menu

Milan nie dał szans PSV. "Rossoneri" zagrają w Lidze Mistrzów (ZDJĘCIA)

28 sierpnia 2013, 22:38 | Michał Jackowski, tom

Po remisie 1:1 w Eindhoven piłkarze Milanu nie dali szans Holendrom w meczu rewanżowym pokonując podopiecznych Philipa Cocu 3:0. Bramki dla "Rossonerich" zdobywali Kevin-Prince Boateng i Mario Balotelli. Dzięki wygranej na San Siro Milan zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Najciekawiej zapowiadający się środowy mecz finałowej rundy eliminacji Ligi Mistrzów -zarówno ze względu na nazwy firm, które stanęły do boju na Stadio San Siro, jak i wynik pierwszego meczu od pierwszej minuty nie mógł rozczarowywać sympatyków futbolu.

Już w 7. minucie spotkania goście z Eindhoven chcieli dać sygnał, że walka o awans do fazy grupowej to dla nich nie tylko marzenie, a realny cel. Ładną główką popisał się Tim Matavz, ale Abbiati spokojnie sparował piłkę na rzut rożny.

Gdy wydawało się, że to podopieczni Phillipa Cocu lepiej weszli w mecz, to właśnie wtedy mediolańczycy pokazali, jak klasowa drużyna powinna reagować na zagrożenie. Zaledwie po 120 sekundach po szansie dla PSV, szybkie wyprowadzenie piłki przez Milan sprawiło, że futbolówka trafiła do Boatenga. „Książe San Siro” doskonale wiedział co należy robić, gdy dostaje się futbolówkę kilka metrów za polem karnym. Silny, mierzony strzał i piłka lecąc między nogami kryjącego na radar Karima Rekika trafia do siatki zasłoniętego Jeroena Zoeta.

W 20. minucie goście po raz ostatni w pierwszej połowie dali argument, że to jednak im należy się awans. Kapitalny wolej z 25 metrów Adama Mahera w równie świetnym stylu wybronił doświadczony bramkarz Milanu.

Od tego momentu „Rossoneri” przejęli zdecydowaną inicjatywę. Podopieczni Allegriego stwarzali co chwila zagrożenie pod bramką PSV. Mocny strzały Montolivo minimalnie minął cel, a uderzenie będącego w coraz wyższej formie El Shaarawy'ego trafiło w poprzeczkę, a piłka odbiła się od linii bramkowej. Mimo uniesionych w geście triumfu rąk graczy Milanu nie było mowy o przyznaniu gospodarzom drugiej bramki.

Bardzo aktywny w pierwszych 45 minutach był Mario Balotelli. O dziwo, nie czarował strzałami z każdej pozycji, czy nieziemskimi sztuczkami technicznymi, a bardzo dobrą drużynową grą. Dostrzegał lepiej ustawionych partnerów i walczył na całej długości i szerokości boiska, ułatwiający tym samym działania obronne swojej drużyny.

Druga połowa rozpoczęła się od lekkiego trzęsienia ziemi. Minęło ledwie 45 sekund od wznowienia gry, a Holendrzy mogli wyrównać. Doskonałe dośrodkowanie z prawej strony, do kompletnie niepilnowanego Wijnalduma, który zamiast lekko precyzyjnie strzelić z 6 metrów, uderza z całej siły wprost w Abbiatiego. Włoch uratował skórę wszystkim obrońcom Milanu, a na pewno oglądający ten mecz Paolo Maldini, chyba rozpoczął rozgrzewkę, aby wspomóc swoją ukochaną drużynę.

Kurz spowodowany tą groźną sytuacją „Rossoneri” strzepnęli jednak bardzo szybko. W 53. minucie kapitalną szybkością popisał się El Shaarawy, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Zrehabilitował się dwie minuty później, gdy fantastycznie dorzucił piłkę z rzutu rożnego. Świetnie nabiegł na nią Mexes, przedłużył zagranie, a Mario Balotelli popisał się refleksem godnym najlepszych hokeistów. Tak jak oni dokładają kij, tak SuperMario w mgnieniu oka dołożył nogę i wpakował piłkę z 5 metrów tuż pod poprzeczkę.

Kolejne minuty to już gra, do której Milan przyzwyczaił nas od lat. Spokojna, wyrachowana postawa w defensywie i mimo tego, że to goście utrzymywali się przy piłce, przez długie minuty nie byli w stanie zagrozić bramce Abbiatiego. Kropkę nad „i”, gospodarze postawili w 78. minucie. Kompletnie niewidoczny - poza akcją gdy zdobył bramkę - w tym meczu Boateng, wbiegł w pole karne niczym taran i przewracając się już na murawę, strzelił w długi róg bramki Zoeta. 3:0 i Milan mógł już myśleć o czwartkowym losowaniu grup Ligi Mistrzów.

Massimiliano Allegri może odetchnąć. Jego pozycja w klubie została zdecydowanie umocniona. Co prawda Milan zrobił to, co dla takiego klubu jest minimum przyzwoitości, to jednak mecz rewanżowy udowodnił, że konsekwentnie odmładzanie zespołu ma sens. Dużo młodsza i mniej doświadczona drużyna PSV miała za mało atutów, aby na poważnie zagrozić Milanowi. Poza kilkoma akcjami gości, to Rossoneri mieli zdecydowaną przewagę i młodzież z Eindhoven po raz piąty z rzędu Ligę Mistrzów obejrzy w telewizji, w ten sposób ucząc się od najlepszych.