Na polskich boiskach kończy się pewna epoka. Przypadki Radosława Sobolewskiego.
Wraz z końcem sezonu piłkarską karierę zakończył jeden z najlepszych środkowych pomocników XXI wieku na polskich boiskach. Radosław Sobolewski, bo o nim mowa, przygodę w najwyższej klasie rozgrywkowej zaczynał w płockiej Petrochemii. Los chciał, że gdy kończy swą bogatą karierę, spadkobierca Petrochemii, czyli płocka Wisła, prawdopodobnie awansuje do Ekstraklasy. Tymczasem Górnik Sobolewskiego właśnie z niej spadł.
Początki
Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Jagiellonii w połowie lat 90. Wtedy zespół z Białegostoku znajdował się w drugiej klasie rozgrywkowej w Polsce. W Jagiellonii dochodziło wówczas co chwilę do zmiany trenera, co odbijało się negatywnie na wynikach tego zespołu i ostatecznie w 1998 roku przyczyniło się do spadku Jagi z drugiej, przez trzecią, do IV klasy rozgrywkowej. Sobolewski, jako zdolny junior, wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie drużyny, ale tuż przed spadkiem Jagi do IV ligi jego talent został dostrzeżony przez Bogusława Kaczmarka który sprowadził do do Petrochemii. Choć transferem pomocnika, mogącego grać także w obronie, zainteresowany był ŁKS i Stomil Olsztyn, Sobolewski przeniósł się do Płocka, gdzie dokładnie 7 marca 1998 roku zadebiutował w meczu z Rakowem Częstochowa. - Chciałbym zakończyć karierę w Białymstoku, chociaż raz jeszcze wybiec tam na boisko w barwach Jagiellonii i pomachać kibicom na do widzenia. W Białymstoku się wychowałem, stamtąd pochodzi żona, tam urodziły się nasze dzieci. Zamierzamy z żoną wrócić, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie – mówił Radosław Sobolewski, już jako piłkarz Wisły Kraków. Nie wiedział wówczas, że nie będzie mu dane wrócić na ukochane Podlasie.
Płocki epizod
Petrochemia zmieniała nazwę, najpierw na Orlen, po chwili na Wisłę. Równie niestabilna, co nazwa klubu, była gra płockiego zespołu. Za czasów Radosława Sobolewskiego zespół ten awansował dwukrotnie z II ligi, po czym w następnym sezonie musiał wracać do niższej klasy rozgrywkowej z podkulonym ogonem. „Sobol” przez cały czas odgrywał ważną rolę w zespole. Przykuł uwagę m.in. Polonii Warszawa, która wówczas była aktualnym mistrzem Polski. Do sezonu 2001/2002 Sobolewski przygotowywał się nawet w stolicy, jednak do meczów ligowych przystąpił jako zawodnik Wisły Płock. Tej decyzji mógł z pewnością żałować – w grudniu 2001 roku odniósł uraz, który wykluczył go z gry do końca rozgrywek. Po powrocie z rehabilitacji Sobolewski popadł w konflikt z działaczami Nafciarzy, który być może stał się powodem do odejścia „Sobola” z Płocka. Włodarze klubu nie chcieli zapłacić mu należnych pieniędzy, toteż aby ukarać zawodnika przesunęli go do rezerw. Stamtąd rękę wyciągnął do niego nie kto inny, jak Bogusław Kaczmarek. Popularny „Bobo” sprowadził w przerwie zimowej Sobolewskiego do Groclinu, który w tamtym sezonie zgarnął wicemistrzostwo kraju.
Z Grodziska na salony
O dziwo, Bogusław Kaczmarek został zwolniony z posady, a w kolejnym sezonie zespół z Grodziska prowadził już Dusan Radolsky. Radosław Sobolewski już w debiucie w marcu 2003 roku z Pogonią strzelił bramkę. W swoich pierwszych dwóch spotkaniach sezonu 2003/2004 strzelił dwie bramki. Wydawało się, że jego kariera nabierze rozpędu tym bardziej, że w debiucie w reprezentacji... a jakże, strzelił gola - 20 sierpnia 2003 roku z Estonią. Pech chciał, że doznał kolejnego urazu, który wykluczył go z gry do końca jesieni. „Sobol” grał w pamiętnym dwumeczu z Herthą Berlin. Nie dotrwał jednak do niemal legendarnego dwumeczu z Manchesterem City, w którym klub z Grodziska sensacyjnie odprawił w drugiej rundzie Pucharu UEFA Manchester City. Wszyscy jednak pamiętają charakternego środkowego pomocnika w długich włosach, który dysponował atomowym uderzeniem z dystansu. Jeszcze jesienią 2004 roku reprezentował klub z Grodziska Wielkopolskiego, by wkrótce dołączyć do krakowskiej Wisły, w której czekały go piękne wzloty i bolesne upadki.
Przejście do Białej Gwiazdy
Chcę się rozwijać, a Wisła w ostatniej dekadzie jest najlepszym polskim klubem. Czuję się wspaniale. Większość chłopaków znam z reprezentacji i boisk ligowych, więc nie było żadnego problemu z przyjęciem w nowej drużynie – mówił Sobolewski po przenosinach do Krakowa. I dodał Trzeba wziąć się do pracy i pokazać z jak najlepszej strony. Zobaczymy, co życie przyniesie.
Życie przyniosło mu na polskich boiskach pasmo sukcesów. Już w pierwszym sezonie w barwach Wisły sięgnął po mistrzostwo kraju. Przetrwał wiosnę w pełni zdrowia, choć problemy musiały go spotykać na każdym roku. PZPN ukarał go za skierowanie do sądu sprawy przeciwko Wiśle Płock za wspomniane zaległości finansowe. Na szczęścia dla Sobolewskiego kara 2 miesięcy została orzeczona w zawieszeniu, toteż zawodnik mógł od razu skupić się na wejściu do drużyny „Białej Gwiazdy.” Wisła sięgając po mistrzostwo dostała szansę na grę w eliminacjach Ligi Mistrzów w sezonie 2005/2006. Mecz eliminacyjny z Panathinakosem w 3. rundzie będzie później chyba jednym z najbardziej traumatycznych wspomnień nie tylko dla Wisły, ale i dla samego „Sobola”.
Bolesne Ateny
Piłkarze Białej Gwiazdy wygrali 3:1 u siebie i na rewanż jechali jak po swoje. Wygraliśmy z Grekami w pierwszym meczu. Nie widzę przeszkód, by dokonać tego także w rewanżu - powiedział w Atenach dzień przed drugim spotkaniem trener Wisły Jerzy Engel. Tymczasem ekipa z Grecji nie miała zamiaru poddać się i w ciągu trzech minut odrobiła straty i dzięki bramce na wyjeździe prowadziła w dwumeczu. W 78. minucie spotkania piłka po rzucie rożnym dla Wisły trafiła przed pole karne, gdzie Radosław Sobolewski dopadł do niej i atomowym uderzeniem strzelił bramkę, która dawała krakowskiej ekipie upragniony awans do europejskiej elity. Tymczasem 10 minut później Dimitros Papadopulos zdobył bramkę na 3:1, co oznaczało dogrywkę. Radosław Sobolewski nie zdołał do niej dotrwać – w 90. minucie wyleciał za drugą żółtą kartkę. Osłabiona Wisła broniła się jak mogła, czekając na rozstrzygniecie w rzutach karnych. Niestety, w 114. minucie grecki zespół zdobył czwartą bramkę i Wisła po raz kolejny została pozbawiona z marzeń o grze w elicie. Wiele pretensji padło pod adresem arbitrów, którzy nie uznali prawidłowo strzelonej bramki na 2:2 dla Wisły autorstwa Penksy, co skutkowało bramkową akcją Panathinakosu.
Trudno nie mieć pretensji do sędziego – mówił rozgoryczony Engel - Popełnił błędy na naszą niekorzyść w kluczowych momentach. Jak choćby w momencie, gdy Grecy zdobyli trzeciego gola. Gekas ewidentnie sfaulował Baszczyńskiego i dzięki temu zdobył piłkę. Sędzia nie mylił się przy stanie dwa do zera. Zaczął się mylić dopiero, gdy było dwa do jednego, który to wynik dawał nam awans. Sędzia nie uznał wtedy zdobytej przez nas drugiej bramki. - dodawał Engel. To był prawdopodobnie jeden z najtrudniejszych momentów Sobolewskiego w karierze. Kolejny nadszedł w niemal rok później.
... bolesny Dortmund
Nasza kadra zdołała awansować już po 4 latach na kolejny Mundial, tym razem rozgrywany w sąsiednich Niemczech. Radosław Sobolewski od meczu z Estonią urósł do rangi kluczowego zawodnika środka pola w kadrze Pawła Janasa. W eliminacjach zagrał w 5. meczach eliminacyjnych, głównie tych rozgrywanych w 2005 roku, ponieważ jesień poprzedniego roku spędził na rehabilitacji. Awans kadry Janasa był zresztą dość efektowny – reprezentacja wygrała 8 z 10 spotkań ustępując jedynie faworyzowanej Anglii. Losowanie grup było dla nas wręcz błogosławieństwem – Kostaryka i Ekwador były w zasięgu naszej reprezentacji. Trudny mecz czekał nas za to z ówczesnymi wicemistrzami świata, Niemcami. Z tym samym Ekwadorem z którym mierzyliśmy się na Mundialu, graliśmy nieco ponad pół roku wcześniej mecz towarzyski. Dla Sobolewskiego był to czternasty występ z orzełkiem na piersi. Nasza kadra wygrała 3:0, więc wszystko wskazywało na to, iż wyjście z grupy to zadanie obowiązkowe.
Niestety. Polacy już w pierwszym spotkaniu dostali lekcję futbolu od Ekwadoru i przegrali 2:0. Kolejny mecz, decydujący o naszym być, albo nie być, rozgrywaliśmy w Dortmundzie z Niemcami. Nic nie wskazywało na to, że zdołamy powstrzymać niemiecką nawałę. Pierwsze 45. minut spotkania było jednostronnym oblężeniem bramki Artura Boruca, który raz po raz zatrzymywał strzały Ballacka, Klose, czy Podolskiego. Niemcy dalej jednak stwarzali kolejne sytuacje, a Jurgen Klinsmann, ówczesny selekcjoner naszych zachodnich sąsiadów, szalał przy linii bocznej widząc, jak jego podopieczni marnują kolejne szanse, by strzelić bramkę opornym Polakom. Szansę na sukces otworzył Niemcom ... Radosław Sobolewski. W 74. minucie sfaulował grasującego skrzydłem Neuville'a i dostał drugą żółtą kartkę. Finał tej historii znamy. Osłabiona reprezentacja straciła bramkę w doliczonym czasie gry i odpadła z Mundialu. To był drugi czarny moment w karierze Sobolewskiego. Gorycz porażki stanie się jednak wstępem do sukcesu kolejnych eliminacji, w których doświadczony pomocnik po raz kolejny odegrał rolę kluczową.
Status legendy
Radosław Sobolewski stał się w miarę upływu czasu klubową legendą, która miała swój udział w ostatnich sukcesach Wisły. W sezonie 2007/2008 „Sobol” zdobywa kolejne mistrzostwo, rok później „Biała Gwiazda” sięga po raz kolejny po zwycięstwo w Ekstraklasie, a jej kluczowy zawodnik podpisuje nowy kontrakt. Od samego początku pobytu w Wiśle obserwowały go zagraniczne kluby. Southampton, VfL Bochum, Lokomotiv Moskwa – kolejne zagraniczne zespoły były chętne do sprowadzenia Polaka. Ten jednak zostaje nieugięty i pozostał w krakowskim klubie. Gdy padła jednak już najbardziej konkretna z ofert ( z Trabzonsporu), Wisła zaakceptowała transfer. Do przejścia zawodnika jednak nie doszło – turecki klub nie był w stanie przygotować stosownych poręczeń majątkowych i sprawa upada. Sobolewski spędził tym samym kolejne lata w Wiśle, aż wreszcie stał się jej kapitanem po odejściu Arkadiusza Głowackiego. W tej roli zdobywa swoje ostatnie mistrzostwo z Białą Gwiazdą – w sezonie 2010/2011 prowadzi Wisłę do ostatniego póki co mistrzostwa Polski. Tym samym staje się jednym z najważniejszych dla Białej Gwiazdy zawodników w XXI wieku.
Wzruszające rozstania
Sobolewski poinformował mnie o tym po niedzielnym treningu w Chorzowie. Doszedł do wniosku, że awans do finałów mistrzostw Europy to najwspanialszy moment w jego karierze i właśnie dlatego postanowił zakończyć reprezentacyjną karierę - mówił wyraźnie poruszony Leo Beenhakker po tym, jak Radosław Sobolewski zrezygnował z gry w reprezentacji po ostatnim meczu eliminacji ME z Belgią. - Szanuję jego decyzję, ale żałuję, bo to bardzo pożyteczny piłkarz – dodał.
To były piękne eliminacje biało – czerwonych. Zaczęło się fatalnie – od porażki z Finlandią i remisu z Serbią u siebie. Od pamiętnego zwycięstwa z Portugalią w Chorzowie nasza kadra zaczęła jednak drogę do swojego pierwszego awansu na EURO w historii. Jednym z architektów tego sukcesu był Radosław Sobolewski, który wraz z Mariuszem Lewandowskim stworzył niezapomniany duet w środku pola. Zawodnik Wisły pełnił jedną z kluczowych ról w kadrze, mimo to na EURO 2008 w Austrii i Szwajcarii... nie pojechał. Zaraz po decydującym o awansie starciu z Belgią (2:0) opinia publiczna dowiedziała się, że Radosław Sobolewski zrezygnował z gry z orłem na piersi.
Smolarek strzelił Belgom dwa gole, jednak największą pracę wykonał właśnie Radek, o którego rozbijały się ataki rywali. To zawodnik, który nie potrafi grać na pół gwizdka. Myślę, że męczyła go presja związana z meczami kadry – tłumaczył Bogusław Kaczmarek, ówczesny asystent Beenhakkera.
Jak kadra wypadła bez Sobolewskiego? Porażka z Niemcami, remis z Austrią i klęska z Chorwacją rozwiały nasze nadzieje na sukces. Czy nasza reprezentacja z Sobolewskim w środku pola mogła zagrać lepiej? Tego nie dowiemy się już nigdy.
Zakończenie kariery reprezentacyjnej było niełatwą decyzją, ale nie ulega wątpliwości, że najtrudniejsze pożegnanie czekało go pod Wawelem. Sezon 2012/2013 to ostatni w wykonaniu Radosława Sobolewskiego w barwach Wisły Kraków. Klub nie przedłużył umowy wygasającej w czerwcu 2013 roku. Międzyczasie miał jeszcze okazję uczestniczyć w drugich najboleśniejszych eliminacji Wisły do LM, gdy Biała Gwiazda straciła szanse na awans kilka minut przed końcem spotkania z APOEL-em Nikozja. - Ja sam do dziś bardzo przeżywam odpadnięcie Wisły z Ligi Mistrzów. Każdy z nas piłkarzy nie spał po meczu z PAO, zastanawiając się jak to, co się stało, jest możliwe. Że przez te pięć minut nie utrzymaliśmy korzystnego dla nas wyniku. Przecież wszyscy na takim stanie rzeczy tylko stracili. Nie tylko my piłkarze, ale także klub, kibice, miasto. Dodatkowo martwi mnie, że każdy po takim meczu chce "kopnąć" Wisłę. Ludziom w Polsce przejadły się jej sukcesy – mówił rozgoryczony zawodnik. Sobolewski miał także w pamięci kompromitację z Levadią Tallin w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Sezon 2012/2013 był jednym z najgorszych w wykonaniu Wisły – drużyna z Reymonta zajęła dopiero 7. miejsce w lidze, co w klubie przyjęto za całkowitą klęskę. Postanowiono więc zrobić rewolucję i rozstano się wówczas z kilkoma zawodnikami. Wśród nich był także Sobolewski, choć kibice na trybunach domagali się głośno: Kibiców wola, zostawić w klubie Sobola! Najbardziej wzruszającym momentem kariery 37-letniego wówczas zawodnika była pożegnalna konferencja, na której Radosław Sobolewski nie potrafił powstrzymać łez.
W drużynie z Krakowa zagrał 246 spotkań i strzelił 17 bramek. To było 8 pięknych lat, w trakcie których popularny „Sobol” na stałe wpisał się do historii klubu z Reymonta.
Zabrzański kres
Swoje ostatnie piłkarskie kroki Radosław Sobolewski postawił w Zabrzu. Do zespołu Górnika sprowadził go jeszcze Adam Nawałka, który potrzebował charakternego pomocnika w środku pola swojej drużyny. W Zabrzu rozegrał jeszcze 84 spotkania. Po raz ostatni zagrał 19 marca w zremisowanym bezbramkowo meczu z Podbeskidziem. Od tamtej pory zmagał się z urazem, przez co nie był w stanie pomóc w utrzymaniu czternastokrotnego mistrza Polski w Ekstraklasie. Sobolewski w Zabrzu cieszył się ogromną estymą – kiedy 39-letni pomocnik był obecny na trybunach podczas spotkania 36. kolejki pomiędzy Górnikiem i Koroną Kielce, fani zasiadający na sektorze Torcidy wywiesili transparent z napisem "Sobolewski dziękujemy", a następnie skandowali nazwisko byłego gracza Wisły. Ogólnie rzecz biorąc Radosław Sobolewski w najwyższej klasie rozgrywkowej rozegrał aż 374 spotkania, w których strzelił 39 bramek.
Czy odchodzę z Górnika? Tego nie wiem, ale pewne jest to, że kończę z graniem w piłkę. Myślę, że już czas zakończyć moją karierę i zawiesić buty na kołku. Karierę kończę przede wszystkim ze względów zdrowotnych – powiedział Sobolewski w jednym z wywiadów. Tym samym dał nadzieję, że jego rola w piłce jeszcze się nie skończy.
Radosław Sobolewski jest obecnie w trakcie kursu trenerskiego wraz ze swoimi kolegami z Reymonta – Arkadiuszem Głowackim i Rafałem Boguskim. W kuluarach mówi się, że ma otrzymać szansę dołączenia do sztabu szkoleniowego Wisły Kraków. Jakie będą dalsze losy „Sobola”, przekonamy się wkrótce. Nie ulega jednak wątpliwości, że dzięki swojemu doświadczeniu i charyzmie może wciąż zrobić wiele dla polskiego futbolu.
<a href="http://www.gol24.pl/polacy-za-granica/g/polscy-pilkarze-ktorzy-siegali-po-mistrzostwa-w-najlepszych-ligach-europejskich-galeria,9961404,18359624/#utm_source=artykuly&utm_medium=stranieri_mistrzowie&utm_campaign=crosspromocja"><h2><b>Polscy piłkarze, którzy sięgali po mistrzostwa w najlepszych ligach</b></h2><img src="https://d-pt.ppstatic.pl/kadry/k/r/1/00/73/572c9be2c3767_o,size,1088x550,crop,0.0007x0.0600x0.9947x0.7540,opt,w,q,71,h,1f3e2c.jpg" width="100%"></a>
Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!
<iframe src="https://www.facebook.com/plugins/page.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2FGOL24pl%2F&tabs&width=500&height=154&small_header=true&adapt_container_width=true&hide_cover=false&show_facepile=true&appId=351934488211361" width="500" height="154" style="border:none;overflow:hidden" scrolling="no" frameborder="0" allowTransparency="true"></iframe>