Mila: Boję się, żeby Soboty nie zabrali już teraz
- Są takie mecze, które się pamięta: z Wisłą w Krakowie, kiedy zdobyliśmy mistrzostwo Polski, czy z Arką na Oporowskiej, gdy zakwalifikowaliśmy się do europejskich pucharów. No i teraz ten z Club Brugge - powiedział po czwartkowym meczu Sebastian Mila.
fot. fot. Tomasz Hołod / Polskapresse
Czy wygrana 1:0 z Club Brugge to najlepszy mecz Śląska w ostatnich latach?
To była z pewnością jedna a najlepszych chwil spędzonych tutaj. Są takie mecze, które się pamięta: z Wisłą w Krakowie, kiedy zdobyliśmy mistrzostwo Polski, czy z Arką na Oporowskiej, gdy zakwalifikowaliśmy się do europejskich pucharów. No i teraz ten z Club Brugge.
Natchnieniem dla was musiał być pewnie mecz Lechii z Barceloną.
Lechia grała bardzo odważnie, a Barcelona chyba była zaskoczona.
To pokazuje, że nie ma co się bać przeciwnika. Oczywiście zdarzają się takie mecze, że dostajesz gonga, jak nasz z Helsingborgsem i musisz potem lizać rany, ale też trzeba być odważnym w tym co się robi. Bez ryzyka nie ma przyjamności.
Mówił Pan przed meczem, że jest już plan, jak zagrać by to od początku było inne spotkanie niż to z Jagiellonią.
Naszym planem było zagranie bardzo wysoko, uniemożliwianie zagrywania piłki do obrońców, a potem do pomocników. Staraliśmy się, żeby grali długimi podaniami. Gdyby jednak zaczęli grać krótkimi, to mieliśmy być tak wysoko, żeby po stracie przez nich piłki od razu być blisko bramki Brugii.
Przed pierwszym meczem 1:0 bralibyście w ciemno. Mieliście jednak więcej okazji bramkowych niż rywal. Jest niedosyt, że to nie 2:0?
Cieszymy się z tego, że nie straciliśmy bramki. Teraz jesteśmy zadowoleni z wyniku. Jutro też się będziemy z tego cieszyć, pojutrze pewnie również, a już od niedzieli będziemy mówić, że to niebezpieczny rezultat.
Na ile procent ocenia Pan przed rewanżem w Belgii szanse na awans?
Trudno powiedzieć. Wszystko będzie zależeć od dyspozycji dnia każdej z drużyn. Mam nadzieję, że rewanż ułoży się po naszej myśli. Wciąż uważam, że to silny przeciwnik i trzeba na niego uważać. W czwartek był lekko uśpiony, ale to nie znaczy, że nie obudzi się w rewanżu. Taki jest futbol. Czasem wydaje się, że ktoś jest nie do pokonania, a potem się udaje wygrać.
Można powiedzieć, że emocjonalnie i sportowo szybko zwróciło się Panu podpisanie nowego kontraktu we Wrocławiu?
Liczyłem na to, że po podpisaniu umowy, cały czas te dobre chwile będą tu trwać. Bo w mojej głowie wciąż są te same marzenia. No i ta bajka trwa. Oby jak najdłużej.
Trener Levy powiedział, że po taki meczu Waldemara Soboty, zimą może być problem, że złosi się po niego jeszcze więcej klubów.
My się martwy, żeby Waldka teraz nie zabrali. Mam nadzieję, że zaraz się nie spakuje, a Club Brugge go nie zatrzyma... (śmiech). Podejrzewam, że trener gości może chcieć go nam zabrać (śmiech).
Śląsk pokazał, jak należy grać w pucharach! Club Brugge przegrał we Wrocławiu
Czytaj również: Żużel. W niedzielę mecz Betard Sparta - Unibax Toruń. Stawka jest wielka