pozycje. II liga to inny poziom. Większe wymagania i lepsza szansa na rozwój.
Tydzień po dublecie strzelonym Gryfowi Wejherowo Brzeziański odbił się od muru złożonego z obrońców Bytovii. I-ligowiec odrobił lekcję i wiedział jak zneutralizować nową strzelbę. - Grało się trudniej niż w poprzedniej rundzie. W meczu z Gryfem miałem kilka sytuacji strzeleckich, z których wykorzystałem dwie. Bytovia nie pozwoliła mi na tak dużo.
W sobotę stargardzianie zagrają o pierwsze punkty na wyjeździe z Gryfem. Liga jest priorytetem, choć żal po pożegnaniu z pucharem był.