Motor przegrał ze Zniczem i liczy już tylko na cud
Nie udał się Modestowi Boguszewskiemu debiut na ławce trenerskiej Motoru. Lublinianie przegrali przed własną publicznością z Wisłą Płock 0:3 i w zasadzie żegnają się z drugą ligą.
fot. Jacek Babicz / Polskapresse
Może im pomóc już tylko cud, ponieważ dziewięć oczek do odrobienia w czterech meczach przerasta możliwości żółto-biało-niebieskich. Na Al. Zygmuntowskich po cichu liczą, że któraś z drużyn w sezonie 2011/12 nie dostanie licencji, wtedy pojawi się szansa, że piłka na poziomie centralnym nie zniknie z Lublina.
Motor nie wygrał czterech ostatnich meczów, natomiast Wisła dwóch. W Lublinie przełamali się goście, którzy byli zespołem dojrzalszym, mądrzejszym, a przede wszystkim skuteczniejszym, wykorzystując błędy lubelskich defensorów. Gdyby podopieczni byłego trenera Motoru Mieczysława Broniszewskiego byli skuteczniejsi, gospodarze mogliby zostać rozgromieni.
Miejscowi starali się, ambicji nie można im było odmówić, ale to było za mało. Gdy już udało się im przeprowadzić w miarę składną akcję, brakowało postawienia "kropki nad i", czyli ostatniego podania. Motor próbował zaskoczyć Krzysztofa Kamińskiego uderzeniami z dystansu, lecz próby Oleksandra Temeriwskiego czy Sergio Bataty kończyły się fiaskiem.
Jak trafiać do siatki pokazał Kamil Biliński. Inna sprawa, że jedyny wysunięty napastnik Wisły został pozostawiony zupełnie bez opieki w polu karnym po dośrodkowaniu z prawej strony Łukasza Nadolskiego. Identyczna sytuacja miała miejsce w 33. minucie, ale tym razem piłkarz gości fatalnie przestrzelił. W końcówce pierwszej odsłony niezłe okazje do wyrównania miał Motor. Najpierw indywidualną akcję przeprowadził Piotr Prędota, lecz piłka minęła słupek bramki "nafciarzy". W 44 minucie golkiper Wisły złapał futbolówkę po uderzeniu Krystiana Wójcika.
Tuż po zmianie stron, w polu karnym gości faulowany przez Rafaela Mariucciego był Przemysław Żmuda, ale gwizdka sędziego nie było. Był za to drugi gol dla gości. Biliński niczym slalomowe tyczki minął kilku lublinian i nie dał szans Przemysławowi Mierzwie na skuteczną interwencję.
Stało się jasne, że Motor nie będzie w stanie odpowiedzieć, a wygraną gości przypieczętował ich kapitan Marcin Nowacki. Na stadionie trwała stypa (kibice przyłączyli się do ogólnokrajowego protestu na stadionach i nie dopingowali do 75 min spotkania), a z trybun niosło się "w Lublinie jest IV liga". Nic się kibicom nie pomyliło, ponieważ trzecia liga, do której Motor spada, to stara czwarta liga. Lublinianom za rok przyjdzie rywalizować na poziomie makroregionalnym. To wielki wstyd dla miasta wojewódzkiego i Motoru.