menu

Mroziński w Widzewie, ale może wróci do Sącza

11 grudnia 2012, 08:59 | Daniel Weimer / Gazeta Krakowska

Do Sandecji Piotr Mroziński wypożyczony został z łódzkiego Widzewa już po rozpoczęciu rozgrywek. Teraz kończy się jego okres wypożyczenia, ale piłkarz nie wyklucza powrotu do Nowego Sącza.

Piotr Mroziński wraca do Widzewa, ale nie wyklucza kolejnego wypożyczenia
Piotr Mroziński wraca do Widzewa, ale nie wyklucza kolejnego wypożyczenia
fot. łukasz kasprzak

Za czasów Jarosława Araszkiewicza, na początku sezonu, 20-letni zawodnik wybiegał w podstawowej jedenastce jako defensywny pomocnik. Nie grał źle, kibice więcej spodziewali się jednak po zawodniku z ekstraklasowym stażem.

- Aklimatyzacja w nowym dla mnie środowisku przeszła bezboleśnie - mówi urodzony w Przemyślu piłkarz. - Pomógł mi w tym Jurij Zinyak, z którym w czasie wspólnych występów w SMS Mielec mieszkaliśmy w tym samym internacie. Miałem niby pewne miejsce w drużynie, ale zdawałem sobie sprawę, że nie gram na miarę swych możliwości.

Gdy Araszkiewicza zastąpił Janusz Świerad, Mroziński zaczął przesiadywać na ławce rezerwowych. W powrocie do wyjściowego składu pomogły mu kontuzje kolegów z drużyny. Przed trudnym wyjazdowym meczem z Cracovią Świerad nie mógł skorzystać z żadnego z "etatowych" środkowych obrońców. Z konieczności parę stoperów utworzyli więc rutynowany Słowak Peter Petran oraz młody Mroziński.

To był strzał w dziesiątkę. Sądeczanie polegli co prawda 0:1 pod Wawelem, ale obecni na meczu fachowcy z uznaniem wypowiadali sie o postawie defensywy gości. - Jako stoper występowałem co prawda już w Widzewie, ale był to raczej eksperyment - tłumaczy piłkarz. - Można więc powiedzieć, że to trener Sandecji znalazł dla mnie pozycję.

Mroziński na środku obrony zagrał jeszcze w potyczkach z Bogdanką Łęczna i Kolejarzem w Stróżach, nienagannie wywiązując się ze swej roli. W tej drugiej konfrontacji mógł w ostatnich sekundach uratować sądeczanom remis, ale jego główkę z 5 metrów jakimś cudem sparował bramkarz miejscowych.

- Zdarzenie to zapamiętam na długo, bowiem podczas wyskoku jeden z graczy kolejarza trafił mnie pod oko - śmieje się "widzewiak". - A tak poważnie, to żałuje, że futbolówka nie wpadła do siatki. Sandecja byłaby bogatsza o jedno "oczko". Ale w I lidze z pewnością się utrzyma. Pięć punktów przewagi nad strefą spadkową to spory kapitał. Poza tym myślę, że wiosną drużyna będzie mocniejsza.

Wkrótce skończył mu się okres wypożyczenia, powrócił więc do Łodzi. - Pierwsza liga, wbrew pozorom, jest bardzo silna - przekonuje piłkarz. - Dużo trzeba w niej biegać, dominuje walka o każdy metr murawy. Występy w Sandecji były więc dla mnie swoistą szkołą futbolu. Wiele się tutaj nauczyłem, a sam pobyt w Nowym Sączu będę bardzo miło wspominał.

Mroziński podkreśla, że jego celem jest znalezienie się w kadrze pierwszego zespołu Widzewa. Chce pojechać z nim na zimowe zgrupowanie, podczas którego postara się przekonać do siebie trenera Radosława Mroczkowskiego. - Muszę w końcu zaistnieć w ekstraklasie. Gdybym jednak znalazł się poza kadrą, to z Łodzi najbliżej mi będzie do Nowego Sącza. Niewykluczone więc, że jeszcze tutaj powrócę - deklaruje Piotr Mroziński.

Czytaj także w Gazecie Krakowskiej: Żużel - Janowski: to mój najcenniejszy medal

Gazeta Krakowska