menu

Sebastian Deja: - Mam podwójną motywację

1 grudnia 2016, 14:20 | Marcin Sagan

Rozmowa z Sebastianem Deją, pomocnikiem piłkarskiego 1-ligowego MKS-u Kluczbork

Sebastian Deja (w białej koszulce) w rundzie jesiennej zagrał w trzynastu meczach kluczborskiej drużyny. Osiem razy wychodził w podstawowym składzie.
Sebastian Deja (w białej koszulce) w rundzie jesiennej zagrał w trzynastu meczach kluczborskiej drużyny. Osiem razy wychodził w podstawowym składzie.
fot. Oliwer Kubus

MKS zakończył rundę z dorobkiem zaledwie 12 punktów. Rozczarowanie chyba musi być duże?
Dorobek jest mizerny i stawia nas w bardzo trudnej sytuacji przed drugą częścią sezonu. Oczywiście były mecze, w których byliśmy słabsi od rywali i zasłużenie przegrywaliśmy. Dziewięć spotkań zremisowaliśmy i w większości byliśmy chwaleni za grę. Niestety za pochwały punktów nikt nie daje. Gdyby z tych dziewięciu meczów choćby trzy wygrać, to mielibyśmy sześć punktów więcej. Te przykładowe trzy mecze, to nie jest jakaś wygórowana liczba, bo w większości tych zremisowanych spotkań byliśmy lepsi od rywali.

Dorobek zespołu jest mizerny, ale też pan nie zachwycał na boisku.
Zdaję sobie sprawę, że to była nieudana runda w moim wykonaniu. Jestem nią zawiedziony. W sierpniu i wrześniu grałem mało. Dopiero w październiku wskoczyłem do składu.

Delikatny powód do optymizmu chyba jest jeśli chodzi o pana dyspozycję, bo w trzech ostatnich meczach grał pan już lepiej.
Też mi się wydaje, że te ostatnie mecze wyglądały już korzystniej jeśli chodzi o mnie. Fizycznie czułem się lepiej. Jakoś bardziej też „czułem” piłkę. To jeszcze oczywiście nie było to, na co mnie stać i czego od siebie wymagam, ale te mecze dodały mi trochę pewności siebie. Teraz muszę dobrze przepracować zimę i wiosną grać na swoim, już wyższym poziomie.

Słabsza runda jesienna będzie dodatkową motywacją?
Oczywiście. Będę chciał pokazać, że nie można mnie skreślać, że stać mnie na to, by w dużym stopniu pomagać drużynie. Motywacji mi nie zabraknie. Będę miał podwójną.

Z czego wyniknęła pana słabsza postawa w tym sezonie?
Przede wszystkim z kontuzji, którą miałem w okresie przygotowawczym, a więc w najważniejszym momencie. Miałem zapalenie ścięgna Achillesa i prawie miesięczną przerwę w treningach. W pierwszych meczach sezonu nie mogłem być do dyspozycji trenera. Siłą rzeczy po nieprzepracowanym okresie przed sezonem nie byłem przygotowany fizycznie do gry i musiało upłynąć trochę czasu, żeby trener mógł na mnie liczyć. Drugą przyczyną był pewnie ślub, jaki brałem na początku września. Przygotowania do niego zajęły mi trochę czasu, było sporo myśli, które zaczęły się nakładać jeszcze w czasie kontuzji. Można mówić, że ślub nie powinien mieć znaczenia. Pewnie tak, ale na pewno gdzieś w głowie były myśli, które przeszkadzały się w tamtym okresie skupić do końca na piłce.

Latem miał pan poważną ofertę przejścia do Odry Opole, ale z niej pan nie skorzystał. Nie żałuję pan tego biorąc pod uwagę, że MKS jest na dole 1 ligi, a Odra w czołówce 2 ligi?
To już jest za mną, podjąłem taką, a nie inną decyzję i ponoszę jej konsekwencje. Czy dobrze czy źle zrobiłem? Nie chcę oceniać. Jestem w MKS-ie i muszę myśleć tylko i wyłącznie o tym, żeby wrócić do dobrej formy i pomóc drużynie na wiosnę.

Sytuacja w tabeli jest bardzo zła. Wierzy pan, że MKS jest się jeszcze w stanie utrzymać w 1 lidze?
Pewnie wiele osób skazało nas na spadek. Z tego założenia wychodzą też rywale. Wszystko jeszcze zależy od nas. Matematyka wskazuje, że bardzo trudno będzie się utrzymać, ale nie jest to niemożliwe. Zamiast remisować tak dużo spotkań będziemy musieli wygrywać. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, ale musimy w to wierzyć. Od kilku lat MKS osiąga swoje cele i trzeba liczyć, że szczęście się od klubu nie odwróci. Jesienią wyraźnie nam go w kilku meczach zabrakło. Na pewno nie odstajemy tak bardzo od innych zespołów.


Polecamy