Motor Lublin zremisował z Karpatami w Krośnie, ale awansował na fotel lidera trzeciej ligi
Po raz kolejny potwierdziło się, że Motor Lublin u siebie, a w gościach, to dwie różne drużyny. Podopieczni Marcina Sasala, główni kandydaci do awansu do drugiej ligi, tylko zremisowali 1:1 w Krośnie z walczącymi o utrzymanie Karpatami. Żółto-biało-niebiescy przynajmniej na jeden dzień wrócili na fotel lidera tabeli. Jeżeli jednak jutro Wólczanka Wólka Pełkińska chociaż zremisuje z Wisłą w Sandomierzu to ponownie będzie na pierwszym miejscu.
fot.
Karpaty Krosno – Motor Lublin 1:1 (0:0)
Bramki: Zięba 79 – Kozban 78
Karpaty: Krawczyk – Burka, Kołodziej, Botwynnyk, Mordec, Stec (73 Zięba), Daszyk (87 Fundakowski), Białasik (87 Krzysztoń), Buszta, Cempa, Stasz
Motor: Sobieszczyk – Słotwiński, Gieraga, Tadrowski, Michota, Majkowski (70 Kaczmarek), Kamiński (60 Korczakowski), Burkhardt, Oziemczuk (60 Tymosiak), Dzięgielewski, Nowak (73 Kozban)
Żółta kartka: Białasik
Sędziował: Jakub Moskal ze Skarżyska Kamiennej
Widzów: 400
Na szczęście dla lublinian, arcyważne zwycięstwo nad innym kandydatem do awansu – Stalą Rzeszów, odniosła Chełmianka. Ekipa z Podkarpacia pomału traci dystans do ekipy z Koziego Grodu, natomiast podopieczni Artura Bożyka do Motoru tracą tylko dwa punkty (mają o jeden mecz mniej od lublinian) i coraz poważniej trzeba traktować beniaminka z Chełma jako drużynę, która może włączyć się do walki o promocję do wyższej klasy rozgrywkowej. Ostatniego słowa nie powiedziała także Resovia, więc lublinianie muszą się mieć na baczności. Same zwycięstwa przed własną publicznością nie wystarczą do awansu.
Faworytem sobotniej potyczki byli lublinianie, celujący w tym sezonie w awans do drugiej ligi. Jednak ich kibice mieli troszkę obaw przed wyjazdem swoich pupili na Podkarpacie, ponieważ w rundzie jesiennej żółto-biało-niebiescy się pogubili kilka punktów na obcych stadionach. Ale piłkarze Motoru chcieli odnieść wysokie zwycięstwo i poprawić sobie humory przed kolejnymi spotkaniami. A rywal był do tego wymarzony, ponieważ ekipa z Krosna w tym sezonie tylko raz przed własną publicznością zachowała czyste konto. Karpaty, których działacze zimą dokonali rewolucji kadrowej, desperacko walczące o utrzymanie, zamierzały jednak sprawić niespodziankę. Po dwóch wyjazdowych remisach, piłkarze z Krosna zapowiadali, że powalczą o pierwszy wiosenny triumf, chcąc zrewanżować się Motorowi za jesienną porażkę na Arenie Lublin aż 0:5. Tak więc zapowiadało się ciekawe widowisko.
Początek konfrontacji należał do przyjezdnych. W 4. minucie lublinianie mieli stały fragment gry, z którego we wcześniejszych tegorocznych meczach strzelili trzy gole. Tym razem piłka po strzale Marcina Burkhardta z rzutu wolnego trafiła w mur. Kilkadziesiąt sekund później gospodarze mieli korner. Po dośrodkowaniu z narożnika boiska, jeden z zawodników Karpat posłał piłkę obok bramki, a następnie kolejne uderzenie padło łupem Andrzeja Sobieszczyka.
Motor miał dwie szanse na objęcie prowadzenia. Najpierw Konrada Nowaka, wychodzącego sam na sam z bramkarzem w ostatniej chwili powstrzymali obrońcy, a następnie piłka po strzale lubelskiego napastnika przeszła obok słupka. Goście wciąż napierali, ale czujni obrońcy Karpat nie dopuszczali do większego zagrożenia pod swoją bramką. Zresztą także defensywa Motoru spisywała się bez zarzutu.
Pod koniec pierwszej odsłony niecelnie uderzali zawodnicy gości (Dawid Dzięgielewski, Kamil Oziemczuk, Burkhardt) i gospodarzy. Wynik w tej części gry jednak nie uległ już zmianie.
Drugie 45-minut rozpoczęło się źle dla żółto-biało-niebieskich. Błąd popełnił Julien Tadrowski i sam na sam z Sobieszczykiem znalazł sie Dawid Cempa, ale ostatecznie bramkarz Motoru wyszedł zwycięsko ze starcia z napastnikiem Karpat. Następnie znów Sobieszczyk uratował swój zespół przed stratą gola. Po przeciwnej stronie boiska na strzał zdecydował się Kamil Majkowski, lecz bramkarz z Krosna nie dał się pokonać.
W 66. min. niecelnie z rzutu wolnego uderzał, wprowadzony w drugiej połowie, Igor Korczakowski, a kilka chwil później "główka" Nowaka minęła światło bramki.
Motor dopiął celu w 78. min, kiedy to kolejny rezerwowy, Dmytro Kozban, dał upragnione prowadzenie. Radość trwała zaledwie kilka sekund, albowiem miejscowi wyrównali za sprawą Marcina Zięby, który wykorzystał nieporozumienie pomiędzy Patrykiem Słotwińskim, a Sobieszczykiem. Gospodarze zdobyli gola z niczego. Jak się później okazało wynik spotkania już się nie zmienił.
– Wiedzieliśmy, że to będzie ciężkie spotkanie, ponieważ obie drużyny mają swoje cele, i tak to wyglądało. Mecz był wyrównany, bardzo chcieliśmy dopiąć swego i zwyciężyć. Wyszliśmy na prowadzenie, ale póżniej zabrakło nam koncentracji i jeszcze większego zaangażowania i przeciwnik wyrównał – ocenia Sobieszczyk. – Nie jesteśmy z tego zadowoleni, bo dla nas to strata dwóch punktów, a większy sukces dla Karpat. Ale cóż, musimy uszanować ten wynik i punkt i wkładać jeszcze więcej zaangażowania w kolejne mecze, bo dalej jesteśmy w grze. Wierzymy w siebie, ale zaangażowanie i determinacja musi być widoczna w każdej minucie meczu – kończy bramkarz lubelskiego trzecioligowca.
14 kwietnia (godz. 17.30), lublinianie na Arenie podejmą Unię Tarnów.
Pozostałe sobotnie spotkania 22. kolejki trzeciej ligi grupy IV
Stal Rzeszów – Chełmianka 1:2 (0:0)
Bramki: Koczon 60 z rzutu karnego – Banaszak 53, 90
Wiślanie Jaśkowice – Orlęta Radzyń Podlaski 0:0
JKS 1909 Jarosław – Podlasie Biała Podlaska 0:0
Soła Oświęcim – Avia Świdnik 0:3 (0:1)
Bramki: Chlebowski 11 samobójcza, Maluga 69, Orzędowski 74
MKS Trzebinia – KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski 1:1 (1:1)
Bramki: Sołtys 35 – Jamróz 15
Unia Tarnów – Resovia 2:5 (1:3)
Bramki: Hebda 46, Biały 62 z rzutu karnego – Kaliniec 18, Frankiewicz 21, Ogrodnik 22, 59, Makowski 69
Mecze niedzielne
Wisła Sandomierz – Wólczanka Wólka Pełkińska (godz. 15)
Spartakus Daleszyce – Podhale Nowy Targ (godz. 15)