menu

Na wiele bramek w meczach Lechii Gdańsk i Arki Gdynia nie masz co liczyć. Statystyki po 7 kolejce Lotto Ekstraklasy

5 września 2018, 14:44 | Rafał Rusiecki

Liderująca w tabeli Lotto Ekstraklasy Lechia Gdańsk bije na głowę resztę krajowej stawki, jeśli chodzi o liczbę straconych bramek. W 7. kolejkach Dusan Kuciak do własnej siatki sięgał tylko trzykrotnie. Lechia w ogóle gra bardziej wyrachowanie, bo w jej meczach padają średnio tylko dwie bramki. W przypadku Arki ten wskaźnik to 2,14 bramki na mecz.

Lechia Gdańsk może nie zawsze porywa efektywnością gry, ale na razie punktuje w lidze rewelacyjnie
Lechia Gdańsk może nie zawsze porywa efektywnością gry, ale na razie punktuje w lidze rewelacyjnie
fot. Piotr Hukało

Prawie dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach Lotto Ekstraklasy, spowodowana reprezentacyjnymi występami, to doskonała okazja do podsumowania tego, co do tej pory działo sie na boiskach krajowej elity. Za nami 7. kolejek, po których bardzo dużo powodów do zadowolenia mają piłkarze Lechii Gdańsk. Biało-zieloni mają 17 punktów i prowadzą w tabeli. Arka Gdynia z dorobkiem 7 "oczek" jest na razie "pod kreską", czyli na 10. miejscu.

Obie drużyny z Trójmiasta łączy to, że statystycznie w ich spotkaniach padał mało bramek. W przypadku Lechii to 2 gole na mecz, a Arki 2,14. "Lepsza" w tym zestawieniu jest tylko Cracovia ze wskaźnikiem 1,85. Uściślijmy, że wynik gdańszczan wiąże się z tym, że dużo więcej bramek strzelają (11), niż tracą (3). Dusan Kuciak tak zaczarował swoją bramke, że rywale po dwa razy - bez konsekwencji - obijali słupki i poprzeczkę. Jeśli spojrzymy na Arkę, to tutaj stosunek bramkowy jest wyrównany - 7 strzelonych, 8 straconych. Co ciekawe, po 7. kolejkach Arka jest na czwartym miejscu, jeśli chodzi o straty. A pod tym względem lepsze, prócz Lechii, są jeszcze Wisła Kraków (5 straconych goli) i Jagiellonia Białystok (6). Na drugim biegunie jest Zagłębie Sosnowiec. W meczach z udziałem beniaminka pada średnio 3,74 bramki.

Gole są solą futbolu i w tym stwierdzeniu nie ma nic odkrywczego. Jedyny klub, w którym do tej pory strzelali tylko Polacy, to Pogoń Szczecin. Tyle tylko, że dorobek 4 bramek nikogo na kolana nie rzuca. Po przeciwnej stronie jest drużyna trenera Michała Probierza - Cracovia może się tutaj "pochwalić" okrągłym zerem, bo trzy dotychczasowe bramki są na kontach stranieri. Arka Gdynia, wspólnie z Zagłębiem Lubin i Śląskiem Wrocław, jest w czołówce takiego zestawienia. Procent goli strzelonych przez Polaków w Arce to 71. W przypadku Lechii to tylko 30 procent. Pierwsze skrzypce gra bowiem Flavio Paixao.

Lechia Gdańsk przoduje także, niestety, w liczbie żółtych kartek. Do tej pory lechiści obejrzeli aż 29 kartoników w tym kolorze, co daje średnią 4,14 na mecz. Zdecydowana większość wiąże się z grą na faul. Aż 5 lechiści zobaczyli jednak, bo sędzia uznał, że grali "na czas". W ścisłej czołówce jest także Arka Gdynia z 16 kartkami i średnią 2,28 na spotkanie. Na drugim końcu jest Piast Gliwice ze średnią 1,14 żółtej kartki na mecz.

Poza bramkami kibiców elektryzuje zawsze frekwencja. W większym gronie, nawet słabe widowiska, ogląda się bowiem przyjemnie. Sęk w tym, że statystyka pokazuje znaczący odpływ ludzi ze stadionów, głównie w miastach z wielkimi stadionami. Dość zaznaczyć, że fatalnie spisująca się do tej pory Legia Warszawa przy Łazienkowskiej ma najlepszą średnią frekwencję w Lotto Ekstraklasie - 13 945. Na drugim miejscu jest Górnik Zabrze ze średnią 13 501. Lechia Gdańsk jest dopiero na trzecim miejscu - 12 997. Częsty lider tego zestawienia - Lech Poznań - ze względu na zakaz stadionowy w dwóch meczach, ale także z powodu słabych wyników w dwóch spotkaniach przy Bułgarskiej miał średnią na poziomie 10 640 widzów. Arka Gdynia jest tutaj w środku stawki z wynikiem 8858. Na szarym końcu jest Zagłębie Sosnowiec, które z trybun śledzi średnio 4254 widzów.

Kluby, które zarobiły najlepiej na transferach w ostatnich ośmiu latach

Press Focus


Polecamy