Lęk o Kramera. Tragedia wisiała w powietrzu? [KOMENTARZ]
Kontuzja Christopha Kramera z wczorajszego finału Niemcy - Argentyna wywołała autentyczny niepokój o jego zdrowie, a może nawet i życie. Dlaczego sędzia i niemieccy medycy dopuścili go do dalszej gry? Z ich nieuwagi lub braku rozsądku nieomal doszło do tragedii.
Była 17. minuta. Kramer pod polem karnym otrzymał potężnego dzwona od Ezeqiuela Garaya, który przypadkowo uderzył go barkiem w bok twarzy. Niemiec runął na ziemię. Sędzia przerwał mecz. Wbiegł sztab medyczny. Po krótkiej konsultacji z Kramerem pozwolono grać dalej.
Kramer nie wytrzymał jednak długo. Dwanaście minut po zdarzeniu poprosił o zmianę. Z boiska schodził wsparty o ramiona dwóch fizjoterapeutów. Wyglądał jak bokser po ciężkim nokaucie. Był opuchnięty, czerwony, szedł wolno i nijako. Nie był w stanie utrzymać równowagi. Wzrok miał mętny. Jego oczy leniwie wirowały między ławką Niemiec, a jedną z trybun. To nie był widok zmęczonego piłkarza, tylko znokautowanego.
23-letni mistrz świata biegał po murawie o dwanaście minut za długo. Zmiany wymagał bowiem od razu po urazie. Pytanie, kto zawinił: oszołomiony Kramer, który początkowo nie chciał zejść z boiska, medycy, którzy dopuścili go do dalszej gry, czy wreszcie włoski sędzia Nicola Rizzoli i jego asystenci, bagatelizujący wydarzenie – być może przez niezbyt właściwy jego ogląd.
Niezależnie od tego komu przypiszemy winę, trzeba mieć na uwadze, że mogło dojść do dramatycznych scen. Niemiecki sztab jeszcze w przerwie spotkania informował, że u Kramera podejrzewano wstrząs mózgu. Sam poszkodowany mówił natomiast po spotkaniu, iż kompletnie nie pamięta niefortunnego zderzenia z Garayem. Ekspert stacji ARD dodawał, że Kramer zapomniał też drogę powrotną do hotelu.
Czy wczorajsze zdarzenie cokolwiek zmieni w podejściu do urazów głowy? Trudno wyrokować. Niemniej trzeba bić na alarm, bo głów zawodników nie chronią ani ochraniacze, ani przepisy. FIFA broni się, że ostateczne decyzje co do dalszej gry kontuzjowanego zawodnika zawsze należą do lekarza drużyny. Ci z kolei odpierają zarzut, twierdząc, że muszą wystawić diagnozę jedynie na podstawie krótkiej obserwacji. Oby w cieniu tej niemrawej dyskusji nie doszło do kolejnej tragedii. Dwa lata temu zmarł 29-letni piłkarz Patrick Grange. Wstrząśnienia, po którym nastąpiła degeneracja mózgu, doznał właśnie na murawie.