Mila znaczy jakość. Śląsk w końcówce przesądził o zwycięstwie w Bydgoszczy
Wydawało się, że pierwszy piątkowy mecz Ekstraklasy musi zakończyć się bezbramkowym remisem. Nic bardziej mylnego! Kilka minut przed końcem Sebastian Mila zapewnił Śląskowi Wrocław wyjazdowe zwycięstwo z bydgoskim Zawiszą.
Przez bardzo długi czas pierwszej połowy, na boisku oglądaliśmy typową kopaninę bez większego ładu i składu. Jednym i drugim brakowało dokładności w rozegraniu piłki, piłkarze obu drużyn nie potrafili przedostać się pod bramkę rywala, a co dopiero wspominać o stwarzaniu sobie groźnych okazji podbramkowych.
Ciekawiej zrobiło się dopiero przy okazji jednego ze stałych fragmentów gry, czego można było się spodziewać. W 34. minucie meczu po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka spadła pod nogi Roberta Picha, a Słowak zdecydował się na szybki strzał. Tylko znakomita interwencja Sandomierskiego uratowała bydgoszczan przed stratą bramki.
Gospodarze tak naprawdę tylko raz przed przerwą zagrozili bramce Mariusza Pawełka. Bramkarz Śląska w 43. minucie spotkania najpierw kiepsko piąstkował po jednym z dośrodkowań, ale po chwili bardzo dobrze interweniował, kiedy na bramkę uderzał Luis Carlos. Do końca pierwszej połowy nie oglądaliśmy żadnych goli.
Po przerwie przewagę miał Śląsk Wrocław, jednak trudno powiedzieć, żeby przekładało się to na oszałamiającą liczbę okazji bramkowych. Dopiero niemal kwadrans po wznowieniu gry bliski strzelenia bramki był Marco Paixao. Z prawej strony w pole karne Zawiszy dośrodkował Sebastian Mila, a powracający po kontuzji Portugalczyk nieźle uderzył głową, ale Sandomierski znów był na posterunku.
Trzy minuty później znów niezłą kombinacją popisali się Mila i Marco, ale płaski strzał tego drugiego spokojnie obronił bramkarz. Ofensywna gra wrocławian opierała się w tym meczu głównie właśnie na tych dwóch piłkarzach, co widać było również w minucie 67. Reprezentant Polski posłał długą piłkę z głębi pola, do której ścigali się Sandomierski i właśnie kapitan gości. Goalkeeper Zawiszy skiksował i źle zagrał piłkę, a Paixao miał przed sobą pustą bramkę, jednak będąc naciskanym przez obrońców oddał niecelny strzał głową.
Sandomierski po tej sytuacji ewidentnie stracił na pewności siebie. Siedem minut później Toma Hateley’a uderzał całkiem niegroźnie z rzutu wolnego, a bramkarz gospodarzy z trudem odbił piłkę na rzut rożny. Po nim również zawrzało pod bramką gospodarzy, jednak Droppa oddał minimalnie niecelnie.
Kiedy wydawało się już, że mecz niechybnie zmierza do bezbramkowego remisu, w 86. minucie spotkania ustalił nam się wynik tego spotkania. Sebastian Mila najpierw zagrał kapitalną piłkę z środka na lewą stronę do Flavio Paixao, a następnie pewnym strzałem wykończył bardzo dobre dośrodkowanie Portugalczyka.
Śląsk wygrał to spotkanie i zrobił to zasłużenie, bo w drugiej połowie był po prostu lepszą drużyna. Zawisza znów traci punkty i jego sytuacja w tabeli ligowej staje się coraz trudniejsza.