menu

Na kim można budować kadrę, a komu trzeba podziękować? Czas podsumowań

6 grudnia 2022, 12:27 | Piotr Janas z Kataru

Reprezentacja Polski osiągnęła cel w postaci wyjścia z grupy, ale czy możemy być w pełni zadowoleni z występu Biało-Czerwonych na mundialu w Katarze? Kto zasłużył na największe pochwały, kto zawiódł, kto rokuje na przyszłość, dla kogo kadra powinna stać się już przeszłością no i co z selekcjonerem Czesławem Michniewiczem? Jak zwykle niełatwo o jednoznaczne odpowiedź.

Jakub Kiwior przybija piątki z rezerwowymi partnerami z reprezentacji Polski
Jakub Kiwior przybija piątki z rezerwowymi partnerami z reprezentacji Polski
fot. Paweł Relikowski

Duży turniej zawsze jest zwieńczeniem pewnego okresu w reprezentacyjnej piłce. Często sami piłkarze mówią, że chcieliby pojechać jeszcze na nadchodzący mundial lub Euro. Te imprezy stają się dla nich celem. W XXI wieku udane turnieje pod kątem wyniku mieliśmy dwa: Euro 2016 i tegoroczny mundial, który czego by nie mówić, zakończył się dla nas w ⅛ finału. Czy to oznacza, że ta sama ekipa, pod wodzą tego samego trenera, powinna powalczyć o Euro 2024 w Niemczech? Tu sprawa jest już nieco bardziej złożona.

Bohater Szczęsny

Bez wątpienia największym wygranym reprezentacji Polski na mundialu w Katarze jest Wojciech Szczęsny. Bramkarz Juventusu Turyn do tej pory często zawalał nam wielkie imprezy, od Euro 2012 począwszy. Na mundialu w Brazylii nas nie było, a na Euro 2016 bronił Łukasz Fabiański. Teraz też były głosy, że to pechowy golkiper, który w kadrze nie pomaga, ale na szczęśnie niewzruszony pozostał w tej kwestii Czesław Michniewicz. Szczęsny występami z Arabią Saudyjską i Argentyną zapracował na tytuł najlepszego bramkarza fazy grupowej, choć niektórzy widzą w nim piłkarza tej fazy. Tak daleko byśmy nie poszli, ale trzeba mu oddać, że jest w życiowej formie i na pewno może opuszczać Katar z podniesioną głową.

To samo dotyczy Bartosza Bereszyńskiego, czyli kolejnego z zastępców lewego obrońcy, który nie istnieje, jak mawiał Jakub Wawrzyniak. Choć jest piłkarzem prawonożnym, to spisywał się na lewej flance bez zarzutu. Ma niesamowite płuca do biegania, dzięki czemu robił przewagę nie tylko z przodu, ale i pomagał asekurować kolegów z defensywy. W Katarze dobił do 50 występów z orzełkiem na piersi i z pewnością może być z siebie zadowolony. Już latem pytały o niego mocniejsze kluby, a po takim występie na mundialu ofert dla zawodnika Sampdorii Genua może tylko przybyć.

Kiwior, Bielik i Kamiński to przyszłość

Dobre, ale już nie tak jak wyżej wymieniona dwójka mistrzostwa rozegrał także Jakub Kiwior. Trzeba pamiętać, że dla 22-latka z Tychów to występy numer 6, 7, 8 i 9 w kadrze. Włoskie media pisały, że w Katarze będzie pod baczną obserwacją kilku czołowych klubów Serie A i od niego zależy, czy ostatecznie przekona do siebie któryś z nich. W każdym meczu popełnił przynajmniej jeden poważny błąd, ale na jego szczęście nie kończyło się to golami. Pokazał też, że ma mocną głowę, bo nie rezygnował z kolejnych prób rozegrania czy wyprowadzenia piłki, nawet jeśli chwilę wcześniej się pomylił.

Zaskakująco dużo grał także Jakub Kamiński, który przede wszystkim realizował założenia selekcjonera, pomagając w destrukcji. W ofensywie wielkiego szału nie było, ale na pewno jest to piłkarz, na którym można budować przyszłość tej reprezentacji. To samo dotyczy Krystiana Bielika, który po bardzo dobrej zmianie, jaką dał w spotkaniu z Meksykiem i niezłym występie przeciwko Arabii Saudyjskiej, z Argentyną i Francją wypadł słabiej. Każdy z nich, przy regularnej grze w klubie, może być ważną postacią np. na mistrzostwach Europy, które już za dwa lata.

Glik i Krychowiak, czyli twardy orzech do zgryzienia

Czasami jest lepiej, kiedy piłkarze sami w odpowiednim momencie rezygnują z dalszej gry w reprezentacji. Paradoksalnie tak było np. w przypadku Fabiańskiego, bo dzięki temu skończyła się odwieczna dyskusja, czy to on, czy jednak Szczęsny powinien być numerem jeden w bramce. Obecnie pół Polski się zastanawia, czy zawodnik z takimi ograniczeniami jak Grzegorz Krychowiak jest kadrze potrzebny. Mniejsza część kibiców mówi o problemie z Kamilem Glikiem, którego największym mankamentem jest szybkość, a raczej jej brak.

Tu warto przytoczyć anegdotę z włoskim trenerem Marcello Lippim, który w 2006 roku doprowadził Italię do złota mistrzostw świata w Niemczech. Został zapytany, czy wolałby mieć szybkiego stopera z dobrym wyprowadzeniem, który gorzej broni, czy wolnego, ale za do nie do przejścia w defensywie. Po chwili zastanowienia doświadczony trener odpowiedział: - Nie wiem. Nigdy nie nie miałem wolnego stopera.

Jeśli chcemy grać nowocześniej i w sposób przyjemniejszy dla oka, to nawet tak zasłużeni dla tej reprezentacji zawodnicy będą musieli powoli być odstawiani na boczny tor. Bardzo zdrowe podejście do tematu ma obrońca Benevento. W jednym z wywiadów wyznał, że wyobraża sobie dalsze przyjeżdżanie na zgrupowania, nawet jeśli nie zawsze będzie grał. Jest gotów służyć radą i doświadczeniem młodszym zawodnikom, pomagając im wchodzić do podstawowego składu kadry.

W idealnym świecie bez kontuzji i niespodzianek środek pola na kolejne reprezentacyjne cykle mogliby stworzyć Bielik, Jakub Moder i Piotr Zieliński, wspomagani Jackiem Góralskim, Damianem Szymańskim, Szymonem Żurkowskim i Sebastianem Szymańskim. Oczywiście, pod warunkiem, że wszyscy będą regularnie grali w klubach, a z tym już dzisiaj u niektórych jest problem.

Mundialowi turyści

Żurkowski, obok Roberta Gumnego i Mateusza Wieteski, to trzej piłkarze z pola, którzy na mundial polecieli jako turyść. Ani minuty nie rozegrali też Łukasz Skorupski i Kamil Grabara, ale w przypadku rezerwowych bramkarzy to proza życia. Największy zawód musi czuć ten pierwszy, nazywany żartobliwie synkiem trenera, bo Michniewicz powoływał go i dawał mu sporo szans w ostatnich meczach przed mundialem, mimo iż popularny „Żurek” praktycznie nie podnosił się z ławki rezerwowych Fiorentiny. Przekonał selekcjonera na tyle, by do Kataru polecieć, ale nie na tyle, aby dostać nawet kilkominutowy występ.

Gumny regularnie gra w Bundeslidze, Wieteska zaskakująco dobrze odnalazł się w realiach francuskiej Ligue 1, a Żurkowski nosi się z zamiarem zmiany klubu (zapowiedział, że nie przedłuży kontraktu z „Violą”). Każdy z nich może dzisiaj czuć zawód, ale każdy ma też jeszcze swoją rolę do odegrania w tej reprezentacji.

Michniewicz – psy szczekają, karawana idzie dalej?

Nie ma i nie było w ostatnich latach selekcjonera, który wszystkim by dogodził. Nawet Adam Nawałka swoją rutyną, przewidywalnością i przesądami zdążył zmęczyć sobą piłkarzy, opinię publiczną i część kibiców. Michniewicz też idealny nie jest i nie chodzi tu o sprawy związane z „aferą 711”, czy obecne przepychanki o podział pieniędzy. To w jego ocenie odkładamy na bok. Po fakcie możemy stwierdzić, że przeszacował Meksyk. W końcówce, na wyraźnie zmęczonych Meksykanów, mógł wpuścić np. Kamila Grosickiego, tak jak zrobił to w ostatnim teście przed mundialem z Chile. Taktyka obrana na mecz z Argentyną – choć dała nam awans, co trzeba z całą mocą podkreślić – też mogła być nieco odważniejsza.

Z Francją udowodnił jednak, że jego filozofia nie opiera się wyłącznie na defensywnie i przeszkadzaniu. Pokazał, że Biało-Czerwoni z nim za sterami mogą grać ładnie dla oka i postawić trudne warunki nawet aktualnym mistrzom świata. W naszej ocenie udowodnił, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, a ciągłe zmiany na stanowisku selekcjonera nie pozwolą nam zbudować niczego trwałego i co za tym idzie pójść do przodu.

Mając na uwadze potencjał drużyny, mundial w Katarze nie zakończył się dla nas ani za szybko, ani za późno. Znalezienie się w gronie 16. najlepszych drużyn świata to wynik nieco ponad stan, bo przecież nie jesteśmy lepsi ani od Belgii, ani od Niemców, ani nawet od Danii czy Urugwaju, a żadna z tych ekip nie wyszła z grupy. Z żadną z nich na 10 meczów nie wygralibyśmy pewnie więcej niż 2-3 razy, ale na koniec to my zagraliśmy w fazie pucharowej mistrzostw świata. Ta reprezentacja nie jest idealna, ale ma fundamenty i warto dać trenerowi pracować.

Z Kataru – Piotr Janas


Polecamy