menu

Mourinho wrócił do domu: Decyzja o powrocie zajęła mi pięć minut

10 czerwca 2013, 11:07 | Tomasz Dębek / Głos Wielkopolski

Co się zmieniło w Premier League, od kiedy opuściłem Chelsea? Niewiele. Arsenal wciąż nie zdobył żadnego trofeum - żartował José Mourinho w jednym z pierwszych wywiadów, którego udzielił po powrocie do Londynu (był już menedżerem The Blues w latach 2004-2007).

Krzyż na drogę w Realu

Taki właśnie jest "The Special One". Czasem arogancki i bezczelny, jednak gdziekolwiek by pracował, kibice i piłkarze skoczą za niego w ogień. Może oprócz Realu, gdzie pokłócił się niemal ze wszystkimi piłkarzami (m.in. Ikerem Casillasem, Sergio Ramosem, Pepe i Cristiano Ronaldo). Pod koniec sezonu "Marca" donosiła, że bezwarunkowo wspierają go tylko Diego López, Luka Modrić i Michael Essien. Również trybuny były podzielone. Podczas jego ostatniego meczu (4:2 z Osasuną) część kibiców żegnała "Mou" brawami i pieśniami na jego cześć, inni gwizdali oraz pokazywali transparenty z napisem "Hasta nunca, Mourinho" [Krzyż na drogę - red.].

Za to fani Chelsea regularnie skandowali jego nazwisko podczas meczu zakończonego już sezonu. Ich klub zajął trzecie miejsce w lidze, doszedł do finału Pucharu Anglii oraz wygrał Ligę Europy. Jednak gdy tylko pojawiły się informacje o rychłym zakontraktowaniu Mourinho, londyńczycy szybko zapomnieli o sukcesach tymczasowego trenera Rafy Beníteza.

- To wspaniale, że wraca. Kibicuję Chelsea od 1955 r. i mogę powiedzieć, że w tym klubie nigdy nie było lepszego trenera. On jest wielki - cieszył się jeden z kibiców cytowany przez "Guardiana".

"Jestem najlepszy"

Mourinho w Londynie czuje się jak w domu. Widać to było choćby na jego pierwszej konferencji prasowej. - Decyzja o powrocie zajęła mi pięć minut. Nie myślę o sobie tylko w kategoriach menedżera Chelsea. Pierwszy raz trafiam do klubu, który już kocham. To fantastyczne uczucie: pracować dla klubu, którego jest się kibicem - podkreślał.
- Nie jesteś wyjątkowy, jeśli nie odnosisz sukcesów. Ja wygrywam. Może i nie jestem najlepszym trenerem na świecie. Chociaż nie wydaje mi się, żeby ktoś był lepszy ode mnie. Nie chcę być nazywany legendą, ale mam osiągnięcia, które trudno do kogoś porównać. Nigdy nie świętuję tytułów. To tak jakbym uważał, że wygrałem coś ostatni raz - dodał w swoim stylu. Pewny siebie, arogancki i bezczelny. Właśnie takiego chcieli go zobaczyć kibice Chelsea. Jak widać, nie zawiedli się.

Dowcipny arogant

Nie bierzcie mnie za aroganta, ale wygrałem z Porto Ligę Mistrzów i uważam, że jestem wyjątkowy - w ten sposób przywitał się z dziennikarzami, gdy pierwszy raz trafił do Chelsea. Stąd też wziął się jego pseudonim The Special One.

Innym razem wypowiedział się na temat presji, jaką powinien czuć w czasie wyścigu o mistrzostwo Anglii. - Czuję ją. W Szkocji znaleźli łabędzia zarażonego ptasią grypą. Śmiejcie się, mówię poważnie. Boję się tego bardziej niż rywali. Czym jest piłka w porównaniu z ludzkim życiem? - mówił w kwietniu 2006 r.

- Barcelona obwinia mnie za wszystko. Jutro pewnie powiedzą, że to przeze mnie wybuchł wulkan na Islandii. Pewnie mam przyjaciela, który mieszka w kraterze, i jestem odpowiedzialny za wybuch - odgryzał się z kolei zawodnikom i trenerom Katalończyków. Krytykowali oni decyzje sędziów w półfinale Ligi Mistrzów sezonu 2009/2010 (Mourinho trenował wtedy Inter) oraz narzekali na to, że do Włoch musieli podróżować autokarem.

- Obawiam się Gudjohnsena. Nie wiem, jak się nazywa ten wulkan, to dla mnie za trudne. Więc mówię na niego Gudjohn-sen - dodał później, żartując z islandzkiego napastnika, którego trenował w Chelsea.

Szalony awanturnik

Nie zawsze sytuacje z udziałem Portugalczyka były zabawne. Wielokrotnie podpadał sędziom czy rywalom. - W 37. minucie meczu Realu z Murcią trener Mourinho otrzymał żółtą kartkę z powodu wymachiwania rękami i krytykowania moich decyzji. Gdy pokazałem mu kartonik, podszedł do mnie i powiedział, żebym spadał - napisał w pomeczowym raporcie sędzia Paradas Romero. Innym razem na konferencji prasowej odczytał listę 13 błędów, jakie popełnił arbiter.
W Realu wielokrotnie narzekał na, jego zdaniem, niesprawiedliwy terminarz rozgrywek. - Kalendarz układają ludzie, którzy z nas później szydzą - twierdził. Gdy jeden z dziennikarzy ośmielił się nie zgodzić z jego opinią, nazwał go hipokrytą. Krytykującym go pracownikom Radia Marca wykrzyczał: - Jestem topowym trenerem, a wy pier... dziennikarzami.

Największe emocje wywoływały jednak oczywiście jego wojenki prowadzone przeciw Barcelonie. Po jednym z przegranych meczów z największymi rywalami na konferencji wypalił: - Nie chce mi się mówić o tym, co zrobił sędzia. Należały nam się trzy rzuty karne. W szatni chłopaki powiedzieli, że na Camp Nou nie da się wygrać. Później... czekał na arbitra na stadionowym parkingu. - Teraz zapalisz cygaro i będziesz się z nas śmiał, artysto! - wykrzyczał w jego stronę.
Słynny jest już też palec, który wsadził do oka Tito Villanovie. 500 milionów ludzi oglądających transmisję z rewanżowego meczu Superpucharu Hiszpanii widziało, jak trener Realu w trakcie awantury między piłkarzami zachodzi Villanovę od tyłu i próbuje wydłubać mu oko. - Nie mam mu nic do powiedzenia - powiedział po meczu zapytany o incydent. Do błędu przyznał się... po roku. - Nie powinienem tego robić. Ale za wszystkim stały pewne sprawy, przez które trochę mnie poniosło - wyjaśnił w swoim stylu.

Dojrzał, by zostać dłużej

Jaka będzie druga kadencja "Mou" w Chelsea? Podczas pierwszej zdobył po dwa mistrzostwa Anglii (2005, 2006) i Puchary Ligi Angielskiej (2005, 2007), a po razie Puchar Anglii (2007) i Tarczę Wspólnoty (2005). Real opuszczał skonflik-towany z piłkarzami, w Londynie ma być jednak inaczej. W końcu to "jego klub", "jego chłopcy", "jego miasto". - Dojrzałem. Mam zupełnie inne podejście do wielu spraw. Chcę zostać tu na dłużej. Mam nadzieję, że zbuduję tu coś, co będzie trwało lata - zapowiada.

Głos Wielkopolski

Czytaj również: Druga porażka siatkarzy z Brazylią w Lidze Światowej. Tym razem po meczu ze zwrotami akcji

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida


Polecamy