menu

"Młoty" pokonały "The Blues"! West Ham wiceliderem Premier League!

24 października 2015, 17:56 | Michał Bezuch

Piłkarze West Hamu prowadzeni przez Slavena Bilicia są prawdziwym objawieniem rundy jesiennej Premier League. „Młoty” przystępowały do derbów Londynu z czwartej lokaty w tabeli i zdołali już w tym sezonie odprawić z kwitkiem w meczach wyjazdowych Arsenal, Liverpool i Manchester City. Dziś ofiarą piłkarzy ze wschodniego Londynu padł będący w kiepskiej formie mistrz Anglii, czyli Chelsea.

Pierwsza połowa spotkania obfitowała w sytuacje podbramkowe, a kibice na Upton Park na pewno nie mogli narzekać na brak emocji. Pierwszą groźną sytuację stworzyli sobie „The Blues” w 8. minucie, kiedy to Cesc Fabregas przytomnie podał do Diego Costy, który fatalnie spudłował w niemal stuprocentowej sytuacji. Gospodarze odgryźli się golem już 10 minut później. Najpierw Dimitri Payet uderzał bardzo mocno z rzutu wolnego, a Asmir Begović z trudem przeniósł piłkę ponad poprzeczką. Po rzucie rożnym dla „Młotów” Diego Costa skiksował, wybijając piłkę, która spadła pod nogi idealnie ustawionego Mauro Zarate. Argentyńczyk z kliniczną precyzją trafił tuż obok krótkiego słupka i kibice gospodarzy cieszyli się z szybko objętego prowadzenia.

Podrażnieni goście starali się odrobić stratę jeszcze przed przerwą, jednak nie byli w stanie dopiąć swego. W 33. minucie rzut wolny dla Chelsea wykonywał Wilian i znalazł lukę w murze, ale hiszpański golkiper West Hamu, Adrian, zdołał popisać się skuteczną interwencją po uderzeniu Brazylijczyka. Dwie minuty później w polu karnym gospodarzy zapanowało ogromne zamieszanie, a piłkarze „The Blues” domagali się bramki, ale zdaniem sędziego wspieranego technologią goal-line piłka nie przekroczyła linii bramkowej całym obwodem. Zabrakło milimetrów, a gdyby piłka wpadła do siatki, byłoby to samobójcze trafienie Manuela Lanziniego.

Argentyńczyk mógł się zrehabilitować w 39. minucie, kiedy to Dimitri Payet genialnie podał piętą i kompletnie zmylił obronę Chelsea. Lanzini miał mnóstwo czasu i spróbował podcinką pokonać wychodzącego z bramki Asmira Begovicia, ale uderzył zdecydowanie za mocno i piłka przefrunęła nad poprzeczką. Chwilę później nastąpił festiwal pecha w wykonaniu Chelsea. W 42. minucie pomocnik „The Blues” Cesc Fabregas trafił do siatki, ale zdaniem arbitrów był na spalonym. Ofsajd jeżeli był, to dosłownie milimetrowy i być może sędzia powinien był uznać tę bramkę jako sytuację stykową.

Na domiar złego dla pododpiecznych Jose Mourinho w 44 minucie Nemanja Matić wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę. Serb obie kartki otrzymał za faule taktyczne, powstrzymywanie rywala niezgodne z przepisami, które zahamowały dwie obiecujące akcji „Młotów”.
Wydawało się, że w drugiej połowie emocji będzie już dużo mniej, a West Ham spokojnie będzie kontrolował grę. Nic bardziej mylnego. Już w 56. minucie Chelsea wyrównała - po zagraniu Williana i dużym zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się Gary Cahill i pewnym strzałem pokonał bramkarza gospodarzy.

Dalsza część meczu toczyła się raczej z przewagą West Hamu, ale gospodarze odpowiedzieli trafieniem Andy’ego Carrolla głową dopiero w 80. minucie, a asystę przy tym golu zaliczył Aaron Cresswell. Końcówka meczu była dosyć nerwowa i Chelsea próbowała jeszcze wyrównać, ale piłkarze Jose Mourinho nie byli w stanie sobie stworzyć klarownej sytuacji i ostatecznie West Ham wygrał 2:1.

West Ham pokazał, że jest niezwykle solidną drużyną i w pełni zasługuje na pozycję w czubie tabeli. „Młoty” po sobotnim zwycięstwie tymczasowo wskoczyły na pozycję wicelidera, z kolei mistrzowie Anglii przegrały już piąty spośród dziesięciu ligowych spotkań i okupują dopiero piętnastą lokatę.