Mielczanie wypatrują wyjścia z kryzysu
Trener i piłkarze Stali Mielec szukają sposobu na wyjście z kryzysu. Mielczanie liczą również, że sędziowie przestaną się hurtowo mylić na ich niekorzyść.
fot. Krzysztof Kapica
Przy Solskiego 1 nie mają ostatnio powodów do zadowolenia. Od 17 września piłkarze nie wygrali, a ostatni punkt zdobyli dwa tygodnie później. Od tego czasu mielczanie przegrali dwa spotkanie, a bilans bramkowy wynosi 1-4.
Zawodnicy zdają sobie sprawę, że taki stan rzeczy jest nie do przyjęcia i jak najszybciej trzeba przerwać niekorzystną serię. - Musimy wygrać, musimy zdobyć 3 punkty jak najszybciej. Najlepiej już w najbliższym spotkaniu. Obecna sytuacja nie może dłużej trwać. nie możemy popaść w jakiś większy marazm - uważa Łukasz Wroński, skrzydłowy Stali.
Podobnego zdania jest bramkarz Radosław Majecki. - Potrzebujmy przełamania. Gra nie wygląda źle, ale jakoś nie możemy zdobyć punktów. To musi się jak najszybciej zmienić - podkreślił golkiper.
Po ostatnim meczu przygnębiony wydawał się być nawet trener Zbigniew Smółka. Szkoleniowiec Stali zawsze wyglądał na ambitnego, silnego i pozytywnie patrzącego na świat człowieka. Po spotkaniu z Chojniczanką nawet on wydawał się lekko przybity. - To tylko takich ludzi, jak moi zawodnicy, którzy smutni siedzą w szatni, powinno determinować do dalszej pracy. Zostawiliśmy kawał serca i zdrowia na boisku, ale czasami są takie chwile w piłce, że się nie da. Jak powiedział nasz kolega po fachu - trzeba się po prostu napić whisky i brać do pracy - podkreśla Smółka.
Trener nie miał jednak pretensji do piłkarzy. Jego zdaniem zagrali dobry mecz i nie zasłużyli na porażkę. Coach Stali obwiniał za to arbitra spotkania. -Ręce po prostu opadają. Człowiek, który totalnie się pogubił i nie poradził sobie z tym meczem - grzmiał Smółka, który nie bawił się w piękne słowa. - Trzeba otwarcie powiedzieć. Gdyby to była piąta liga, miałby problemy z powrotem do domu. Po takim meczu nawet policja by go nie uratowała - mówił bez ogródek.
Delikatnie mówiąc, Stal nie ma ostatnio szczęścia do arbitrów. W przegranym meczu w Opolu sędzia nie podyktował ewidentnego rzutu karnego po faulu na Dejanie Djermanoviciu. Tydzień później sędzia Krztoń z Olsztyna uznał gola „widmo” dla Zagłębia, mimo że nie miał pewności czy piłka po strzale Jędrycha minęła linię bramkową. Powtórki telewizyjne wskazują zdecydowanie, że gol nie powinien zostać uznany.
- Tych błędów jest za dużo - uważa Smółka. Trener mielczan zaznacza równocześnie, że mocno pracuje z zespołem, by szybko wrócić do wygrywania.